Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruszyły prace nad filmem o Szmalcówce. Świadkowie i potomkowie więźniów poszukiwani

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Budynki przedwojennej toruńskiej fabryki smalcu, w których podczas wojny znajdował się obóz, zostały zburzone w latach 90. Ocalała tylko widoczna na zdjęciu tablica
Budynki przedwojennej toruńskiej fabryki smalcu, w których podczas wojny znajdował się obóz, zostały zburzone w latach 90. Ocalała tylko widoczna na zdjęciu tablica Z archiwum Spomaszu
Od premiery przejmującego filmu o zbrodni na Barbarce minęło raptem kilka miesięcy, ekipa Unisławskiego Towarzystwa Historycznego pracuje już jednak nad upamiętnieniem kolejnego wojennego dramatu. Filmowcy proszą świadków oraz potomków więźniów toruńskiego obozu z ul. Grudziądzkiej o pomoc.

Obejrzyj wideo: Znamy największą atrakcję Bella Skyway Festival 2023

od 16 lat

Nad filmem o zbrodni na toruńskiej Barbarce członkowie Instytutu Filmowego Unisławskiego Towarzystwa Historycznego pracowali trzy lata. Osiem dekad po tym wojennym dramacie udało im się dotrzeć do świadków i krewnych ofiar, zebrać niezwykle cenne materiały i stworzyć film powalający na kolana. Z bardzo trudnym tematem poradzili sobie po mistrzowsku. Przejmujące dzieło chyba żadnego widza nie zostawia obojętnym. Porusza starszych i młodszych, ogromne wrażenie zrobił także na ukraińskich uczniach jednej z toruńskich szkół, którzy historii regionu jeszcze zbyt dobrze nie znają, ale za to doskonale wiedzą czym jest wojna.

Polecamy

Ktoś może pomyśli, że po długiej i ciężkiej pracy nad filmem o niemieckich czystkach etnicznych z 1939 roku przyszedł czas na zasłużony odpoczynek? Nic z tych rzeczy. Ekipa UTH pracuje już nad kolejnym filmem. Tematyka podobna, ale zadanie chyba trudniejsze. Pamięć o zbrodni na Barbarce wciąż żyje i - parafrazując Jacka Kaczmarskiego - w lesie nadal rosną drzewa, które to widziały, a ziemia pamięta kształt buta, smak krwi. W przypadku Szmalcówki, bo to właśnie o niej będzie nowy film, jest inaczej. Po fabryce z ul. Grudziądzkiej, w której podczas okupacji Niemcy urządzili obóz dla przesiedlanej ludności polskiej, w zasadzie nie ma śladu. Zburzono ją w latach 90. i chociaż pozostała po niej upamiętniająca ofiary tablica, w gruncie rzeczy pamięć o tym miejscu bardzo osłabła. Większość świadków już odeszła, a związane z dramatem mury zniknęły.

Kim był Władysław Klimek?

O tym co działo się w przedwojennej fabryce smalcu, wspominał w 2008 roku na kartach naszego "Albumu rodzinnego" Henryk Klimek z Pływaczewa. Jego ojciec - Władysław, był posłem na Sejm i został zamordowany przez Niemców w październiku 1939 roku. Matka z sześciorgiem dzieci znalazła się wśród 150 tysięcy polskich mieszkańców Pomorza wypędzonych przez okupantów ze swoich domów. Dla Klimków ta gehenna rozpoczęła się w nocy z 2 na 3 kwietnia 1942 roku. Rodzina dostała trzy godziny na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy, później została wraz z innymi wypędzonymi przewieziona do Torunia.

Jak pobyt w Szmalcówce wspominał Henryk Klimek?

"Na stacji Toruń Mokre lokomotywa przetoczyła wagony na tor wiodący do dawnej fabryki smalcu przy ul. Grudziądzkiej, przekształconej na obóz dla wysiedleńców - wspominał Henryk Klimek. - Uzbrojeni wachmani zapędzili nas na plac, zatrzaskując ciężką bramę. Ta wielka w oczach dziecka brama utkwiła w mojej świadomości na wiele lat, i wciąż budziła lęki. (...) W budynku lagrowym wydzielono nam „kwaterę” na piętrze, na betonowej posadzce zaścielonej starą słomą. Rodzina obok rodziny, człowiek przy człowieku. (...) W lagrze panował głód, dokuczały choroby i robactwo. Tu musieliśmy nauczyć się likwidowania wszy i pcheł przez rozgniatanie paznokciem na paznokciu lub na innym twardym podłożu. Którejś nocy, moja 7-letnia siostrzyczka Rita zsunęła się z posłania i usnęła przywarta gołym ramieniem do deski. Nocą pluskwy podziurawiły jej ramię aż do krwi.
W Szmalcówce bito więźniów kolbami karabinów, kijami od bilarda i z byle powodu wtrącano do bunkra-karceru. Nieraz na dworze słychać było jęki konających. W Szmalcówce zmarło z wycieńczenia, zostało zakatowanych około tysiąca więźniów wśród nich wiele dzieci. Pochowani zostali na pobliskim cmentarzu, po przeciwnej stronie ulicy. Chorych odwożono do szpitala na Goethestrasse (Bażyńskich - red.). Pewnego razu zabrano tam mojego brata, Bogdana. Wśród innych dzieci zauważył czteroletniego chłopczyka, bardzo wychudzonego, który prosił pielęgniarkę o coś do picia. Siostra przeszła obok. Rano skulony mały szkielet wyniesiono do trupiarni".

Kilka lat temu swoimi wspomnieniami na temat Szmalcówki podzielił się z nami również pan Antoni Pluciński, który mieszkał wtedy na Kozackich Górach i w sklepie przy ul. Grudziądzkiej odbierał przydział mleka dla swojego urodzonego w 1939 roku brata.

Jak wyglądały pogrzeby ofiar Szmalcówki?

- Po drugiej stronie ulicy była Szmalcówka i obóz. Bałem się tam chodzić, bo przecież człowiek nigdy nie miał gwarancji, czy go strażnik nie zawoła - opowiadał pan Antoni. - Kiedy tam przechodziłem, z obozu często wyjeżdżał wóz. Taka platforma zaprzężona w jednego czy dwa konie. Jechała na cmentarz przy Grudziądzkiej, a na niej były zbite z desek trumny.

- Przywróćmy pamięć tym ofiarom - apeluje Sebastian Bartkowski z Unisławskiego Towarzystwa Historycznego. - Poszukujemy świadków, dokumentów, zdjęć. Dopóki ktoś o nich pamięta, wciąż żyją.

Świadkowie i potomkowie są proszeni o kontakt z Unisławskim Towarzystwem Historycznym:

Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska