<!** Image 2 align=left alt="Image 213859" sub="Ryszard Warta">Czy można sobie wyobrazić całkiem spory europejski kraj bez telewizji i radiofonii publicznej? Od ostatniego wtorku już można. Rach-ciach i grecki rząd zlikwidował ERT, czyli państwowy koncern radiowo-telewizyjny. Ponad 2,5 tysiąca pracowników na bruk. Część z nich wróci do pracy w tworzonej od podstaw nowej spółce, ale już na nowych zasadach. Wszystko to w ramach cięć zatrudnienia w nienormalnie rozdmuchanym greckim sektorze publicznym. Już słychać wielkie oburzenie.
Warto jednak posłuchać też cytowanego przez różne media rzecznika greckiego rządu, Simosa Kedikoglou. Nazwał on ERT bezmiarem marnotrawstwa, wyliczał, że państwowy koncern kosztuje trzy do siedmiu razy więcej i ma cztery do sześciu razy więcej personelu, ale jedynie połowę oglądalności prywatnych stacji, mówił też, że gdy zwykli Grecy zdolni są do poświęceń, nie może być świętych krów.
Czy ERT coś państwu przypomina? Trzy lata temu „Rzeczpospolita” wyliczała, że na jeden procent oglądalności w Polsacie pracuje 14 pracowników, w TVN - 70, a w TVP aż 102 osoby. Trochę czasu już minęło, ale nie wydaje mi się, żeby nauki płynące z tamtej kalkulacji jakoś się szczególnie zdezaktaulizowały. Nam tak radykalne kroki nie grożą. Ciekawe, jak długo.
O pieniądzach w mediach, ale trochę innych, głośno też po środowej publikacji „Gazety Wyborczej”, która zestawiła partyjne wydatki PO i PiS. Na liście są także ludzie związani z mediami. Według „GW”, po kilka tysięcy na usługach dla PO zarobili m.in. publicyści
Krzysztof Burnetko czy Aleksander Kaczorowski.
<!** reklama>
Także PiS płacił ludziom związanym z mediami, co dało Sewerynowi Blumsztajnowi wdzięczną okazję, by pryncypialnie skrytykować i dziobnąć sztychem drwiny Krzysztofa Skowrońskiego, prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, że niby to Skowroński taki niezależny i niepokorny partyjne pieniądze bierze.
Kto wie, czy Blumsztajn nie przeholował, bo z tekstu w „GW” nie można się dowiedzieć, za co dokładnie były te 143 tys. Jeśli Skowroński - jako publicysta - dorabia za partyjne pieniądze, to rzeczywiście jego niezależność staje się kwestią dyskusyjną. Co innego jednak, gdyby chodziło np. o zapłatę za publikowanie w internetowym radiu czy portalu wnet - których Skowroński jest nie tylko prezesem, ale i głównym udziałowcem - płatnych materiałów reklamowych. To trochę tak, jakby zarzucać Blumsztajnowi, że korzystał z partyjnych pieniędzy, bo przecież Agora także nieraz zarabiała na publikacji materiałów wyborczych.
Ciekawy do pogłówkowania jest też przykład Stanisława Janeckiego. Według „GW”, Janecki miał zarobić na usługach PR dla PiS 40 tysięcy zł. Publicysta - piarowcem partii, i to jeszcze za kasę? Brzmi to fatalnie, prawda? Tymczasem na Twitterze Janecki tłumaczy, że gdy brał zlecenia od PiS, nie był akurat dziennikarzem, a pieniądze były mu potrzebne na ratowanie życia chorej córki. Tak to jest z tymi pieniędzmi. Ani szczęścia nie dają, ani łatwych interpretacji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?