MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tamte tłumy

Aleksander Nalaskowski
Wiele, wiele lat temu, gdy po raz pierwszy pojechałem do Anglii, to odwiedzałem szkoły, przedszkola i chłonąłem wówczas dojmującą inność.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/nalaskowski_aleksander.jpg" >Wiele, wiele lat temu, gdy po raz pierwszy pojechałem do Anglii, to odwiedzałem szkoły, przedszkola i chłonąłem wówczas dojmującą inność.  Pamiętam, że budynki Cambridge, cudne mostki przez rzekę oraz urokliwe puby robiły na mnie ogromne wrażenie. A odwiedzane szkoły intrygowały mundurkami, ciszą, dyscypliną i właściwie wszystkim.

<!** reklama>Jednakże pewnej niedzieli, a zatem w dniu wolnym od akademickich obowiązków, udałem się na boisko tamtejszej szkoły podstawowej. Odbywały się lekkoatletyczne zawody uczniów w wieku od 7 do 10 lat. Maluchy biegały na 40 i 80 jardów, skakały w dal, wzwyż, śmigały w sztafecie, pchały ebonitową kulę. Uzyskiwane wyniki były bardzo dziecięce.

Ot, półtora metra w dal czy pięć metrów w pchnięciu lekką kulą. A jednak przeżyłem prawdziwy szok. I nie tylko dlatego, że u nas lekkoatletyka już wówczas była dyscypliną niszową, ale dlatego, że widownia była wypełniona do ostatniego miejsca. Zawody oglądało ponad tysiąc osób. Każdy start, skok, rzut był nagradzany brawami. I spiker nie musiał publiczności namawiać do aplauzu. Kibice w tych hopsankach dziecięcych widzieli prawdziwe rekordy świata i doceniali każdy wysiłek.

Innej niedzieli udałem się na przedszkolne przedstawienie o historii arki Noego. Wystawiano je w dużej anglikańskiej świątyni. Maluszki recytowały, śpiewały, podrygiwały, a niekiedy zapominały tekstu. Przebrane za zwierzątka rżały, szczekały i beczały jak owieczki. Żadna wielka sztuka, żadna aktorska maestria. Proste własnoręczne dekoracje& I pełen kościół ludzi, pełniusieńki. A na koniec brawa, standing ovation i radość wytwornie ubranej publiczności. Tak eleganckiej, jakby to był koncert Rubinsteina, a nie występy pięciolatków.

I jeszcze teraz, teraz paraolimpiada - znów pełen stadion, pełne pływalnie i hale. Znów aplauz, brawa i podziw. Tu bardzo przemawia do mnie teza prof. Piotra Błajeta, który twierdzi, że tzw. pełnosprawni sportowcy muszą sobie tworzyć utrudnienia - chociażby w formie płotków na bieżni, a niepełnosprawni dostali je w „darze” od losu. Oni niczego nie muszą udawać, oni wyczyn mają na co dzień.

Te tłumy na amatorskich imprezach to było bodaj moje największe, najbardziej dojmujące brytyjskie doświadczenie. Bo nietrudno zapełniać stadiony, jak się ma nazwisko Mick Jagger. Znacznie trudniej, gdy się nie ma znanego nazwiska ani nóg.

Właśnie te wypełnione stadiony, te tłumy na amatorskich imprezach, są dla mnie niemal podstawową różnicą cywilizacyjną, kulturową pomiędzy tą „snobistyczną” Anglią, Anglią „operetkowej monarchii”, a naszą Polską - swoiście nowoczesną, osobliwie demokratyczną i z zapałem dekonstruującą resztki narodowej wspólnoty - chociażby przez eksperymenty szkolne. No, ale przecież najważniejsze są wolne konopie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska