Bandyci rabują bezczelnie i to nawet w biały dzień. Tylko w piątek niezidentyfikowani mężczyźni napadli na dwie placówki, z których ukradli pieniądze. Pracownicy wciąż nie mogą otrząsnąć się z szoku.
<!** Image 3 align=none alt="Image 189152" >W Toruniu dochodzi do kolejnych napadów na agencje bankowe. Złodzieje są coraz bardziej bezkarni, a policja bezradnie rozkłada ręce. Tylko w tym roku obrabowano już trzy takie punkty. Scenariusz jest zawsze ten sam. Ciche osiedle, mała agencja, w środku same kobiety.
Tak było również 4 maja. Chwilę po godzinie jedenastej do placówki pożyczkowej przy ulicy Jamontta wszedł mężczyzna w średnim wieku, który po chwili wyciągnął przedmiot przypominający broń i zaczął grozić dwóm pracownicom. Te w obawie o swoje życie oddały mu pieniądze. <!** reklama>
- Usłyszeliśmy dopiero sygnał syreny policyjnej - opowiadają właściciele pobliskiego sklepu spożywczego. - Nikt nie krzyczał, nie wzywał pomocy. Jak gdyby nigdy nic - tłumaczą.
Zmowa milczenia
W trakcie napadu oprócz dwóch pracownic w placówce była również klientka. Świadkowie o wydarzeniach nie chcą jednak rozmawiać. - To jest dla nas straszna trauma, proszę zrozumieć.
Napastnik zabrał z kasy kilka tysięcy złotych. Według świadków jest to mężczyzna w wieku około 40 lat, postawny.
To jednak niejedyny napad, jaki miał miejsce tego dnia. Po drugiej stronie miasta - w placówce Banku Ochrony Środowiska przy Szosie Chełmińskiej - również doszło do kradzieży. - Około godziny 13.35 nieznany dotąd sprawca po wejściu do budynku banku podszedł do biurka i zagroził użyciem siły, przez co zmusił kasjerkę do otwarcia szuflady. Następnie ukradł z niej pieniądze i wyszedł z budynku - mówi Wioletta Dąbrowska, rzeczniczka prasowa Miejskiej Komendy Policji w Toruniu.
Nikt nic nie widział
Tu również nikt z mieszkańców ani okolicznych przechodniów niczego nie zauważył.
- Jestem zdziwiony, bo to bardzo ciche osiedle, nad bankiem są mieszkania. Nic nie słyszeliśmy, nie włączył się alarm. Widziałem, jak pracownica otwiera bank, a potem okazało się, że doszło do napadu. Coś strasznego - mówi jeden z mieszkańców.
Pora skończyć z bezkarnością
Czarna seria napadów na placówki bankowe trwa, a napastnicy wciąż są poszukiwani. Pod koniec stycznia do napaści na kasjerki doszło na Szosie Lubickiej w placówce Banku Spółdzielczego. Sprawcy do dzisiaj nie odnaleziono, mimo że znane są personalia. Policja wytypowała podejrzanego o przeprowadzenie tego napadu dzięki monitoringowi. Według naszych nieoficjalnych informacji, mężczyznę na zdjęciu z banku rozpoznał jeden z funkcjonariuszy. Zdaniem prowadzących śledztwo, jest nim 23-letni Paweł Murawski.
W piątek doszło do kolejnych kradzieży. Czy ostatnie napady można łączyć? Wydaje się, że nie. Napastnicy są w różnym wieku i innej postury. To, co łączy wszystkie sprawy, to scenariusz działania złodziei i fakt, że wszyscy przebywają na wolności.
Tak wyglądali bandyci
Napastnik z ul. Jamontta miał ok. 40 lat, 190 cm wzrostu, włosy krótkie i jasne.
Napastnik z Szosy Chełmińskiej miał ok. 20 lat, 175 cm wzrostu, włosy krótkie i jasne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?