Początek redukcji w szpitalu

Z 425 osób przejętych ze szpitalem docelowo zostanie około 300. Zapowiedzi starostów, że nowa organizacje nie będzie się wiązać ze zwolnieniami, były pustą obietnicą.

Związki zawodowe działające w szpitalu otrzymały listę 28 osób przewidzianych do zwolnienia. Jest to tzw. szary personel: kierowcy, konserwatorzy, murarze.

To dopiero początek kadrowej rewolucji w brodnickiej lecznicy.

- Szpital 1 kwietnia ruszył z pełną funkcjonalnością, ale niestety z bardzo dużym bałaganem. Powiedziałbym nawet, że był obrośnięty tłuszczem organizacyjnym - mówi Dariusz Szczepański, dyrektor szpitala. - Mamy „przeetatyzowany” szpital. Trudno mi powiedzieć, kto przygotowywał audyt, ale według mojego projektu organizacyjnego jest tych pracowników za dużo.

Starostowie zarzekali się, że nie padały żadne deklaracje dotyczące zatrudnienia, choć wystarczy przypomnieć jesienne konferencje lub wystąpienie podczas pikiety pracowników pod siedzibą powiatu. - Szczerze, nie przypominam sobie stwierdzenia, że nie będzie żadnych reorganizacji - twierdzi wicestarota Jędrzej Tomella. - Mówiliśmy, że przejmujemy 425 osób na różnych formach zatrudnienia. Sygnalizowaliśmy, że jest za mało lekarzy. Nie mówiliśmy nic o średnim personelu medycznym, bo tutaj liczba jest stosunkowo optymalna. Natomiast zawsze mówiliśmy o zatrudnieniu w szarej strefie. Na 425 osób 99 nie jest związana bezpośrednio z lecznictwem.

Na dowód dyrektor przytacza liczby, z których ma wynikać, że w placówce jest przerost zatrudnienia. - Dziennie w szpitalu przebywa około 120 pacjentów, a do ich obsługi mamy 420 osób. Ponad trzech pracowników przypada na jednego chorego. W porównaniu do innych szpitali powinno być zatrudnionych 300 osób - wylicza Dariusz Szczepański.

Personel skarży się, że ma co do minuty zapisywać, ile czasu zajmują poszczególne obowiązki, w tym opieka nad pacjentami i słusznie obawiają się zwolnień. - Ustawa o lecznictwie nakłada na kierownika jednostki obowiązek minimalnego zatrudniania stanu pielęgniarek - tłumaczy Dariusz Szczepański. - W tym celu uruchomiliśmy projekt, który pozwoli przeprowadzić audyt, ile pielęgniarek jest niezbędnych.

<!** reklama>Część personelu otrzymuje propozycje przekwalifikowania i objęcia nowych stanowisk. Jednocześnie dyrekcja szpitala nadal poszukuje lekarzy, m.in. internistów i pediatrów. Ponadto, nie licząc dyrektora, w szpitalu zostały zatrudnione jeszcze dwie osoby z zewnątrz na podstawie osobistej rekomendacji: główna księgowa, za którą poręczył dr Andrzej Jackiewicz, dziekan Społecznej Akademii Nauk oraz specjalista do spraw zamówień publicznych.

Jak zapewnia dyrekcja szpitala, rozwiązanie umów realizowanych dotychczas przez Grudziądz - usług transportowych i informatycznych, leki, sterylizatornię i żywienie - okazała się korzystna.

Na podpisywaniu nowych umów na zewnętrzną sterylizatornię, laboratorium czy catering szpital zaoszczędził 20 procent. Ponadto dodatkowe 20 tysięcy miesięcznie na transporcie, który jest już wliczony w cenę poszczególnych usług. W najbliższych dniach uprawomocni się przetarg na żywienie. Pacjentów obsłuży firma, która dostarcza jedzenie do toruńskiego „Matopatu” w tzw. systemie tackowym. Każdy pacjent otrzyma gotowy zestaw.

Dłuższą część konferencji w sprawie funkcjonowania szpitala zajęła starostom i dyrektorowi korespondencyjna polemika z Jackiem Furgalskim, który - jak zapewnia - odszedł wraz ze współpracownikami w ramach protestu wobec obecnej sytuacji lecznicy.

O nieprawidłowościach wytykanych publicznie przez byłego ordynatora oddziału wewnętrznego oraz argumentach zarządcy szpitala napiszemy w następnych wydaniu „Nowości”.