Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemoralna propozycja?

Karolina Rokitnicka
Burmistrz Roman Tasarz upublicznił nagranie, z którego wynika, że starosta Wojciech Kwiatkowski angażuje się w sprawy miasta. A że robi to w sposób specyficzny, o sprawie została zawiadomiona prokuratura.

Burmistrz Roman Tasarz upublicznił nagranie, z którego wynika, że starosta Wojciech Kwiatkowski angażuje się w sprawy miasta. A że robi to w sposób specyficzny, o sprawie została zawiadomiona prokuratura.

Nagrania w gabinecie starosty dokonał w lipcu tego roku radny miejski Jacek Mizikowski: - Propozycję starosty odebrałem jako szantaż i próbę przekupstwa. Funkcje w radzie wiążą się z dodatkowymi pieniędzmi, nie można tym żonglować.

Podczas feralnej rozmowy nie tylko wobec Mizikowskiego starosta stosował niewybredne metody. Mówił, m.in.: „umówiłem się z posłem Zbonikowskim, aby się od rady odpier....”, „do naszej grupy czterech dojdzie Alek, Jarek...”, „Rychu oddałby komisje rewizyjną”. Sekretarz dodał, że jego miejsce zająłby „Piątek”.

- Gdy wspomniałem o nieporozumieniu z radną Grzywińską, starosta rzucił: „Hanię opier..., żeby Jacka nie denerwowała. To mnie poruszyło i zszokowało. Wiele osób jest staroście podporządkowanych. Długo zastanawiałem się, co zrobić z nagraniem. Bałem się konsekwencji, nagonki na mnie i moją rodzinę. Jednak już na lokalnych forach pojawiły się wpisy na nasz temat. Starosta nie odpuścił. Po rozmowie w urzędzie zadzwonił jeszcze do mnie, nie ze swojego numeru, wyzwał mnie, straszył, że będąc „parówą burmistrza” nie poradzę sobie. Przez działanie starosty w ostatnich tygodniach zrobiło się zamieszanie w mieście. Gdy zrezygnował z funkcji przewodniczącego Jarosław Zakrzewski i CDG wystawiło na jego następcę Hannę Grzywińską, którą starosta może „opier...”, uznałem, że to nagranie musi ujrzeć światło dzienne - dodaje Mizikowski.

Radny przyznaje, że miał moment, by z mandatu zrezygnować i wycofać się z samorządu. Postanowił jednak walczyć. W nagraniu starosta nazywa burmistrza bydlęciem, chamem, gwałcicielem. Jasno też mówi o swoich celach - „Chcemy przyatakować Romana”, „Piątek wziąłby wszystko na siebie, zaczął ich jeb..”. Samemu Mizikowskiemu sugeruje, że zostanie odwołany z funkcji wiceprzewodniczącego rady i proponuje mu stanowisko szefa lub wiceszefa komisji. - Język starosty jest na poziomie gwary więziennej. Pomawia i obraża mnie. To boli, gdy mówią to ludzie, których wciągało się do samorządu i polityki - mówi Roman Tasarz.

Przypomnijmy, że starosta Wojciech Kwiatkowski był wiceburmistrzem w Golubiu-Dobrzyniu, zastępcą Romana Tasarza. Sekretarz powiatu Rafał Malinowski był kierownikiem wydziału infrastruktury w Urzędzie Miasta.

- Ważniejsze jest jednak to, że obaj panowie grają nie fair, manipulują, dezorganizują naszą pracę. Mamy do zrobienia duże inwestycje, trwają prace wodno-kanalizacyjne, największe przedsięwzięcie w ostatnich latach w Golubiu-Dobrzyniu, zaraz ruszy budowa hali, a my musimy poświęcać czas i energię na odpieranie chorych ataków, tylko dlatego że ludzie starosty mają nas „jeb...” i wykorzystują do tego gazetę, w której do niedawna miała udziały żona starosty, a teraz jego przyjaciele - nie kryje wzburzenia Tasarz.

Skąd ta nienawiść? - Starosta mówi, że gnębię 10 osób z jego otoczenia. Nie wiem o kogo chodzi. Podejrzenia mam do trzech osób, które straciły prace w miejskich jednostkach. To wszystko, takie decyzje podjęli kierownicy. Żadnego gnębienia nie było. Ponadto konflikt zaostrzył się, gdy miasto nie dało się wmanewrować w „załatwianie” prywatnych interesów starosty. W ubiegłym roku sekretarz powiatu przyniósł wniosek od żony starosty, że miasto miało poświadczyć, że zwalnia ją z budowy parkingu przy nowym budynku handlowo-usługowym przy banku. My oczywiście wniosek oddaliśmy, bo na sąsiednich działkach nie ma parkingu. Wtedy się zaczęło - mówi burmistrz.

W związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa przeciwko działalności samorządu terytorialnego, radny Jacek Mizikowski oraz burmistrz Roman Tasarz w piątek złożyli zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Toruniu.

Co na to starosta? - To nagranie to kradzież mojej prywatności. Zostało zrobione bez mojej wiedzy. Nie wiem nawet kiedy i gdzie. Z Jackiem znam się od dziecka, więc pozwoliłem sobie na wulgarność. Wiem, że równie soczyście w zamkniętych kręgach mówi o mnie burmistrz. Ja i moje środowisko jesteśmy przez niego notorycznie atakowani. Stąd konflikt. Jeśli chodzi o same ustalenia, to wychodzę z założenia, że negocjować trzeba wszystko. Negocjacje to normalna rzecz. Tak ustala się poszczególne stanowiska. Nie steruję i nie chcę sterować ludźmi, ale są osoby, do których mogę zwrócić się z prośbą. Z Hanną Grzywińską chodziłem do jednej klasy, znam ją i wiem, że się nie obrazi, jak poproszę ją, by porozumiała się z Jackiem Mizikowskim.<!** reklama>

Burmistrz ucina krótko: - Takie negocjacje to nie jest normalna rzecz. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Starosta „negocjował” tak z wieloma osobami. Czy mają odwagę, by o tym mówić?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska