W kamienicy na ulicy Marcinkowskiego w Grudziądzu zapaliło się mieszkanie, w którym mieszkała matka z pięcioletnią córką. Ewentualny sprawca podpalenia nie będzie ścigany.
Była sobota, godzina 22.26, gdy dyżurny Państwowej Straży Pożarnej otrzymał informację o pożarze przy ul. Marcinkowskiego 7 w Grudziądzu. Strażacy zdążyli przyjechać, zanim ogień objął mieszkanie. Zadymienie na klatce było bardzo duże, dlatego akcję przeprowadzono w maskach. Wiadomo było, że w lokalu może być matka z pięcioletnim dzieckiem. Po zdławieniu ognia strażacy wyważyli drzwi i okazało się, że kobieta z córką śpią w mieszkaniu.
<!** reklama>- Matkę i dziecko ewakuowano - mówi aspirant Tomasz Beyer z PSP w Grudziądzu. - Chwilę po akcji przyjechało pogotowie, ale zarówno kobieta, jak i dziecko czuli się dobrze i nie wymagali hospitalizacji. Strażacy za pomocą kamery termowizyjnej sprawdzili jeszcze, czy nie ma innego źródła ognia.
Lokatorzy kamienicy być może zawdzięczają życie lub zdrowie czujce, którą zamontowali sąsiedzi poszkodowanej rodziny.
- Wszyscy mogliśmy się zaczadzić albo spalić - mówi Agnieszka Leśko, sąsiadka, która wezwała straż pożarną. - Na szczęście w mieszkaniu zamontowaliśmy czujniki na gaz i czad, bo mamy ogrzewanie gazowe. Tyle się mówi o wypadkach, szczególnie zimą, a mamy małe dzieci. Dzięki Bogu wszystko zadziałało, bo mogło być różnie. Najpierw zaczął piszczeć czujnik w łazience, gdzie zebrał się czad. Otworzyliśmy drzwi na korytarz, a tam było już pełno dymu. Strażacy przyjechali bardzo szybko, a potem policjanci. Zrobili zdjęcia i pojechali.
Jeszcze wczoraj na klatce schodowej śmierdziało spalenizną, a na schodach walały się resztki spalonego materiału. Jest wersja, że pożar nie był przypadkowy. Ktoś miał podrzucić pod drzwi zapalony stary dywan. Spaleniu uległy framuga i wycieraczka, która była wewnątrz mieszkania. Zaraz po zdarzeniu policja prowadziła poszukiwania sprawcy, ale do tego potrzebny jest wniosek o ściganie, którego pokrzywdzona w pożarze złożyć nie chce.
- Nie ma z jej strony woli, by poszukiwać ewentualnego sprawcy, a nie wydarzyło się nic, co można by ścigać z urzędu - mówi podinspektor Marek Mitura, p.o. rzecznika prasowego KMP w Grudziądzu.
Czy było to podpalenie, czy nieumyślne zaprószenie ognia najlepiej wie sama poszkodowana, z którą nie udało nam się porozmawiać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?