Lokal na obrzeżach starówki to typowa restauracja familijna. Stawia na dobre jedzenie, wygodę, ma bawialnię dla dzieci. Goście chwalą tutaj szczególnie kaczkę, mule i burgery.
- Bez wina do posiłku taka restauracja tuż przy starówce może zginąć - nie kryje prowadząca lokal kobieta (dane do wiad.red.). - Nie czarujmy się. Klient mający do wyboru nas i, dwa kroki dalej, lokal z alkoholem, wybierze ten drugi...
Zobacz także: Radni zdecydują, czy na stałe zabronić sprzedaży mocniejszych trunków na stacjach
Restaurator: to krzywda!
Decyzja Prezydenta Miasta Torunia na piśmie do lokalu jeszcze nie dotarła, ale restauratorka o niej wie. Zna też powody jej wydania.
Każdy przedsiębiorca sprzedający alkohol zobowiązany jest do końca stycznia złożyć urzędnikom oświadczenie o obrocie z jego sprzedaży (brutto) za poprzedni rok. To ważne, bo na podstawie tego właśnie obrotu ustala się wysokość opłaty koncesyjnej , która wniesie do miejskiej kasy.
Raport restauratorki za 2016 rok różnił od tego, co udokumentowały wydruki z kasy fiskalnej. Różnił się o 12 tysięcy zł, czyli 1/20 część jej alkoholowego obrotu, ale jednak...
- Pomyłka wynikła z pośpiechu. Wszystko to urzędnikom wyjaśniałam, prosząc o zrozumienia, ale usłyszałam: „Nie mamy wyjścia, takie są przepisy” . Podobno nawet gdybym o zawyżyła obroty, też musieliby wydać decyzję cofającą mi pozwolenie na sprzedaż alkoholu. Cóż, czuję się po prostu skrzywdzona - mówi kobieta.
Czytaj dalej na kolejnej stronie >>>>>
Historia jest tym bardziej niewiarygodna, że sami urzędnicy nie pamiętają, by komukolwiek w Toruniu z takiego powodu cofali zezwolenie.
Urząd: nas też sprawdzają
Krzysztof Kisielewski, dyrektor Wydziału Ewidencji i Rejestracji w magistracie przyznaje: - Różnice w wartości sprzedaży w odkryte w tej restauracji były faktycznie drobne. Przepisy są jednak bezwzględne.
Te nakazują urzędnikom, po zakończeniu kontroli, wydać decyzję cofającą koncesję. Oczywiście, w imieniu prezydenta miasta.
- Sądzę, że przedsiębiorca tutaj po prostu się pomylił. Gdyby chciał nas oszukać i zaniżyć obroty po to, by płacić mniejszą opłatę do budżetu miasta (jest procentem od obrotu), różnica kwota byłaby wyższa - mówi dyrektor Krzysztof Kisielewski.
Urzędnik podkreśla jednak trzy kwestie. Po pierwsze, nawet najdrobniejszej takiej różnicy nie można zbagatelizować, niezależnie do powodu, z jakiego się pojawiła („My też jesteśmy sprawdzani”). Po drugie, mowa cały czas o finansach publicznych. Konieczna tu jest rzetelność co do złotówki, bo chodzi przecież o wpływy do gminnego budżetu.
- Po trzecie wreszcie, nas nie interesuje intencjonalność przedsiębiorcy. To może zbadać sąd - wskazuje dyrektor.
Drinki jeszcze podają
Od decyzji prezydenta miasta restaurator może odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (SKO). Jeśli rozstrzygnięcie SKO go nie usatysfakcjonuje, może walczyć dalej - odwołując się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
- Będę się odwoływać. Wykorzystam całą dostępną ścieżkę prawną - zapowiada restauratorka. - Prawnik uspokoił mnie, że mam duże szanse na zwycięstwo. Może w Toruniu jestem jedyną w takiej sytuacji, ale nie w Polsce. W ubiegłym roku sady administracyjne w kraju masowo uchylały podobne decyzje.
Polecamy: Remek, Elwira, Nela... Czarna seria zaginięć w Toruniu?
Dopóki walka na odwołania trwa, decyzja jest nieprawomocna. A to oznacza, że w restauracji na obrzeżach starówki nadal zamówimy piwo, wino, wódkę czy whisky.
- Pierwszy szok u mnie minął. Za dużo serca włożyliśmy w tę restaurację, żeby się poddać - kończy restauratorka. I obiecuje, że o finale sprawy na pewno poinformuje.
Za jakie grzechy zabrane?
Urząd Miasta Torunia dotąd bardzo rzadko cofał lokalom gastronomicznym i sklepom zezwolenia na sprzedaż alkoholu. W 2016 roku, który był pod tym względem podobnym do innych, urzędnicy wydali 3 takie decyzje. Z jakich powodów?
- W dwóch przypadkach przyczyną było, opisane w ustawie, a przez nas stwierdzone, zakłócanie porządku publicznego w związku ze sprzedażą alkoholu w danym lokalu (chodziło o dwa lokale na starówce). Obaj przedsiębiorcy odwołali się do SKO , które uchyliło nasze decyzje - relacjonuje dyrektor Krzysztof Kisielewski.
W trzecim przypadku chodziło o sklep na Chełmińskim Przedmieściu. Tutaj sprawa była jednoznaczna. Celnicy podczas odkryli w nim alkohol bez polskich znaków akcyzy. Zezwolenie na sprzedaż urząd cofnął właściciel nawet nie odwoływał się do SKO.
- Z powodu różnic w wartości sprzedaży zezwolenia chyba jeszcze w Toruniu nie cofaliśmy. A przynajmniej nie w ostatnich latach - przyznaje dyrektor Krzysztof Kisielewski.
**
Czytaj komentarz: Cena tej pomyłki może być słona **
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?