Czasem w przyrodzie tak bywa, że matka porzuca swoje dziecko. I trudno ustalić dlaczego. Czy nie jest gotowa na macierzyństwo, czy widzi w swojej pociesze jakiś defekt, czy może nie umie się nią zająć? Tego bardzo trudno dociec. I tak właśnie jest w przypadku kangurzycy z toruńskiego zoo, która niedawno porzuciła swoje młode. Po prostu zostawiła je na wybiegu i kompletnie straciła nim zainteresowanie.
Warto przeczytać
- Opiekunowie zauważyli, że młode siedzi na wybiegu zupełnie samo, a samice przechodzą obok niego obojętnie. Kiedy przez kilka kolejnych godzin nic się nie zmieniło, stało się jasne, że kangurzątko zostało porzucone – opowiada Beata Gęsińska, dyrektorka Ogrodu Zoobotanicznego w Toruniu. - Nie było innego wyjścia, trzeba było ratować mu życie. W naturze w podobnym przypadku młode byłoby skazane na śmierć. U nas dostało szansę.
Szybko się okazało, że literatura dotycząca gatunku walabia Benetta, czyli tego, który żyje w Toruniu, jest bardzo uboga. Opiekunowie kangurów zaczęli więc przekopywać internet i natknęli się na publikacje Australijki, która zwierzęta tego gatunku ratuje w swoim kraju. Dobrych rad udzielono im także w gdańskim zoo, gdzie kilka lat temu doszło do porzucenia młodego przez matkę.
- Na początku zdecydowaliśmy się na karmienie kozim mlekiem, bo wydało się nam ono najodpowiedniejsze. Niestety, naszemu maluchowi szkodziło, miał biegunki, a zamiast przybierać na wadze, tracił. Był na granicy życia i śmierci – dodaje Beata Gęsińska. - W końcu koledzy z Gdańska doradzili, by spróbować specjalnej mieszanki dla szczeniąt. Ta okazała się znacznie lepsza. Po pewnym czasie można już było młodemu podawać pokarm stały.
Aleksandra Trawińska jest jedną z czterech osób, które na co dzień zajmują się kangurkiem. To opieka całodobowa, więc zdecydowali, że każde z nich dyżurować będzie przez dwie doby z rzędu. Opiekunowie przygotowali dla malucha specjalną płócienną torbę, w której go trzymają i noszą. W środku wszyli kieszonkę z futra, by młode czuło się lepiej.
- Kangury źle reagują na ludzi, szczególnie, gdy są oni w większej grupie. Dlatego, gdy jesteśmy w pracy, trzymamy naszego podopiecznego w ptaszarni albo w herpetarium. Tam może sobie pospacerować, je zielonkę, specjalny granulat dla kangurów oraz marchewkę. Co 4-5 godzin karmimy go mlekiem pomieszanym z ekstraktem z czarnej herbaty – opowiada Aleksandra Trawińska. - Później musimy się wcielić w rolę mamy, która normalnie lizałaby młode po brzuszku. My do tego celu używamy nawilżanych chusteczek dla niemowląt.
Kiedy pani Ola kończy pracę w ogrodzie, zabiera kangurzątko w torbie do domu. Tam ma specjalnie wydzielone pomieszczenie, gdzie może młode nakarmić i pomasować. Oprócz torby z kangurem zabiera ze sobą z pracy oddzielną torbę z zielonką.
- Przed nami jeszcze bardzo długa droga, bo młode w torbie mamy przebywa około 9 miesięcy. My szacujemy, że nasze ma najwyżej trzy miesiące – mówi Aleksandra Trawińska. - Nagrodzą za ten trud jest to, że jego stan się poprawia, a na nas reaguje bardzo żywiołowo, głośno domaga się jedzenia i pieszczot.
Toruńskie stado kangurów walabia Benetta liczy obecnie pięć osobników wraz z młodym odtrąconym przez mamę.
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?