Publiczne przeprosiny to wynik ugody sądowej. - Nie chodziło mi o to, by brać odwet na tej osobie. Chodziło o jakąś naukę dla niej. Czy wyciągnie wnioski na przyszłość, zależy już tylko od niej - mówi lekarka.
Opisywana lekarka to pediatra i specjalista chorób zakaźnych z wieloletnim stażem. Prosi, by nie podawać na łamach jej nazwiska. Długo pracowała w toruńskim szpitalu wojewódzkim. Obecnie przyjmuje pacjentów w przychodni zdrowia w pod Toruniem. - Nigdy w życiu nie zdarzyło mi się coś podobne. To był pierwszy i, mam nadzieję, ostatni raz - zaznacza.
W lutym 2018 roku lekarka była hejtowana na Facebooku. W grupie „Zławieś i okolice. Sprzedam, kupię, zamienię” pisano o niej rzeczy, których szczegółów nawet nie chce już przytaczać. Pani Anna, autorka postów, przyznała potem ustnie i pisemnie, że komentarze nie miały uzasadnienia w faktach, były obraźliwe, zniesławiające i oparte na insynuacjach.
Walka lekarki o dobre imię skończyła się ostatecznie dopiero po blisko roku. 6 lutego 2019 roku pani Anna opublikowała w lokalnej prasie obszerne przeprosiny. „Niniejszym wyrażam ubolewanie, iż powyższe komentarze naraziły Panią dr (tu: nazwisko) na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu lekarza” - tak się kończyły.
Czytaj też:
Praca w regionie - oferty od 5 tys. zł
Zginęli nim dosięgnęła ich sprawiedliwość
Zarobki w toruńskiej straży miejskiej
- Przeprosiny były wynikiem ugody zawartej w sądzie, po sprawie karnej - mówi adwokat Krzysztof Izdebski, który reprezentował lekarkę. To nie tylko doświadczony prawnik, ale i Rzecznik Praw Lekarza przy Kujawsko-Pomorskiej Okręgowej Izbie Lekarskiej w Toruniu. - Niestety, lekarze to osoby obecnie często cierpiące z powodu internetowego hejtu. Autorzy szkalujących ich postów czują się bezkarni do czasu, gdy wezwani zostaną do sądu. To dopiero jest dla nich przysłowiowym zimnym prysznicem i skłania do autorefleksji. Jak wynika z mojego doświadczenia, większość takich spraw kończy się zawieranymi przed sądem ugodami i przeprosinami - mówi adwokat Krzysztof Izdebski.
Jak zaznacza prawnik, tego typu sprawy o zniesławienie trwają zazwyczaj kilka miesięcy. Tyle czasu mija od wniesienia prywatnego aktu oskarżenia do zakończenia sprawy. Anonimowość hejterów jest coraz mniejsza, z czego ci niekoniecznie zdają sobie sprawę.
Policja jest już odpowiednio przygotowana do ustalania autorów obraźliwych postów, a i sądy z o wiele większym zrozumieniem traktują problem, niż miało to miejsce przed laty. Ponieważ dla każdego hejtera milczenie to przyzwolenie, a wręcz zachęta do przesuwania granic, zawsze powtarzam lekarzom: reagujcie! - podkreśla adwokat.
POLECAMY:
Cennik taksówek w Toruniu. Gdzie najtaniej?
Gdzie po najlepsze w Toruniu zapiekanki?
Memy o Kujawsko-Pomorskiem
Stop hejtowi powiedziała też Iwona Hartwich, działająca na rzecz osób niepełnosprawnych oraz Monika Mikulska, dyrektor ZGM w Torunia. Pierwsza torunianka wielokrotnie obrażana była w sieci przez... inną matką niepełnosprawnego dziecka. Hejetrka z Wrocławia nazywała ją m.in. "debilem, nieukiem, zdolną do każdego łotrowstwa ku...wą". Nie szczędziła też obelg pod adresem rodziny Iwony Hartwich. Sprawa skończyła się w sądzie ugodą i wrocławianka musiała przeprosić panią Iwonę.
Monika Mikulska pomawiana była internecie m.in. o branie łapówek. Podobnie jak instytucja, którą kieruje, czyli Zakład Gospodarki Mieszkaniowej w Toruniu. Ona także postanowiła reagować. Pozwała autorów szkalujących postów do sądu (i jako osoba prywatna, i w imieniu zakładu), doczekała się przeprosin.
Szeroko o walce z hejtem i pomówieniami w Internecie - w piątkowym Magazynie "Nowości".
Czytaj też:
ZArobki w wojsku po podwyżkach - 2019
Wynagrodzenia policjantów 2019
Zarobki nauczycieli 2019 Zobacz paski płacowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?