Nie tylko pstrykają fotki

Grudziądzanie, jak większość Polaków, zarzucają strażnikom miejskim, że ci swoją uwagę skupiają jedynie na obsłudze fotoradarów. Jak jest w rzeczywistości?

<!** Image 2 align=none alt="Image 186723" sub="Urządzenie rejestrujące na skrzyżowaniu Piłsudskiego i Sikorskiego działa od października 2010 roku. Od tego czasu liczba zdjęć w tym miejscu znacznie zmalała Fot.: Karol Piernicki">- Ostatnio dużo się mówi, że Straż Miejska postawiła na fotoradary, a innymi sprawami już się nie zajmuje. Chyba nie takie było jej pierwotne przeznaczenie - mówi Artur (nazwisko do wiadomości redakcji), przedstawiciel handlowy z Grudziądza. - Wiadomo, że wiele osób nie jeździ przepisowo i te fotoradary to niezła maszynka do pozyskiwania pieniędzy. Strażnicy powinni jednak zajmować się także innymi problemami, do czego są zobowiązani. Poza tym nie jestem do końca przekonany, czy fotoradary poprawiają bezpieczeństwo na drogach. Niektóre z nich przydałoby się najpierw wyremontować.

Grudziądzcy mundurowi odpierają zarzuty, a na dowód podają liczby. W ubiegłym roku odnotowali 21 tysięcy wszystkich wykroczeń, a tylko niespełna 7 tysięcy z nich dotyczyło spraw komunikacyjnych. Na tę liczbę złożyły się mandaty za niestosowanie się do znaków i zdjęcia z fotoradarów oraz urządzenia rejestrującego przejazd na czerwonym świetle na skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Sikorskiego. Ta druga grupa wykroczeń zamknęła się w liczbie 4 tysięcy. Wszystkich mandatów w ubiegłym roku municypalni wystawili prawie 6 tysięcy, a połowa z nich dotyczyła spraw porządkowych. Po około 800, to były mandaty za zdjęcia z fotoradaru i urządzenia rejestrującego.

- Postrzeganie Straży Miejskiej może być mylny z uwagi na powstające małe straże gminne, często przy przelotowych trasach, które faktycznie nastawione są na zyski z robienia zdjęć nieprzepisowo jeżdżącym kierowcom - uważa Henryk Januszewski, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Grudziądzu. - U nas jest jednak inaczej i na pewno - przy robieniu zdjęć fotoradarami - nie idziemy na ilość. Poza tym ustawienie masztów wyraźnie pokazuje, że liczba wykroczeń w tych miejscach znacznie maleje. Ma to zatem bezpośredni wpływ na poprawę bezpieczeństwa.

Ponad dwa lata temu na skrzyżowaniu Piłsudskiego i Sikorskiego ustawione zostało urządzenie, które robiło zdjęcia kierowcom przejeżdżającym na czerwonym świetle. W początkach jego działania na tym przewinieniu łapało się średnio 15 kierowców dziennie. Dziś ta liczba waha się od dwóch do pięciu. Tylko przez trzy ostatnie miesiące 2010 roku urządzenie, które wkrótce zostanie dodatkowo zaopatrzone w mechanizmy określające prędkość pojazdów, zrobiło 1,2 tysiąca zdjęć. W całym 2011 roku tego typu wykroczeń było 1,8 tysiąca.

- Również na Hallera, gdzie stoją dwa maszty, widzimy znaczą poprawę, choć zdarzają się jeszcze tacy, którzy z premedytacją jeżdżą nawet po sto kilometrów na godzinę - mówi Henryk Januszewski. - Mamy do dyspozycji jeden przenośny fotoradar. Jego ustawienie konsultujemy zawsze z policją. Stawiamy go tylko w tych miejscach, w których ona to zaleca.

Z tego urządzenia zdjęcia najczęściej napływają z ulic Warszawskiej, Chełmińskiej i Szosy Toruńskiej. Te drogi mają długie proste, ale dość dużo jest tam przejść dla pieszych, zjazdów i wjazdów do zakładów oraz zatoczek autobusowych.

Na co idzie kasa z fotoradarów?

• Pieniądze z wykroczeń uwiecznionych przez fotoradar nie zasilają budżetu Straży Miejskiej.
• Wszystkie zyski kierowane są do gminy, która środki najczęściej przeznacza na remonty i poprawę jakości grudziądzkich dróg.