Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[TOFIFEST] Projekcje filmowe i spotkania tylko do niedzieli

Redakcja
Podczas środowego spotkania w Od Nowie Robert Więckiewicz odpowiadał na wszystkie, nawet te najbardziej nietypowe pytania
Podczas środowego spotkania w Od Nowie Robert Więckiewicz odpowiadał na wszystkie, nawet te najbardziej nietypowe pytania Sławomir Kowalski
Amerykanie łamią sobie język wymawiając jego nazwisko jako „Łickiłik”. Na wywiad trzeba się z nim umawiać z miesięcznym wyprzedzeniem. Mowa oczywiście o Robercie Więckiewiczu, który pojawił się na festiwalu Tofifest.

[break]
Burza oklasków przywitała Roberta Więckiewicza, gdy w środę pojawił się po pokazie „Króla życia” w „Od Nowie”. Film opowiada historię Edwarda, który postanawia diametralnie zmienić podejście do życia.

Aktor nie ukrywał, że na planie wciąż miał wątpliwość, czy jego udział w tej produkcji jest dobrym rozwiązaniem. „A jakbyś tak naprawdę stał się pozytywnym człowiekiem? Przecież jesteś!” - mówił mu reżyser Jerzy Zieliński.

- To nie było proste. Na co dzień jestem mroczny, mało się uśmiecham - opowiadał aktor. - Jestem pesymistą. Mam też problemy z samoakceptacją i poczuciem spełnienia. O wiele łatwiej jest mi szukać w sobie mrocznych stron i obdzielać nimi swoich bohaterów. Wszystko muszę najpierw przefiltrować przez siebie, bo nie umiem grać technicznie. Takie pozytywne otwarcie jak w „Królu życia” jest o wiele trudniejsze. Dziś myślę sobie, że ten bohater był mi potrzebny do konfrontacji z samym sobą. Często boimy się prostych słów i odruchów, bo wydaje nam się, że są banalne. Mamy skłonność do komplikowania wielu rzeczy, myśląc, że wówczas mają większą wagę.

Rola w „Królu życia” była dla Roberta Więckiewicza też formą odreagowania po „Pod Mocnym Aniołem”, gdzie zagrał alkoholika.

- Ta rola kosztowała mnie dużo energii. To była kulminacja mroku. Potrzebowałem po niej czegoś zdecydowanie lżejszego - mówił. - Propozycje z Hollywood? Po sukcesie „W ciemności” rzeczywiście pojawiło się kilka propozycji. Każda z nich była związana z koniecznością bycia na stałe w Stanach Zjednoczonych, co z różnych względów nie jest możliwe. Ostatnio pojawiła się kolejna szansa, o czym nie mogę na razie mówić.

Podczas spotkania pojawił się także temat filmu „Wałęsa: człowiek z nadziei”.

- Nie chodziło mi o uzyskanie efektu, aby widzowie powiedzieli „Wykapany Wałęsa!”. Zależało mi bardziej, aby pozbyć się Więckiewicza - wspominał. - Gdy zobaczyłem siebie po ostatecznej charakteryzacji, pomyślałem, że nie mogą grać swoim głosem. Dysonans byłby zbyt wielki. Nie chciałem też udawać Wałęsy. Zdecydowałem się stworzyć coś w połowie mojego i jego. To było gigantyczne ryzyko. Ostatecznie widzom po jakichś pierwszych 30 minutach filmu wydaje się, że prawdziwy Lecha Wałęsa mówi właśnie tak jak w filmie.

Podkreślał, że praca ma ogromny wpływ na jego życie. I odwrotnie.

- Jeżeli chcecie wiedzieć o mnie więcej, to oglądajcie filmy z moim udziałem. Dużo o mnie mówią. Grywam bohaterów, z którymi bardzo chciałem się spotkać - mówił. - To nie są przypadkowe rzeczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska