Radość bądź rozczarowanie malowały się wczoraj na twarzach rodziców po zakończeniu rekrutacji do samorządowych placówek dla najmłodszych. Niestety, nie wszyscy zdobyli upragnione miejsca.
<!** Image 3 align=none alt="Image 189220" sub="Po zmianach zasad odpłatności przedszkola miejskie stały się znacznie bardziej atrakcyjne cenowo niż niepubliczne [Fot.: Grzegorz Olkowski]">- Zapisałam syna do pięciu przedszkoli w różnych częściach miasta i naprawdę miałam nadzieję, że się uda. Nie został zakwalifikowany do żadnego z nich - łamiącym się głosem mówi Iwona Pietkiewicz, mama 3-letniego Kamila. - To nie fair. Oboje z mężem pracujemy, w tym mieście od lat płacimy podatki i powinniśmy mieć prawo do przedszkola, które sami wybierzemy.
Podobny zawód przeżyło we wtorek wielu rodziców. Nie wszyscy dawali za wygraną.
<!** reklama>- Dzwoniłem do przedszkola pierwszego wyboru i powiedzieli mi, że syn nie został przyjęty. Miał taką samą liczbę punktów jak dwoje innych dzieci, ale komputer go nie wylosował. Ja tego tak nie zostawię - denerwuje się ojciec małego kandydata do przedszkola na Rubinkowie.
Obiektywnie bez emocji
Właśnie owo losowanie, które wydaje się być metodą najuczciwszą, wzbudza najwięcej wątpliwości rodziców. Chodzi tu o sytuacje, gdy dzieci spełniają te same kryteria, otrzymują identyczną liczbę punktów, a miejsce w placówce jest jedno. Wtedy elektroniczny system naboru, który po raz drugi wykorzystuje toruński magistrat, sam dokonuje wyboru drogą losowania.
Taki sposób rekrutacji bardzo chwalą dyrektorzy miejskich przedszkoli. Maria Lamparska-Borowicz, prowadząca PM nr 16 przy ul. Sucharskiego, twierdzi, że ułatwia on pracę skromnej przedszkolnej administracji.
- Rodzice zapoznają się z ofertą edukacyjną i dokonują wyboru. Kwalifikacja odbywa się zgodnie z kryteriami, wszystko jest jasne i nie powinno budzić wątpliwości - mówi. - To także chroni nas przed wysłuchiwaniem niesłusznych oskarżeń. Doskonale rozumiem zdenerwowanych rodziców, ale ich bezpodstawne zarzuty naprawdę nie były miłe.
Toruńska „szesnastka” prowadzi oddziały integracyjne dla dzieci niepełnosprawnych, gdzie rekrutacja z oczywistych względów odbywa się poza systemem. W tym roku do tego przedszkola nie przyjęto tylko piątki dzieci, których rodzice wskazali tę placówkę jako przedszkole pierwszej preferencji.
Wciąż są szanse
W Przedszkolu Miejskim nr 4 na Bydgoskim Przedmieściu elektroniczny system naboru odrzucił kandydatury 27 dzieci. Zakwalifikowano tam natomiast 41 trzyletnich maluchów.
- Rodzice, którym się nie powiodło, są mocno rozczarowani. Mamy tu przypadki, że o miejsce ubiegały się spokrewnione ze sobą maluchy, by np. cioteczne rodzeństwo mogło chodzić ze sobą do tej samej grupy. Cóż, jednym się udało, a innym nie - mówi Hanna Jankowska, dyrektor PM nr 4. - Ale mam też dobrą wiadomość. Zostały nam wolne miejsca w grupie 5-latków.
Takich pozytywnych informacji w najbliższych dniach może być znacznie więcej.
- Rodzice, których maluchy zostały zakwalifikowane do przedszkoli, muszą potwierdzić, że będą tam one uczęszczać. W innym razie miejsce przepada - przypomina Janusz Pleskot, p.o. dyrektora Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Torunia.
Mają na to czas do 14 maja. Wtedy też opublikowane zostaną informacje o pozostałych wolnych miejscach w miejskich przedszkolach i podstawówkach, prowadzących oddziały dla maluchów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?