Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętają o Jonssonie

Piotr Bednarczyk
O biograficznej książce Pera Jonssona i aktualnej sytuacji Unibaksu Toruń rozmawiamy z Jackiem Gajewskim, byłym menedżerem naszego klubu.

O biograficznej książce Pera Jonssona i aktualnej sytuacji Unibaksu Toruń rozmawiamy z Jackiem Gajewskim, byłym menedżerem naszego klubu.

<!** Image 3 align=right alt="Image 195700" sub="Jacek Gajewski w towarzystwie Pera Jonssona przy okazji nadania imienia Szweda ulicy prowadzącej na Motoarenę [Fot.: Adam Zakrzewski]">Niebawem ukaże się biografia Pera Jonssona. Czyja była to inicjatywa?

Pomysł powstał już pod koniec lat dziewięćdziesiątych, jeszcze w Toruńskim Stowarzyszeniu Żużlowym. Myśleliśmy o tym z grupą kolegów. Z różnych względów nie udało nam się wtedy tego zrobić. Obecnie motorem całej akcji, oprócz mnie, jest Adam Marszałek, który wykazał dużą cierpliwość. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wszystko zakończy się happy endem.

Co się znajdzie w tej książce?

Jedna część tej książki to będzie tłumaczenie tego, co się ukazało w Szwecji w latach dziewięćdziesiątych. Musieliśmy to trochę zaktualizować poprzez wywiad z Perem oraz historię nadania imienia Jonssona ulicy, przy której znajduje się Motoarena. Myślę, że sporą atrakcją będą też zdjęcia z prywatnej kolekcji Szweda, które dotąd nigdzie nie były publikowane, jak miał 9-10 lat i zaczynał karierę od motocrossu czy mini speedwaya.

Jest Pan przyjacielem Pera, ma z nim stały kontakt. Co u niego teraz słychać?

Teraz jest już w miarę dobrze, ale w ostatnich miesiącach miał duże problemy zdrowotne. Od grudnia przez kilka miesięcy musiał leżeć w domu ze względu na odleżyny. Nie mógł jeździć nawet na wózku. W maju miał dwie poważne operacje związane z odleżynami, później przez półtora miesiąca przechodził rehabilitację, a teraz już zaczyna normalnie funkcjonować, poruszać się na wózku, jeździć samochodem i mam nadzieję, że na początku października przyjedzie do Torunia. <!** reklama>Szkoda, że te problemy wyeliminowały go z pracy, którą ostatnio wykonywał u swojego byłego sponsora, a także z komentowania żużla dla telewizji. Na pewno miał trudny okres, podziwiam go, jak to wszystko dzielnie znosił. Dobrze, że teraz będzie mógł przyjechać do Torunia, gdzie zawsze był serdecznie przyjmowany, myślę, że to też wpływa na poprawę jego samopoczucia.

Kiedy Per zawita do Torunia?

Już potwierdził, że chce przyjechać i wesprzeć akcję sprzedaży książki. Per przyjedzie na początku października, w tygodniu poprzedzającym turniej Grand Prix na Motoarenie. Chcemy w czwartek, 4 października zorganizować otwarte spotkanie z kibicami i wtedy rozpocząć sprzedaż książki. Wiem, że Per bardzo się cieszy na to spotkanie.

Jaki będzie koszt i objętość biografii Jonssona?

Decyzja będzie należała do Adama Marszałka. Przyświeca nam jednak idea, by książka nie była droga, żeby było na nią stać przeciętnego kibica żużla. Moim zdaniem cena powinna wynosić około 25 złotych. Jeśli chodzi o objętość, to pewnie będzie to około 200 stron.

Z innej beczki - jak oceni Pan rundę zasadniczą w wykonaniu Unibaksu?

Niedosyt... Oczekiwania były trochę inne. Druga część tej rundy była lepsza, ale w pierwszej niepotrzebne były dwie porażki na Motoarenie - z Zieloną Górą i Tarnowem. I to kładzie cień na ocenie rundy zasadniczej. Jakie były powody tych porażek, to już każdy indywidualnie i wszyscy razem powinni sobie w klubie odpowiedzieć. Moim zdaniem niepotrzebne były eksperymenty z torem.

Pomijam słabszą dyspozycję niektórych chłopaków, ale wydaje mi się, że te dwa spotkania przegraliśmy głównie przez nieprzemyślane przygotowanie nawierzchni. W ubiegłym sezonie tor był robiony w miarę jednakowo, teraz na początku powstały teorie, że jeśli będzie on bardziej przyczepny, to stanie się kluczem do sukcesu. Chyba nie do końca była to prawda. Widzimy, że w tym roku Tarnów, jadąc na twardym torze, pewnie wygrał rundę zasadniczą i jest jednym z głównych, oprócz Gorzowa, kandydatów do zdobycia złota.

W ubiegłym sezonie nasza drużyna wygrywała u siebie łatwo, nie miała żadnych problemów, a teraz ktoś wpadł na „genialny” pomysł, że przygotujemy przyczepny tor i to da nam sukces. To, że w zeszłym sezonie Unibax nie zdobył medalu nie było wynikiem takiej a nie innej nawierzchni, inne rzeczy się na to złożyły, zadecydował praktycznie jeden mecz w Lesznie. Były też inne powody słabszej pierwszej części rozgrywek. Nie podobało mi się to, że wystawiano w jednej parze Chrisa Holdera i Darcyego Warda, którzy odbierali sobie punkty.

Dobrze, że ktoś później wyciągnął z tego wnioski i Australijczycy zaczęli jeździć osobno. Generalnie, gdyby nie te dwa przegrane mecze u siebie, nie byłoby tak źle. Dobrze, że końcówka rundy tak się poukładała, że drużyna zajęła czwarte miejsce i ma szansę nawet na tytuł mistrza Polski.

No właśnie, na co stać Unibax w play off?

Na wszystko. Biorąc pod uwagę to, że coraz lepiej jeżdżą juniorzy, zarówno u siebie, jak i na wyjazdach oraz jaki potencjał ma czwórka liderów, to jeżeli zdarzą się takie mecze, że nikt nie zawiedzie, ta drużyna jest w stanie wiele zwojować. Optymistyczne jest to, że u Ryana Sullivana i Adriana Miedzińskiego jest stabilizacja formy. Z kolei niepokoić może lekkie przemęczenie u Holdera i Warda, oni startują w trzech ligach, ten pierwszy jeszcze w Grand Prix i widać u nich lekką obniżkę dyspozycji.

Poza tym Holder po raz pierwszy ma szansę zostać mistrzem świata seniorów, czy nawet w ogóle zdobyć medal. To może mu siedzieć w głowie, ale sądzę, że jest na tyle silny psychicznie, że chciałby mieć swój duży udział w sukcesie w lidze w Polsce. Niewątpliwie chłopacy dostali „drugie życie”. Wydawało się, że sezon dla nich się zakończy już w sierpniu. Wiadomo, jakie byłyby reakcje, co by się działo. A w tej chwili wytworzyła się okazja do osiągnięcia sukcesu.

Z funkcji prezesa klubu zrezygnował Wojciech Stępniewski. Z Waszej „starej gwardii”, która zaczynała historię Unibaksu, pozostał już tylko trener Jan Ząbik...

Rzeczywiście, z całej naszej ekipy, która w końcówce 2006 roku wtedy przejęła klub pod rządami pana Romana Karkosika, został tylko Jan Ząbik. Marek Kornacki i Łukasz Benz odeszli wcześniej, później ja, a teraz Wojtek.

Duże zaskoczenie wywołała decyzja Stępniewskiego?

Czy ja wiem? Praca w sporcie na takim poziomie, przy takim zainteresowaniu i presji, jaka jest w Toruniu, naprawdę jest wyczerpująca. Nie ma za wiele czasu na inne rzeczy, weekendy w czasie sezonu są „zawalone”. W sensie psychicznym i czasowym praca w takim klubie jest wykańczająca. Np. ja od pewnego czasu przyjąłem zasadę, że trzeba co jakiś czas wyhamować, odpocząć. W klubie nie byłoby na to szans. Nie wiem, jakie były powody decyzji Wojtka, mówił o osobistych, więc trzeba to uszanować.

Nie ciągnie Pana do działalności w żużlu?

W różny sposób „ocieram” się o działalność w żużlu. Czasami mnie ciągnie, czasami nie, mam różne momenty, zależy od nastroju. Ale żeby na stałe... Pewnie mógłbym jeszcze w żużlu zrobić i może kiedyś zrobię, ale na dzisiaj jakiejś ogromnej chęci i potrzeby powrotu do działalności nie mam. Choć czasami, muszę przyznać, że jak widzę, jak ktoś coś robi źle, a ja bym to zrobił inaczej, to najchętniej od razu bym wskoczył do parkingu.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska