Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieobecności w szkołach w Toruniu więcej niż zwykle. "Gdyby nie było koronawirusa, córka już dawno wróciłaby na zajęcia"

Justyna Wojciechowska-Narloch
Justyna Wojciechowska-Narloch
W placówkach oświatowych nie mogą się pojawiać osoby z widocznymi objawami infekcji. Dotyczy to nie tylko uczniów, ale także pracowników. To ma wpływ na stale obniżającą się frekwencję. Jednych rodziców to bardzo cieszy, innych wprost przeciwnie
W placówkach oświatowych nie mogą się pojawiać osoby z widocznymi objawami infekcji. Dotyczy to nie tylko uczniów, ale także pracowników. To ma wpływ na stale obniżającą się frekwencję. Jednych rodziców to bardzo cieszy, innych wprost przeciwnie fot. Polska Press
Już nawet zwykły katar czy drobne drapanie w gardle mogą wykluczyć dzieci z uczestnictwa w zajęciach w przedszkolu bądź szkole. W placówkach oświatowych nie mogą się bowiem pojawiać osoby z widocznymi objawami infekcji. Dotyczy to nie tylko uczniów, ale także pracowników. To ma wpływ na stale obniżającą się frekwencję. Jednych rodziców to bardzo cieszy, innych wprost przeciwnie.

Coraz więcej nieobecności w szkołach! Czy to strach przed izolatoriami?

10-letnia Zuza od tygodnia nie chodzi do szkoły. Dziewczynka nie jest poważnie chora, nie może się jednak pozbyć uciążliwego kataru i ataków suchego kaszlu.

- Gdyby nie było koronawirusa, córka już dawno wróciłaby na zajęcia. Nic poważnego jej nie jest, a w domu się nudzi i traci to, co inni robią w szkole. Nie mogę jej jednak puścić na lekcje, dopóki objawy nie ustąpią. Wychowawczyni wyraźnie mi napisała przez e-dziennik, że nie wszyscy przechodzą obojętnie wobec objawów przeziębienia, a córka może skończyć w szkolnym izolatorium – opowiada nam Ewa, mama dziesięciolatki.

ZOBACZ TAKŻE: Biorą rok wolnego, boją się zakażenia. Ponad 800 nauczycieli mniej w województwie łódzkim

Z katarem i kaszlem do izolatorium!

Wśród procedur dotyczących bezpieczeństwa antycovidowego na pierwszym miejscu stawiane jest rzeczywiście wpuszczanie do obiektów oświatowych wyłącznie osób, u których nie występują żadne objawy infekcji. Dotyczy to w takim samym stopniu dzieci i młodzieży, jak i szkolnego personelu. Jeśli w trakcie trwania zajęć ktoś zacznie kichać, pojawi się u niego gorączka czy katar, może trafić do izolatorium. Takie pomieszczenie musi znajdować się w każdej placówce. O stanie zdrowia informowani są rodzice, którzy mają obowiązek jak najszybciej zabrać dziecko ze szkoły czy przedszkola. By uniknąć takich alarmowych sytuacji, wielu z nich zostawia w domach nawet lekko przeziębione dzieci.

- Kilka dni temu po chorobie do szkoły wróciła jedna z uczennic. Rodzice byli przekonani, że kryzys został już zażegnany. Tymczasem podczas lekcji dziewczynka znów źle się poczuła i trafiła do pielęgniarki. Nie było potrzeby korzystania z izolatorium, bo powiadomiona przez szkołę mama przyjechała po córkę natychmiast. Uczennica pozostaje w domu, żeby się doleczyć – opowiada Adam Orgacki, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 31 na Rubinkowie.

Czytaj także

Szkolne procedury antycovidowe mają zwolenników

To nienaginanie obowiązujących procedur i konsekwencja ich przestrzegania w szkołach ma wielu zwolenników.

- Jeszcze kilka miesięcy temu puszczanie zakatarzonych i kichających dzieci do przedszkola czy szkoły zdarzało się nagminne. Rodzice czuli się usprawiedliwieni, bo przecież musieli iść do pracy, nie mieli z kim zostawić pociechy. To było nie fair wobec innych, których dzieci były narażone na infekcję. Teraz te nieodpowiedzialne zachowania zostały ucięte i to mnie bardzo cieszy – mówi Michał, nasz Czytelnik i ojciec dwóch córek 9-letniej Natalii i 4-letniej Klementyny.

Głos pana Michała wpisuje się w to, co dyrektor Orgacki usłyszał po pierwszej szkolnej wywiadówce.

- Rodzice są zadowoleni z tych wszystkich obostrzeń, nie przeszkadza im, że tak bardzo pilnujemy procedur – dodaje.

A co z frekwencją w szkołach? Z tym bywa różnie. W niektórych placówkach – jak w SP nr 31 na Rubinkowie – jest ona tylko nieco niższa niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Podobne spostrzeżenia mają w SP nr 4 przy ul. Żwirki i Wigury. Natomiast Grzegorz Bortnowski, dyrektor SP nr 8 na Rubinkowie dostrzega, że nieobecności jest nieco więcej niż zwykle o tej porze. W poprzednich latach z powodu choroby na lekcjach w każdej klasie brakowało 2-3 osób, teraz brakuje ich 4-5. Zauważa też coś jeszcze.

Polecamy

- Końcówka września to był zawsze lawinowy wzrost przeziębień i tego typu infekcji. Jak na razie nic takiego się nie dzieje. Przypuszczam, że pozytywne skutki przynosi noszenie maseczek, dystans społeczny oraz częste mycie rąk – mówi Bortnowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska