Bioenergoterapeutę uznano winnym tego, że postępował jak lekarz, choć nie miał do tego prawa. Postawił diagnozę 6-latce, przepisał jej lek i doprowadził do tego, iż znalazła się w szpitalu.
Z dzieckiem przyszli do bioenergoterapeuty w 2012 roku rodzice, gdy dziewczynce nie pomagały syropy, przepisane przez lekarza. Krzysztofa K. znali, gdyż wcześniej sami korzystali z jego pomocy.
Krzysztof K. rozpoznał u dziewczynki bezobjawowe zapalenie płuc. Najpierw leczył ją przykładając do nich ręce, aby je wzmocnić. Przez półtora miesiąca odbyło się 11 podobnych seansów. Podczas jednej z wizyt dał on też rodzicom encorton, będący silnym sterydem i powiedział jak go dawkować.
6-latka trafiła do szpitala po tym, jak mama zauważyła u córki twardą narośl pomiędzy żebrami. Okazało się, iż był to ropniak opłucnej. Dziewczynka przeszła skomplikowaną operację. Spędziła w szpitalu pięć tygodni, w tym pięć dni leżała na oddziale intensywnej opieki. Biegli stwierdzili, że przyczyną tak poważnego stanu była zwłoka w rozpoczęciu kuracji farmakologicznej. Toruński Sąd Okręgowy odrzucił apelację oskarżonego i utrzymał w mocy wyrok pierwszej instancji, który tym samym stał się prawomocny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?