[break]
- Pracownicy ZLK w Bydgoszczy nie podjęli żadnych działań, mających na celu zweryfikowanie doniesień o zagrożeniu. (...) Przeprowadzający obchody linii kolejowej przed poważnym wypadkiem nie wykazywali zagrożeń, pomimo niedostatecznej widoczności dla prędkości 100 km/h i zbyt stromego podjazdu do przejazdu od strony prawej oraz porastającej roślinności, dodatkowo utrudniającej widoczność - czytamy w raporcie Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych.
Opublikowany 31 grudnia raport liczy 103 strony i dosłownie miażdży kolej. Jasno też podkreśla się tu brak odpowiedzialności pani Kamili, która tragicznego dnia prowadziła samochód. A przypomnijmy, że tylko jej - matce dwojga zmarłych w wypadku dzieci - prokuratura postawiła zarzuty doprowadzenia do dramatu.
Jakie zaniedbania wytyka bydgoskiemu zakładowi PKP Polskich Linii Kolejowych komisja?
Po pierwsze, zaniedbanie kwestii widoczności na przejeździe. Tor przed nim znajdował się w przekopie, roślinność przy nim sięgała 1,2 metra wysokości, a pochylenie drogi dojazdowej uniemożliwiało obserwację nadjeżdżającego pociągu. Po drugie, ZLK w Bydgoszczy nie zareagował na informację o zagrożeniu zgłoszoną przez mieszkańców (podpisy pod petycją zbierała pani Kamila). Nie przeprowadził kontroli na przejeździe pod tym kątem i nie podjął działań ograniczających ryzyko. Po trzecie wreszcie - ZLK w Bydgoszczy nie zwołał tzw. komisji przejazdowej w związku z podniesieniem prędkości na tej linii do 100 km/h.
Za przyczynę pośrednią wypadku komisja uznała natomiast: „nieskuteczny nadzór nad warunkami bezpieczeństwa na przejeździe kolejowym przez zarządcę infrastruktury (ZLK - przyp. red.), w tym niewłaściwe wykonywanie objazdów i obchodów linii kolejowej, nieidentyfikujące problemu braku widoczności”.
Pełne dramatyzmu są przytoczone w raporcie relacje maszynisty, który prowadził szynobus Arrivy, oraz matki, która kierowała autem.
- Widoczność przed zaistnieniem zdarzenia budziła wątpliwości i stwarzała zagrożenie. Były dyskusje na ten temat w środowisku maszynistów - zeznaje maszynista. - Sygnał „Baczność” podany był ok. 20 metrów przed przejazdem. W tym momencie samochód już się na nim znajdował. Pojawił się nagle, w ostatniej chwili. Z uwagi na wysoką roślinność i ukształtowanie terenu, był wcześniej niewidoczny. W ostatniej chwili przed uderzeniem w samochód widziałem kobietę, której wzrok był skierowany na nadjeżdżający pociąg.
W zeznaniach pani Kamili natomiast (ale innych osób też) pojawia się wątek wcześniejszych zagrożeń na przejeździe. Np. pielęgniarki, która ledwo uszła tu z życiem, czy rolników.
Przypomnijmy, że do dramatu na niestrzeżonym przejeździe doszło 3 czerwca ub.r. Dwoje dzieci pani Kamili - Zosia i Mateusz - zginęło tu na miejscu. Wcześniej matka sama angażowała się w walkę o zabezpieczenie tego przejazdu przez ZLK w Bydgoszczy. Bez skutku.
Więcej o raporcie w piątkowym Magazynie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?