Śmieciowy biznes w Toruniu całkiem nieźle się kręci

- Zapraszam do naszej fabryki - prowadzi do wejścia na halę ogromnego blaszaka przy ul. Kociewskiej Zbigniew Czyżniewski, zastępca kierownika Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych MPO w Toruniu. Pod dachem piętrzą się sterty śmieci. Na przemian podjeżdżają śmieciarki wyładowujące i koparki zgarniające odpady.
[break]

Z Torunia i sześciu gmin

400 ton śmieci trafia tu codziennie z Torunia i sześciu okolicznych gmin. Większość śmieci, bo aż 290 ton, to odpadki przemieszane (z zielonych przydomowych pojemników), które trzeba dokładnie posortować.
Pierwsze śmieciarki pojawiają się przy ul. Kociewskiej około godz. 9. Worki z domowymi śmieciami trafiają najpierw do maszyny rozrywarki, potem do specjalnego wirującego sita o okach wielkości 8 centymetrów. Maszyna oddziela duże śmieci od drobnych. Potem separator magnetyczny wyławia jeszcze z najdrobniejszej mieszanki żelazny odpad.
Duże śmieci wędrują taśmą do sortowni, gdzie ręcznie wybierany jest papier, szkło, butelki pet, worki foliowe, kartoniki po napojach. - W tej branży nie ma przestojów - mówi wicekierownik Czyżniewski. - Sortownia pracuje na trzy zmiany, dzień i noc.

Dobry biznes

MPO zarabia niemałe pieniądze na odebranych od nas śmieciach. - 2 miliony złotych rocznie mamy ze sprzedaży surowców wtórnych, m.in. posortowanego papieru, plastiku, szkła czy elektrośmieci - wylicza Piotr Rozwadowski, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Toruniu.
Kolejne 250 tys. złotych rocznie spółka zarabia na sprzedawanym firmie Biogaz metanie, powstającym na składowisku.
- Sprzedaż surowców wtórnych to margines w przychodach MPO - zaznacza prezes Piotr Rozwadowski. - Największe wpływy uzyskujemy z odbioru odpadów.