Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak nie abonamentem go, to opłatą

Ryszard Warta
Ryszard Warta
Ryszard Warta
Ryszard Warta
10, może 12 złotych, albo hurtem 100 za cały rok. Tyle wynosić ma opłata audiowizualna. Pomysł nowej daniny prezentował niedawno minister kultury Bogdan Zdrojewski.

Opłata ma zastąpić abonament RTV, cieszący się złą sławą i jeszcze gorszą ściągalnością. Dość powiedzieć, że według GUS telewizorów mamy w Polsce kilkanaście milionów, a według liczby abonamentów - o połowę mniej.

Dlaczego najróżniejsze podatki są nad Wisłą ściągane na przyzwoitym poziomie, a abonament płaci połowa, podczas gdy druga połowa się śmieje - to osobny temat. Wpływy abonamentowe spadają od dwudziestu lat. W roku 1994 było tego 1,4 miliarda, a w 2012 - zaledwie 550 mln. A to i tak dobrze, bo KRRiT prognozowała, że wpłynie 470 milionów. Połowa idzie na TVP SA, resztą dzieli się Polskie Radio oraz rozgłośnie regionalne PR.

Nowa opłata ma być skuteczniej ściągana i to jest główny sens tej zmiany. A jaki patent zostanie zastosowany - tego jeszcze nie wiadomo. Może opłata naliczona będzie od adresu pocztowego, może od licznika elektrycznego. Bo generalnie założenie jest takie, że płacić się ma za samą możliwość korzystania z mediów. I to będzie pierwszy punkt sporu, a awantura o opłatę zapowiada się potężna. I z góry można założyć, że zmiana będzie miała fatalny odbiór.

A minister Zdrojewski, choćby i na głowie stanął, to nie przekona zbyt wielu. I nie tylko dlatego, że nikt nie lubi, gdy mu państwo głębiej sięga do kieszeni. Problem w tym, że samo przekonanie, iż media publiczne warte są wsparcia publicznym groszem, jest zadaniem niewykonalnym. Jak np. wytłumaczyć sens tego, że z abonamentu korzysta np. Program II Polskiego Radia, i dobrze, bo oferta programowa tej stacji to w 60 proc. muzyka poważna, dla wymagającego odbiorcy - czysta żywa misja. Tyle że w prywatnej RMF Classic muzyki tego typu to aż 80 proc., ale prawa do abonamentu nie ma.

Ta paranoja widoczna jest już nawet zza ministerialnego biurka i według nowych propozycji o środki abonamentowe na programy misyjne będą mogli się starać także nadawcy prywatni. Na razie resort przewiduje, że mogliby zawalczyć o całe... 10 proc. wpływów. Albo jak przekonać, że główne kanały TVP wyróżniają się swą misyjnością, skoro tak się skomercjalizowały, że trudno je odróżnić od konkurencji.

Nad finansowaniem mediów publicznych warto się zastanowić. To, co w tej chwili mamy, funta kłaków nie jest warte, a w Europie funkcjonują różne modele. Może np. sensowna byłaby radykalna zmiana - uznanie, że media publiczne są społecznie użytecznymi instytucjami jak muzea czy teatry i - na wzór duński czy estoński - powinny być subsydiowane z budżetu. Nie powinny też emitować reklam, co by je uwolniło od ogłupiającego wyścigu o oglądalność.

Ale to nam nie grozi. Model małej, niszowej, ale wysokojakościowej telewizji naruszałby interesy zbyt wielu grup - od lobby producentów, poprzez telewizyjnych związkowców, po polityków. Dla nich duża telewizja, choćby skomercjalizowana do cna, to lepszy wehikuł dotarcia do elektoratu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska