Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olga Szomańska: "Jestem na etapie dużych zmian w swoim życiu". Aktorka zaśpiewa w sylwestra na Jordankach

Michał Fudali
Michał Fudali
Olga Szomańska
Olga Szomańska Nadesłane
Z Olgą Szomańską, piosenkarką, aktorką, która w tym roku zaśpiewa w sylwestra na Jordankach w Toruniu rozmawia Michał Fudali

Pani związki z Toruniem od pewnego czasu są mocniejsze między innymi przez osobę menadżera

Tak to prawda. W Toruniu mam przyjaciół z Sikorski Art&Beauty. Od ponad dwóch miesięcy moim menedżerem jest Tomasz Skowroński.

Jak doszło do waszego spotkania?

Rok temu brałam udział na Jordankach w wydarzeniu "Nocny Patrol". Tam poznałam Andrzeja Sikorskiego i Tomasza Skowrońskiego twórców marki Sikorski Art&Beauty. Od razu między nami narodziła się niesamowita nić sympatii. Czujemy się w swoim towarzystwie tak, jakbyśmy znali się od zawsze. I kiedy w lipcu rozstałam się ze swoją menadżerką to wiedziałam, że jedyną osobą, która najlepiej mogłaby zająć się moimi interesami jest Tomek. Tomek razem z Andrzejem, który jest wyjątkowym fryzjerem, jeździli na moje koncerty. Dbali o mój wygląd. W dzisiejszych czasach nie wystarczy tylko dobrze śpiewać. Trzeba jeszcze dobrze wyglądać na scenie.

Efektem tej współpracy jest między innymi Pani metamorfoza?

Tak, na początku grudnia ścięłam włosy. Po raz pierwszy od 40 lat, które skończyłam w listopadzie, mam tak krótko ścięte włosy i czuję się z nimi rewelacyjnie.

Polecamy

Ta zmiana zewnętrzna idzie w parze z Pani zmianą wewnętrzną?

Absolutnie. 40 lat to taka liczba, która daje do myślenia i skłania do pewnych podsumowań. Jestem na etapie dużych zmian w swoim życiu. Przede wszystkim polubiłam siebie. Kiedy rok temu wydawałam płytę "Ja lubię", wiedziałam już, że to jest prawda. Że ja lubię żyć, lubię siebie, swoich bliskich, kłopoty w swoim życiu, to co robię i gdzie zaszłam. I teraz kiedy skończyłam 40 lat, wydaje mi się, że jestem w dobrym momencie, żeby zacząć być naprawdę sobą, bez tego ciężaru czy to się komuś podoba czy też nie.

To słychać w Pani piosenkach. Moim zdaniem jest w nich także jakaś tęsknota za bezinteresowną miłością

Ta płyta stworzona została z ogromnej potrzeby pokazania miłości. Miłości na różne sposoby. Jestem wdzięczna wszystkim znakomitym artystom, którzy razem ze mną pracowali przy jej nagraniu. Szeroko pojęty showbiznes to jest trudny świat i ciężko się w nim utrzymać. Czasami jest się 5 minut na górze, potem spada się bardzo długo i trudno znowu wejść na szczyt. Wydaje mi się, że ja konsekwentnie przez cale życie ciężko pracuję z wielką pokorą. Dzięki temu udaje mi się otaczać wspaniałymi ludźmi, którzy chcą ze mną pracować. Płyta jest przepełniona miłością i tęsknotą, ponieważ tak wygląda całe nasze życie i staram się to oddać w swoich tekstach.

Trudniej komponuje się muzykę czy pisze teksty?

Teksty piszę szybko. One we mnie są. Większość moich piosenek napisałam z moim przyjacielem Jackiem Subociałło. Mamy takie ponadwymiarowe porozumienie. Gramy ze sobą wiele lat. Znamy się ponad dwadzieścia. On siada do fortepianu i ja przy nim piszę tekst, który czasami wymaga drobnych poprawek, ale często nie. Dopełniamy się muzycznie.

Często pierwsze skojarzenie z Pani osobą to śpiewająca aktorka. Takie zaszufladkowanie denerwuje Panią?

Śpiewanie jest moją największą miłością. Nie potrafię bez tego żyć. Czasami ludzie zadają mi pytanie, co bym wybrała aktorstwo czy muzykę. Absolutnie nie muszę wybierać. Muzyka jest we mnie i towarzyszy mi cały czas. Byłabym bardzo nieszczęśliwa, gdybym nie mogła śpiewać. Lubię także grać, więc jestem szczęśliwa, że mogę to wszystko łączyć.

Czyli Pani gra w serialach i śpiewanie piosenek nawzajem się dopełniają. Nie bez znaczenia jest tu chyba także aspekt ekonomiczny

Trzeba przyznać, że te dwie artystyczne dziedziny, na których stoję pomogły mi zwłaszcza w pandemii, kiedy było tak trudno. Artyści nie mieli szansy występowania na scenie, bo wszystko było zamknięte. Na szczęście wtedy nagrywaliśmy kolejne odcinki seriali, więc to mnie na pewno finansowo uratowało. Ale ja robię bardzo dużo różnych rzeczy. Śpiewam, tworzę muzykę, piszę, jeżdżę z koncertami. Gram w różnych serialach, pracuję w teatrach muzycznych. Nagrywam dubbing, więc moja działalność artystyczna jest wielowątkowa. Wszystkie dziedziny swojego życia lubię i ciężko byłoby z czegoś zrezygnować.

Polecamy

Takie życie zabiera też mnóstwo czasu. Jak udaje się łączyć życie prywatne z zawodowym?

W życiu artysty często tak jest, że są okresy bardzo intensywnej pracy i czas, kiedy tygodniami nic albo niewiele się dzieje. W każdym z tych okresów staram się być stuprocentową matką. Jak wracam z wielkiego koncertu w dalszym ciągu jestem mamą. Pilnuję, by moje dziecko ćwiczyło na perkusji, zrobiło język polski, denerwuję się, że nie powiedział mi o tym, że ma dyktando. Załatwiam różne rzeczy. Ja jestem bardzo zżyta z moim synem. Przez pierwsze trzy lata uczestniczył we wszystkich moich koncertach. Muszę przyznać, że mojego syna prawie urodziłam w Toruniu. Ostatni koncert zaśpiewałam w dziewiątym miesiącu ciąży podczas Festiwalu Piosenki i Ballady Filmowej. Prosto z koncertu pojechałam do Warszawy i od razu trafiłam do szpitala, gdzie urodziłam Władka. Gdyby się trochę pośpieszył pewnie urodziłby się w Toruniu.

Współpracuje Pani z czołówką polskich kompozytorów i artystów. Śpiewała Pani wielki przebój Piotra Rubika "Niech mówią, że to nie jest miłość". Występowała m.in. na scenie z Andreą Bocellim.

Piotr Rubik był na początku mojej kariery. Zapoczątkował ogromne zmiany w moim życiu. Zagrałam mnóstwo koncertów z wybitnymi muzykami w Polsce i świecie. Dostaliśmy wiele nagród za "Niech mówią, że to nie jest miłość" i ja nie mam zamiaru się od tego odcinać. Jeśli mnie jako Oldze Szomańskiej uda się kiedykolwiek odnieść taki sukces, jaki zdobyłam wtedy, gdy współpracowałam z Piotrem Rubikiem, to sama będę mogła sobie pogratulować. Co prawda cały czas trzyma się mnie, a właściwie mojego syna kawał "Twoja stara klaszcze u Rubika", ale traktuję to humorystycznie i wiem jak wiele zawdzięczam Piotrowi. Bardzo cenię sobie również to, że mam w swoim gronie wybitnych kompozytorów, aranżerów jak Adam Sztaba, Leszek Możdżer i wielu innych. To są po prostu cudowni ludzie.

Polecamy

Czy energia miejsca ma dla artysty znaczenie. Inaczej się gra koncert dla wielkiej widowni, a inaczej dla małej?

Energa miejsca ma znaczenie, ale większe znaczenie ma to, jak my podchodzimy do swojego zawodu i publiczności. Ja, kiedy wyjechałam z domu rodzinnego, zaczęłam pracować w teatrze Roma i od razu grałam w dwóch wielkich tytułach "Grease" i " Miss Saigon". Potem coś się posypało i musiałam wrócić do Wrocławia na garnuszek rodziców. Wróciłam do swojego pokoju i miałam do wyboru albo nic nie robić, albo jako wykształcona skrzypaczka znaleźć pracę w zawodzie. To nie wchodziło jednak w grę, bo z tym instrumentem nie jest już mi po drodze. Zaczęłam więc śpiewać na weselach, różnych imprezach. Grałam z wieloma wybitnymi muzykami. Proszę mi wierzyć, że jeżeli chodzi o podejście, to nie ma znaczenia czy się gra na stadionie, czy na weselu. Jeśli robi to się z pasją i traktuje się widza wyjątkowo, to również na weselu może być świetny koncert i tak to traktuję. Występuję na wielu cudownych scenach, ale zawsze najważniejszy jest widz. Zdarzyło mi się grać dla 10 osób nie dlatego, że był to zamknięty koncert tylko dlatego, że tyle z różnych przyczyn sprzedało się biletów. I co miałam robić? Śpiewałam dla tych słuchaczy najlepiej, jak potrafię. I po tym koncercie podchodzili do mnie ludzie i dziękowali za wspaniały występ.

Powiedziała Pani, że nie chciała już grać na skrzypcach. Szkoła muzyczna potrafi zabić miłość do instrumentu?

Wydaje mi się, że ja od zawsze wiedziałam, co chcę robić. Od dziecka śpiewałam, robiłam show. Rodzice też raczej wiedzieli, że w przyszłości nie będę w orkiestrze grać na skrzypach. Pamiętam, jak poszłam do mojej mamy i spytałam, czy mogę pojechać na casting do "Szansy na sukces" w 1998 roku. Nawet jej oko nie drgnęło. Powiedziała “tak”. I wiedziała, że to już jest ten moment kiedy ja wyfruwam.

I tę "Szansę na sukces" traktuje Pani jako początek?

Nie. Początki to występy w dziełach mojego taty. Mój ojciec wiedząc, jak ja śpiewam dał mi szansę nie zwracając uwagi na opinie, że śpiewa “córeczka tatusia”. Nie zrezygnował z pomysłu żebym zaśpiewała w dziele Missa Gospels obok wielkich wykonawców Ewy Urygi i Marka Bałaty. Jestem mu za to bardzo wdzięczna, że on nigdy we mnie nie zwątpił. Nie dość, że był moim wielkim mentorem i prawdziwym drzewem życiowym to nie tylko jako ojciec się spełnił, ale także jako mecenas mojego talentu.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

Na płycie zaśpiewała też Pani piosenkę nieżyjącego już ojca Włodzimierza Szomańskiego, założyciela i lidera grupy muzycznej Spirituals Singers Band.

Tato długo przed śmiercią napisał dla mojej mamy dziewięć piosenek, w tym utwór "To Ty" nigdy niepublikowany. Kiedy zginął w wypadku wiedziałam, że chcę wykorzystać te utwory. Na razie zabrałam się za ten jeden, chociaż mam apetyt na więcej. Wiedziałam, że ten utwór muszę oddać w najlepsze ręce. Zadzwoniłam do Adama Sztaby i on się zgodził. Adam zaaranżował "To Ty" w stylu Karola Szymanowskiego na kwintet smyczkowy. Był na wszystkich próbach, nagraniu. Dopilnował każdej nuty. Nagranie dla mnie było bardzo wzruszające. To słychać w tym utworze. Chcieliśmy wykorzystać najnowszą technikę, tak by tato zaśpiewał razem ze mną. Niestety okazało się to niemożliwe. Kiedy mama i siostra posłuchały tego utworu, to siostra powiedziała, że tato zaśpiewał na tej płycie, bo “ty śpiewasz jak tato”. Jestem z tego bardzo dumna.

W Pani głosie słychać gospel

No, tak. Wychowałam się w domu pełnym muzyki. Cały czas patrzyłam, jak tato komponuje, aranżuje. Siedziałam na fortepianie, pod fortepianem. Obserwowałam, jak on prowadzi próby.

To był duży dom?

Mieliśmy zwykłe mieszkanie w nie najlepszej dzielnicy Wrocławia. To było trudne do pogodzenia. Moja siostra była skrzypaczką, ojciec komponował, ja też grałam na skrzypcach. Mama przygotowywała się do prowadzenia koncertów w Filharmonii Wrocławskiej. Dodatkowo pisała artykuły do gazety. Lekko nie było. Moja siostra ćwiczyła w sypialni, ja grałam w kuchni, mój ojciec w dużym pokoju, a moja mama, gdzieś w tym wszystkim ogarniała swoje rzeczy.

Rozumiem, że stosunki z sąsiadami były napięte?

Nie. Myśmy jako jedyni mieli telefon stacjonarny, a to była taka dość specyficzna dzielnica. Wszyscy nas kochali i szanowali. Wiedzieli, że jeśli będą potrzebowali parę groszy pomocy, zawsze mogą na moich rodziców liczyć, a jednocześnie wiedzieli, że "Pan muzyk" musi grać.

W tym roku wystąpi Pani podczas koncertu sylwestrowego w Toruniu. Co publiczność będzie mogła usłyszeć?

To będzie wspaniały koncert z muzyką filmową. Z wielkimi utworami znakomitych kompozytorów. Zaśpiewam same hity wraz z wybitnym wokalistą Maciejem Pawlakiem. Toruńska Orkiestra Symfoniczna pod kierunkiem Przemysława Neumanna i my to przepis na udanego sylwestra. Zapraszam.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska