Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przewerbowany uściskiem dłoni. Przypominamy dramat powojennej toruńskiej konspiracji

Ryszard Warta
Ryszard Warta
Przed procesem oskarżeni przetrzymywani byli w toruńskim „okrąglaku”.  Tam właśnie wiosną 1946 roku jeden z aresztowanych, Stanisław Kosior, późniejszy student Wydziału Sztuk Pięknych UMK wykonał ołówkowy portret zbiorowy swych towarzyszy z celi.
Przed procesem oskarżeni przetrzymywani byli w toruńskim „okrąglaku”. Tam właśnie wiosną 1946 roku jeden z aresztowanych, Stanisław Kosior, późniejszy student Wydziału Sztuk Pięknych UMK wykonał ołówkowy portret zbiorowy swych towarzyszy z celi.
Razem procesy z wiosny 1946 objęły 30 osób. Od nastoletnich uczniów, po ludzi w średnim wieku. Byli wśród nich nawet funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa, którzy do tych służb trafili na polecenie swej organizacji. Siedzieli od jesieni 1945. Aresztowano ich szybko, bo UB dysponował listą członków konspiracji. „Ubeckie metody” - tak nazywa się czasami połączenie podstępu, oszustwa i złamania zasad. I tak właśnie doprowadzono do tamtych procesów.

Wyrok zapadł 75 lat temu - 22 czerwca. 1946. Sądzono 17 żołnierzy toruńskiego garnizonu Armii Krajowej. Dostali od 2 do 10 lat więzienia. W tym samym czasie Rejonowy Sąd Wojskowy w Bydgoszczy na sesji w Toruniu skazał jeszcze kilkanaście innych osób.

Razem procesy z wiosny 1946 objęły 30 osób. Od nastoletnich uczniów, po ludzi w średnim wieku. Byli wśród nich nawet funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa, którzy do tych służb trafili na polecenie swej organizacji. Siedzieli od jesieni 1945. Aresztowano ich szybko, bo UB dysponował listą członków konspiracji. „Ubeckie metody” - tak nazywa się czasami połączenie podstępu, oszustwa i złamania zasad. I tak właśnie doprowadzono do tamtych procesów.

Kocioł

- Do nas przyszli 27 października. Zabrali wszystkich. Tatusia, mamę, siostrę i mnie. Kobiety wypuścili po jakiś dwóch tygodniach. My z ojcem zostaliśmy na dłużej. Najpierw trzymali nas przy Wałach Sikorskiego, potem w „Okrąglaku”. Po wyroku we Wronkach - wylicza Zbigniew Wojtczak. - Niewiele brakowało, wpadlibyśmy kilka dni wcześniej. Zniknęła moja ciotka, a matka kolegi. Postanowiliśmy, że pójdziemy na Mickiewicza 36 do kapitana Sylwana Stankiewicza, a tam już byli ubecy. Ktoś jednak zdążył krzyknąć z toalety, żebyśmy nie wchodzili, bo kocioł.

Kapitan Sylwan Stankiewicz przejął komendę toruńskiego garnizonu AK jeszcze podczas okupacji. Już po wejściu do miasta Rosjan wraz z innymi członkami podziemia zaangażował się w montowanie polskich władz miasta. Jeszcze przed wyjściem Niemców, do Stankiewicza dotarło zalecenie akowskiego dowództwa, by tworzyć władze cywilne w oparciu o konspiracyjne struktury państwa podziemnego. Chodziło o kontrolę i wpływ na działania lubelskich władz. Byli w milicji, UB, w magistracie miasta.

- Byłem w milicji. Zdarzały się pomówienia, donosy, że ktoś był AK, że gdzieś działał. Rosjanie zatrzymywali oskarżonych tak ludzi, zabierali na poligon i tam ślad po nich ginął. Staraliśmy się dowiedzieć, co się z nimi dzieje - mówi Edmund Kulczyński, jeden ze skazanych w 1946 roku.

Słowo Honoru

W akowską działalność zaangażowanych było co najmniej kilkadziesiąt osób. Na pewno ponad 60 - bo tylu właśnie aresztowano jesienią 1945 roku. a wiadomo, że nie wyłapano wszystkich.

- Ojca zatrzymano 25 października. Zawieziono go do Bydgoszczy. Tam już po pierwszych przesłuchaniach zorientował się, że UB jest już o krok od całkowitego zdekonspirowania naszych struktur. Zresztą kocioł w naszym mieszkaniu także potwierdzał, że na UB wiedzą bardzo dużo - mówi Lech Stankiewicz, syn Sylwana, który także działał w organizacji. - Wtedy funkcjonariusze UB zaproponowali. żeby ojciec ujawnił garnizon. Złożyli słowo honoru, że potraktowane to zostanie jako dobrowolne ujawnienie się. Szef Urzędu Bezpieczeństwa dał gwarancje, że wszyscy ujawnieni zachowają wolność. Po kilku godzinach ojciec zdecydował się. A ja miałem być dowodem jego szczerości. Jako pierwszego ujawnił mnie.

- Oczywiście, że pytaliśmy potem jak to się stało, że siedzimy. Kapitan Stankiewicz powiedział wtedy krótko: ja za was odpowiadałem i ja podjąłem taką decyzję. Tłumaczył to tak, że skoro UB wie o nas bardzo dużo i tylko kwestią czasu jest, kiedy nas zatrzyma, to lepiej pójść na dobrowolne ujawnienie. Choć termin amnestii minął kilka dni wcześniej, 15 października, UB zagwarantował, że po ujawnieniu wszyscy zostaną wypuszczeni. Zdrada jest wtedy, kiedy zdradzający na czymś zyska. A przecież Sylwan Stankiewicz siedział najdłużej z nas - podkreśla Wojtczak. Podpisany, przez Stankiewicza protokół obejmował 60 nazwisk Aresztowano wszystkich. Pół roku później połowie z nich wytoczono procesy.

Dwie winy

W procesie siedemnastu przewodniczącym sądu był kapitan Ryszard Wiercioch, asesorem por. Juliusz Surazski, ławnikiem por. Juliusz Halbert. Oskarżał por. Juliusz Kessler.

W uzasadnieniu wyroku wszędzie powtarza się formułka „brał udział w nielegalnej organizacji A.K, która ma na celu obalenie Demokratycznego ustroju Państwa Polskiego”.

„Oskarżony Wardeński Stefan w czerwcu y 1945 roku spotkał się ze Stankiewiczem i ten dowiedziawszy się, że Wardeński jest byłym członkiem A.K. ponownie go tej organizacji przewerbował przez uściśniecie dłoni” - głosi tekst wyroku.

Druga wina to „Głos Prawdy”. Cztery numery tego pisma w nakładzie 40-60 egzemplarzy ukazały się latem 1945 roku. Pisał w nich między Innymi Lech Stankiewicz, redagował przedwojenny dziennikarz Mieczysław Bagiński, matryce odbijała Zofia Blllewiczówna, powielacz obsługiwali Zbigniew Wojtczak, Zdzisław Rajpold, Stanisław Kosior.

Co powielali?

Treść „Głosu Praw dy” była antyrządowa i piętnująca w formie paszkwili przedstawicieli rządu oraz tendencyjnie przedstawiająca stosunki polsko-radzieckie i postępowanie wojsk radzieckich”- napisano w wyroku.

Większości udowodniono jednocześnie dwa przestępstwa -że działali w nielegalnej AK i w wydawaniu w pisma.

Brukiew

Kogo sądzono? Wyrok podaje dokładne personalia oskarżonych.”Urodzony...; s y n /c órka...; zamieszkały...; stopień wojskowy...; odznaczenia...”

Sporo tego. Oskarżony Sylwan Stankiewicz: Krzyż Niepodległości z Mieczami, dwukrotnie Krzyż Walecznych, Srebrny”’ Krzyż Zasługi. Osk. Adam Wojtczak (ojciec Zbigniewa): Srebrny Krzyż Zasługi. Medal 10-lecia Niepodległości, osk. Stefan Wardeński: Krzyż Walecznych, osk. Józef Gadomski: medal „dziesięciolecia”. Brązowy Krzyż Zasługi; osk. Ludwik Polniaszek: medal „Niepodległości”, medal za wojnę 1918/20, medal 20-lecia, osk. Tadeusz Zalewski: Krzyż Zasługi, medale „Niepodległości” i medal „Polska swemu Obrońcy”.

Wyrok milczy o tym, co skazani robili podczas okupacji. Na przykład o tym, że Edmund Kulczyński jeździł po okupowanej Europie jako kierowca ciężarówki toruńskiego oddziału niemieckiej firmy spedycyjnej i zbierał dane wywiadowcze o obronie przeciwlotniczej niemieckich miast, albo o tym, jak Stankiewiczowie brali udział w likwidacji „Białego Grota” - organizowanej przez Niemców prowokacji, które miała „wsypać” członków podziemia.

Najwyższe wyroki to 10 lat. W więzieniu byli krócej - niektóre kary zmniejszono w rewizji, część kar podarowano dzięki amnestii z 1947 roku. Z aresztu na Walach i ..okrąglaka” pamiętają jak „robili w balona” mało rozgarniętych strażników. Z Wronek pamiętają bicie, upokorzenia, zupę z brukwi na obiad.

Później kara się skończyła, ale wyroki obowiązywały. Lechowi Stankiewiczowi przyszło pracować w „Rzucie” razem z ubekiem, który go aresztował, Edmund Kulczyński pamięta, że inwigilowano go jeszcze wiele miesięcy po wyjściu więzienia. Zbigniew Wojtczak poszedł na studia, ale nie mógł zostać asystentem, a kiedy dostał nakaz pracy w Zakładzie Wytwórczym Serów Topionych, nawet tam nie chcieli go przyjąć. Na UMK powrócił dopiero w 1956. Dziś jest emerytowanym profesorem chemii. (prof. Wojtczak zmarł w 2015 roku - rw).

Epilog

W roku 1990 z rewizją nadzwyczajną w sprawie toruńskich procesów wystąpił Minister Sprawiedliwości. Rok później Sąd Wojewódzki w Bydgoszczy orzekł o nieważności wyroków sprzed lat. „Wszyscy ówcześnie skazani kontynuowali idee realizowane przez Armię Krajową, idee mające na celu przede wszystkim odzyskanie pełnej suwerenności przez Polskę” - napisano w uzasadnieniu. Za trzy miesiące: 27 września - w Dniu Polskiego Państwa Podziemnego odsłonięta zostanie tablica upamiętniająca tamte wydarzenia. Obecne mają być władze, różnego szczebla, tylko skazani z 1946 stawią się już w bardzo małej grupce.

PS. Tekst o procesie toruńskich członków antykomunistycznego podziemia pierwszy raz ukazał się w „Nowościach” 22 czerwca 2001.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska