Obuwniczy „Deichmann” już zlikwidowany. Odzieżowy „Carry” podziała do końca kwietnia. Reserved negocjuje stawkę czynszu. - Tak źle na Starym Mieście jeszcze nie było - mówi Maciej Karczewski, przedsiębiorca.
<!** Image 3 align=none alt="Image 187069" sub="Tu był sklep „Deichmanna”. A co będzie? [Fot.: Adam Zakrzewski]">Tu już nie chodzi o boczne uliczki, takie jak Mostowa czy Łazienna. Nie chodzi nawet o Rynek Nowomiejski, przy którym straszą ciemnymi oknami lokale po Telepizzy (przeniosła się do mniejszego) czy Chacie Polskiej (właśnie zniknęła). Chodzi o główny trakt w sercu miasta czyli ulicę Szeroką.<!** reklama>
Dużym też się nie opłaca
Obuwniczy „Deichmann” zamknął podwoje w ostatni poniedziałek. Teraz trzykondygnacyjna kamienica stoi pusta. Po sąsiedzku z kolei pustką zionie lokal po odzieżowym „Ravelu”.
<!** Image 4 align=none alt="Image 187069" sub="O tym, że w tych miejscach były sklepy „Ravela” i papierniczy, żadnych śladów już nie ma [Fot.: Adam Zakrzewski]">Jak dowiadujemy się od Macieja Karczewskiego, przedsiębiorcy i szefa Fundacji Stare Miasto, policzone są też dni sklepu z odzieżą sieci „Carry”. Drzwi na cztery spusty zamknąć ma z końcem kwietnia. Ważą się za to losy sieciówki „Reserved” oraz spożywczego „Kefirka”.
- Dziś główny temat rozmów handlowców ze starówki to negocjacje czynszów - mówi Maciej Karczewski. - Fakt, że starówkę opuszczają już nie tylko małe sklepiki, ale i duże sieciowe, to bardzo zły sygnał. Nawet im nie opłaca się handel w samym centrum miasta, bo nie przyjeżdżają tu klienci.
<!** Image 5 align=none alt="Image 187069" sub="O tym, że w tych miejscach były sklepy „Ravela” i papierniczy, żadnych śladów już nie ma [Fot.: Adam Zakrzewski]">Dlaczego tak się dzieje? Fundacja wymienia dwa główne powody: kłopoty z parkowaniem (plus od niedawna drakońskie kary za nawet dziesięciominutowe spóźnienie kierowcy po auto) oraz wyrastające jak na drożdżach galerie handlowe.
Nad pierwszą dziedziną czuwa Miejski Zarząd Dróg. Za lokalizację galerii współodpowiadają prezydent i Rada Miasta.
<!** Image 6 align=none alt="Image 187069" sub="„Telepizzę” przeniesiono na Rynku Nowomiejskim o kilkanaście metrów. Na zwolniony lokal nie ma jednak chętnych... [Fot.: Adam Zakrzewski]">Urzędnicy bez winy?
Andrzej Szmak, dyrektor magistrackiego Biura Toruńskiego Centrum Miasta, wczoraj nie znalazł dla nas chwili czasu na rozmowę. Dzień wcześniej jednak dziennikarzom TVP Bydgoszcz powiedział, że statystyki nie wykazują żadnej zapaści na starówce, a zamykanie sklepów to dowód na dynamikę panującą na wolnym rynku.
Natomiast Aleksandra Iżycka rzeczniczka prezydenta, zaznaczała, że „decydentem ostatecznym, gdzie kto kupuje, jest konsument, więc trudno jest za to obwiniać urzędników, którzy nie mają wpływu na to, gdzie konsumenci robią zakupy”.
Burmistrz skrępowany
W świetle takich wypowiedzi rodzi się pytanie, w jakim celu powołano Biuro Toruńskiego Centrum Miasta, skoro nie ma ono wpływu na warunki handlowania w centrum czy parkowania?
O opinię poprosiliśmy radnego Waldemara Przybyszewskiego (PO), który był jednym z rajców silnie optujących za powołaniem do życia BTCM.
- Wychodziliśmy wtedy z założenia, że starówce potrzebny jest nie urzędniczy, ale menedżerski styl zarządzania. Niestety, biuro okazało się kolejną komórką magistratu, która rządzi w ograniczonym zakresie, bo ma nieduże kompetencje - mówi Waldemar Przybyszewski. - Myśleliśmy, że pan Szmak będzie miał większą swobodę działania. Jest tymczasem silnie skrępowany przez osoby rządzące miastem.
Co robić dalej? - Po partnersku traktować stowarzyszenia działające na rzecz starówki, słuchać innych i wspólnie szukać rozwiązań - podpowiada radny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
