Obejrzyj: Odkrywamy Toruń. Tajemnice Lewobrzeża
Zawodowo? Menadżer w firmie zagranicznej. Prywatnie? Facet po przejściach, zaangażowany w opiekę nad córkami. Hobbystycznie? Pasjonat sportu i fotografii. Ale na przejściu granicznym w Hrebennem czy innych, które od lutego odwiedził wielokrotnie, zdjęć nie robił. Nie byłby w stanie fotografować udręczonych wędrówką kobiet i dzieci...
"Za pierwszym razem wiedziałem tylko, że jadę w kierunku Przemyśla"
W czwartek, 24 lutego, był w takim samym szoku jak miliony Polaków, do których dotarła wiadomość o tym, że Rosja zaatakowała Ukrainę. W piątek, 25 lutego, szukał przez cały dzień informacji w sieci o tym, jak można pomóc. Potem pół nocy nie spał.
- 26 lutego rano spakowałem do auta dwa śpiwory, jakieś ciuchy "dorosłe" i ubranka dziecięce, jedzenie, słodycze i... ruszyłem w drogę. Wiedziałem tylko, że jadę na granice i kieruję się na Przemyśl - opowiada.
- Uwaga! GIS wycofał te produkty ze sklepów! Masz je w domu? Wyrzuć!
- Dryła: "Z zawodnikiem reprezentującym morderców się nie gra, nie podaje ręki"
- Wielka radość w Czerniewicach! Matka z Ukrainy, 4 dzieci i psy wreszcie dotarli
- "W żyłach mojego syna płynie ukraińska krew". Przejmujący wpis Wojciecha Szczęsnego
W trasie Mariusz Sarzyński systematycznie zaglądał do internetu. Szukał wskazówek na tworzących się dopiero wtedy grupach pomocowych Na Facebooku. To stąd na początku miał wskazówki, że np. na przejściu granicznym w Hrebennem do odbioru będzie matka z dziećmi, która przewieźć trzeba w głąb kraju.
Taki był początek. Potem tych kursów do granicy i od granicy - z ukraińskimi uciekinierami wojennymi - było więcej. Woził, także do Torunia, maksymalnie wyczerpane kobiety i dzieci, ale zdarzyli się też dwaj... Ekwadorczycy, którzy pracowali przed wojną w Kijowie.
"Oddali mi swoje 12-letnie córki, a sami wrócili walczyć"
Są historie, które wstrząsnęły nim do głębi. Oto jedna z nich.
- Komunikat odebrałem taki: "Do przewiezienia dwie osoby z Hrebennego do Torunia". Pojechałem. Spodziewałem się matki z dzieckiem. Tymczasem byli to rodzice, którzy oddali mi swoje dwie 12-letnie córki, a sami wrócili na Ukrainę walczyć. Mnie, całkowicie obcemu człowiekowi, nieogolonemu łysolowi w czarnym BMW... Jak bardzo trzeba się bać o los swoich dzieci, by ten strach okazał się mniejszym niż powierzenie dzieci nieznanemu człowiekowi z innego kraju? Ta myśl nie daje mi spokoju do dziś - opowiada torunianin.
Polecamy
Dziewczynki w wieku starszej córki Mariusza Sarzyńskiego bezpiecznie dowiózł do Torunia. Znalazły bezpieczny dom u rodziny pod miastem.
Kolejna sytuacja, która wryła mu się w pamięć? Ukrainka z dwoma synami w wieku 4 i 10 lat, do odebrania ze wsi już po polskiej stronie granicy. Schronienia udzielili im polscy gospodarze. Serdecznego, ale rodzina nie mogła tam zostać dłużej. Dlaczego?
- Okazało się, że młodszy chłopiec ma nowotwór, jest po chemioterapii i wymaga pilnie dalszego leczenia. Znalazło się dla nich lokum i szansa na terapię aż w Gdyni. Pojechaliśmy. To była moja najdłuższa trasa: od granicy nad morze. Zatrzymywaliśmy się, ale drogę pokonaliśmy w ciągu 9 godzin. W podróży dowiedziałem się, że mąż tej kobiety poszedł walczyć, a w sąsiedztwo domu jej rodziców uderzyła bomba - wspomina.
Tyle twarzy, tyle historii...
Polecamy
Więcej o kursach Mariusza Sarzyńskiego z Torunia i innych ludziach dobrej woli, którzy po 24 lutego rzucili wszystko, by pomagać Ukraińcom - w piątkowym Magazynie "Nowości".
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?