Tydzień temu w toruńskim teatrze odbyła się premiera „Romea i Mrówki”. Mówi się o tym spektaklu, że jest niecodzienną historią o miłości. Co Pani na to?
[break]
Pisanie tej sztuki i praca nad nią była o tyle śmieszna, że najpierw wymyśliłam postaci - Mrówkę i Mrówkojada, którego później nazwałam inaczej, nawiązując trochę do „Romea i Julii”. Najpierw pojawili się bohaterowie, którzy pozornie do siebie nie pasowali, a dopiero później napisałam dla nich historię, ale nie jest to tylko przedstawienie o miłości.
A o czym jeszcze? Od jakiegoś czasu Baj Pomorski jest teatrem problemowym. Czy Pani pisząc tę sztukę chciała się wpisać w ten nurt?
Tak. „Romeo i Mrówka” to przedstawienie, które porusza kilka ważnych kwestii, między innymi tolerancję. Proszę zwrócić uwagę, że dzisiaj coraz częściej oceniamy książkę po okładce, nie zwracając uwagi na jej treść. Powierzchownie oceniamy też innych ludzi i utrwalamy konwenanse.
Dlatego na zasadzie kontrastu stworzyła Pani mezalians, który może się zdarzyć na scenie, ale nie w życiu?
W życiu mezalianse też się zdarzają. Rzadko, ale jednak! Chciałam zwrócić uwagę, że wszystko się może zdarzyć, a już na pewno w przyrodzie, no i na scenie. Ważne jest, by być bardziej otwartym i nie oceniać tylko po pozorach.
Reżyserką „Romea i Mrówki” jest Laura Słabińska. Jak układała się Wam ta kobieca współpraca?
Bardzo dobrze. To nie była nasza pierwsza realizacja spektaklu. Mam do Laury zaufanie. Nie lubię, jak druga osoba stara się zbyt mocno ingerować w to, co już napisałam, dlatego warto pracować z reżyserem, którego się zna. Ja dosyć dużo piszę, a proszę zauważyć, że od momentu napisania przedstawienia do pokazania go na scenie jest trochę czasu, dlatego jeśli reżyser wprowadzi jakieś zmiany, a ja ich nie zauważę, to oznacza jedno: Że jest to świetny spektakl.
Pisze Pani dużo, co jest równoznaczne z tym, że lubi Pani swoją pracę. Co jest w niej najciekawszego?
Uwielbiam ten moment, kiedy mam już gotowy pomysł w głowie. Wtedy siadam i piszę. Zwykle trwa to kilka dni. Później odkładam tekst i wracam do niego po kilku dniach, by nanieść poprawki.
Jest ktoś, kto Pani doradza, że ten, a nie inny tekst jest dobry?
Mam to szczęście, że mam w domu aktora - lalkarza, który czyta mi to, co napisałam. Dzięki niemu wiem, co brzmi, a co nie, ale w przypadku „Romea i Mrówki” pierwszym recenzentem byli sami widzowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?