Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Optymizm pod smutkiem

Małgorzata Chojnicka
Rozmowa z MONIKĄ SAWICKĄ, autorką bestsellerów współczesnej literatury kobiecej, przy okazji spotkania autorskiego w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Lipnie.

Rozmowa z MONIKĄ SAWICKĄ, autorką bestsellerów współczesnej literatury kobiecej, przy okazji spotkania autorskiego w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Lipnie.<!** Image 2 align=none alt="Image 201329" sub="Fot. Małgorzata Chojnicka">

Kiedy postanowiła Pani pisać?

Na poważnie nie tak dawno, bo dziesięć lat temu. Nie mam na myśli artykułów prasowych, bo ukończyłam dziennikarstwo, a potem stosunki międzynarodowe. Pod koniec studiów jeden z wykładowców po przeczytaniu moich tekstów stwierdził, że powinnam napisać coś z sensem. Zaczęłam wtedy opisywać moje życie. Tak powstała „Kruchość porcelany”. Nie ma jednolitej i spójnej fabuły. Przeżywałam wtedy dość ciężkie chwile i powieść razem ze mną ewoluowała. Ale ciągoty pisarskie miałam od zawsze. Nie jest łatwo zostać pisarzem.

Skąd bierze Pani siły?

Z ludzi. Nie jestem energetycznym wampirem, ale uważam, że każdy ma coś, co może dać. Powinniśmy i dawać, i brać. W życiu trzeba równoważyć emocje i wszystko co się w nim dzieje, czyli otaczać się ludźmi, którzy będą też coś dawać z siebie. Wokół mnie jest mnóstwo takich ludzi.

Jakich autorów ceni Pani najbardziej?

Każdy pisarz musi dużo czytać, żeby miał o czym pisać. „Gry wstępnej” nie mogłabym napisać, gdybym wcześniej nie poszerzyła swojej wiedzy. Moja sypialnia wygląda jak biblioteka. Bardzo lubię Jonathana Carrolla i Erica Emmanuela Schmitta. Jego książkę „Oskar i pani Róża” staram się zawsze mieć przy sobie. Cenię Paulo Coelho, ale „Alchemik” i „Pielgrzym” mnie nie ruszyły. Jednak „Czarownica z Portobello” i „Weronika postanawia umrzeć” są po prostu genialne. A z dzieciństwa to Zbigniew Nienacki, Edmund Niziurski, Alfred Szklarski. Byłam taką chłopczycą chodzącą po drzewach, kradłam bez i sprzedawałam na rogu - zawsze mnie złapali! Kocham „Słoneczniki” Haliny Snopkiewicz. Mam je do dziś.

Wartości wyniesione z domu rodzinnego...

Obrazek z dzieciństwa to moja mama z książką. Zawsze czytała bardzo dużo i podejrzewam nawet, że rodziła mnie z książką. Przejęłam po niej tę fascynację. Moją największą porażką wychowawczą jest to, że moja córka nie czyta. Liczę, że dożyję chwili, kiedy zobaczę ją z książką. Pochodzę z rodziny milicyjnej i jestem trochę „skrzywiona”. Tata pracował w pionie kryminalnym i miał mnóstwo fachowych książek, bogato ilustrowanych. Sięgałam więc po literaturę kryminalistyczną, co też się przydaje. Wszystko w nas zostaje i w odpowiednim momencie jakaś „szufladka” się nam otwiera. Opowieści ojca, które zapadły mi w pamięć, dwukrotnie uratowały mi życie. W „Kolejności uczuć” opisałam kilka drastycznych sytuacji, bo wierzę, że może kogoś uchronią.

Jak powstają Pani książki?

Nie jestem osobą „poukładaną”, która z kalendarzem w ręku robi plan dnia. Nie potrafię zmusić umysłu, aby był kreatywny na poziomie zadowalającym odbiorców. Jestem bardzo spontaniczna i pracuję zgodnie z moją osobowością. Czasem piszę książkę przez trzy miesiące, przez pół roku, a czasami powstaje ona w tydzień. Zależy od tego, w jaki sposób pracują moje „szare komórki”. Pojawia się myśl, która kiełkuje i rośnie. Czasami zapisuję jedno zdanie czy króciutką historyjkę. Aby zabrać się za pisanie, muszę mieć natchnienie albo czuć się bardzo nieszczęśliwa. Stan „normalności” czy szczęścia nie wyzwala chęci pisania. Najbardziej jesteśmy twórczy, kiedy jesteśmy porzucani. Wszystkie największe dzieła literackie powstawały w największym smutku.

W Pani książkach optymizm jest ukryty pod grubą warstwą smutku. Czy nie lepiej zaserwować czytelnikom sporej porcji humoru?

Skoro oglądamy telewizję na własne życzenie i dajemy się katować negatywnymi informacjami, to dlaczego nie mielibyśmy czytać o tym, czego doświadczają ludzie obok nas? Biłam się z myślami przed wydaniem „Szeptem”, bo książka jest naprawdę smutna, ale otrzymałam mnóstwo listów od czytelniczek z podziękowaniem za tak optymistyczną powieść. Gdy przeczytały o tak trudnych przeżyciach, uświadomiły sobie, jakimi są szczęściarami. Jeśli mają podobne doświadczenia, przestały czuć się osamotnione.

Która z własnych książek jest Pani najbliższa?

„Kruchość porcelany”, bo pierwsza. Następne miejsce zajmuje zbiór opowiadań „Kolejność uczuć”. Wszystkie wyjątkowo przeżyłam. Udaje mi się być tak autentyczną, że czytelnicy myślą, że są to moje przeżycia.<!** reklama>

A co na warsztacie pisarskim?

Niebawem rozpocznę pracę z Katarzyną Enerlich, pisarką i poetką z Mazur. Powstanie książka generalnie o związkach. Kasia mówi o sobie, że jest „niezakochiwalna”, a mnie zarzuca zbyt wielką czułość. Mówi, że jestem w stanie usprawiedliwić każdego. Między nami pojawi się mężczyzna jako taka kontra. To zadanie na przyszły rok.

  • MONIKA SAWICKA:

Monika Sawicka napisała takie bestsellery, jak m.in. „Kruchość porcelany”, „Demi sec”, „Mimo wszystko”, „Serwantka”, „Siedem kolorów tęczy”, „Kolejność uczuć”, „Gra wstępna” czy „Szeptem”. Jej prozę rekomenduje sam Janusz Leon Wiśniewski, a powieść „Serwantka” czytana była w odcinkach na antenie 12 rozgłośni radiowych w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska