Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiatry zaczynają wiać na lewo

Przemysław Łuczak
Rozmowa z dr. RAFAŁEM CHWEDORUKIEM, politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego.

Rozmowa z dr. RAFAŁEM CHWEDORUKIEM, politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego.

<!** Image 2 align=none alt="Image 189630" sub="Rafał Chwedoruk: - Gdyby Miller z Palikotem zawarli sojusz, to obydwaj musieliby się mocno tłumaczyć przed swoimi wyborcami. [Fot. Wojciech Kusiński]">Czy Polacy pogubili się w tym, co dzieje się na lewicy?

Myślę, że nie, co wykazało ostatnie badanie SMG/KRC. Kiedy zapytano ich o SLD i Ruch Palikota, to zdecydowana większość identyfikuje z poglądami lewicowymi Sojusz. I nie chodzi tu tylko o elektorat partyjny tego ugrupowania, ale wszystkich wyborców. Jeśli zastosujemy politologiczne kategorie mierzenia lewicowości lub prawicowości, to również wychodzi, że SLD jest lewicą, a Ruch Palikota nie. <!** reklama>

Jak można zmierzyć lewicowość partii?

Głównym kryterium są sprawy społeczno-ekonomiczne, zwłaszcza stosunek do rynku. Ten, kto chce większej kontroli na rynkiem, większej interwencji państwa, bardziej równomiernego podziału dochodu czy ograniczenia nierówności majątkowych, jest lewicą. Druga oś podziału, nazwijmy ją kulturową, dotyczy, w zależności od poszczególnych krajów, różnych kontekstów. W Polsce obejmuje ona głównie sprawy związane z Kościołem katolickim, typem więzi społecznych, stosunkiem do różnych przemian społecznych w duchu indywidualistycznym.

Prorynkowe ugrupowanie, głoszące hasła antyklerykalne w świecie zachodnim nie jest uznawane za lewicowe, z czego mało kto zdaje sobie sprawę. Część publicystów, głównie bliskich PO, by utrudnić życie jednej z partii opozycyjnych, czyli SLD, mianowała Ruch Palikota lewicą. Ponieważ ani życie, ani dotychczasowe poglądy Janusza Palikota nie uzasadniają tego, kładę to na karb bieżącej walki politycznej.

Kto głosuje na SLD, a kto na Ruch Palikota?

Elektorat SLD uważa się za wyborców partii lewicowej i składa się w głównej mierze z ludzi opisujących swoje poglądy jako lewicowe. Natomiast większość wyborców Palikota wcale nie uważa się za ludzi o poglądach lewicowych, a jego partii za lewicową. Są oni przede wszystkim młodym wariantem wyborców PO, rozczarowanych jej polityką. Liczba wyborców i sympatia do Palikota rośnie wraz z wielkością miasta, podczas gdy na SLD głosują głównie mieszkańcy małych i średnich miast. Są też różnice w odbiorze oferty programowej. Ale trudno o tym mówić, ponieważ przez program SLD trzeba przebrnąć, bo jest strasznie długi.

Nie widziałem natomiast jeszcze szerszego programu RP. Do tej pory były to tylko pojedyncze, krótkie manifesty, stąd wrażenie niespójności programowej. Jednego dnia RP mówi o deregulacji zawodów tak samo jak minister Gowin, a za chwilę o polityce pełnego zatrudnienia. Polityka pełnego zatrudnienia była prowadzona przez państwa opiekuńcze na Zachodzie jeszcze przed globalizacją, a deregulacja ma ograniczać rolę państwa. To jest ewidentna sprzeczność w programie RP.

Dlaczego, mimo tych różnic, Aleksander Kwaśniewski chciał połączyć SLD z Ruchem Palikota?

Aleksander Kwaśniewski znalazł się w politycznej próżni po tym, jak przestał być prezydentem i szuka swojego miejsca. Jego pozycja w SLD gwałtownie osłabła, ponieważ bez względu na to, czy uczestniczył w kampaniach wyborczych, czy nie, nie miało to żadnego wpływu na skalę poparcia dla tej partii. Środowisko, z którego wywodzi się Aleksander Kwaśniewski, od początku transformacji ustrojowej stawiało na jakąś formę porozumienia politycznego z środowiskiem liberalnej inteligencji, wywodzącej się z opozycji antysystemowej sprzed 1989 roku, symbolizowanej przez takie osoby, jak nieżyjący już Jacek Kuroń i Bronisław Geremek.

Chciał stworzyć centroliberalną formację, która swoją tożsamość opiera na kontrze przeciwko konserwatyzmowi kulturowemu i postawom narodowo-katolickim, swego rodzaju Unię Wolności bis. Na tym w dużej mierze polegał, m.in., rozłam Marka Borowskiego, inicjatywa Partii Demokratycznej, a później LiD, mających połączyć ludzi z rodowodami PZPR-owskimi i opozycyjnymi. Wszystkie te inicjatywy zakończyły się fiaskiem. Mam wrażenie, że teraz też mieliśmy do czynienia z kolejną próbą rozmycia SLD w jakimś innym bycie. Tyle tylko, że znowu trafia to w kompletną próżnię społeczną, a Aleksander Kwaśniewski coraz bardziej zraża do siebie SLD.

Czy Leszek Miller ma dość charyzmy, żeby znowu poprowadzić Sojusz do sukcesów?

Do pojęcia charyzmy podchodzę z dystansem. Przypominają mi się dywagacje o braku charyzmy u Grzegorza Napieralskiego, który jednak dostał ponad 2 miliony głosów w wyborach prezydenckich, w tym pół miliona tych, którzy na SLD nie głosują. Więc nie tutaj jest pies pogrzebany. Miller ma ten atut, że jest politykiem doświadczonym i rozpoznawalnym. Przemawia za nim także to, że wszyscy jesteśmy zapominalscy. Błędy, które popełnił w końcowym okresie sprawowania władzy, dla dzisiejszych młodych pokoleń są równie aktualne, jak dla mojego kwestie zamachu majowego.

Zaczyna więc jakby od nowa, z czystą kartą. Przemawia za nim także to, że ma za sobą dość silne struktury terenowe. Sojusz jest mocno reprezentowany w wielu samorządach lokalnych. SLD startuje jednak z bardzo trudnej pozycji, wynikającej z niewielkiej liczby mandatów w Sejmie, ciągłych sporów wewnętrznych ze zwolennikami byłego prezydenta oraz braku realnego wpływu na media, bez czego nie da się dzisiaj uprawiać polityki.

Czy wybór socjalisty Hollande`a na prezydenta Francji może wzmocnić pozycję SLD?

Szansą dla Millera może być to, że wiatry w polityce światowej zaczynają wiać zdecydowanie w lewo. Dzisiejsza lewica to przede wszystkim walka o odejście od modelu kapitalizmu, który kształtował się od końca lat 70., a który okazał się być najszybciej bankrutującym w skali globalnej ustrojem w dziejach świata. Lewica doszła do głosu we Francji, Serbii, jej radykalna wersja w Grecji, a perspektywa bliskich zwycięstw w Niemczech czy Republice Czeskiej daje jej nową dynamikę. I trudno, żeby Polska była wyjątkiem.

Losy SLD rozstrzygną się w momencie, w którym w Polsce dojdzie do zawirowań w gospodarce. Jeśli wtedy zachowa taką pryncypialność i konsekwencję, jaką prezentował przy reformie emerytalnej, to ma szanse powiększyć swój elektorat. Leszek Miller stanie się przywódcą partii, która powróci do swojego naturalnego poparcia w granicach 15 proc. I prawdopodobnie bez niej nie będzie mogła w nowym Sejmie powstać żadna większość.

Czy polska lewica może sięgnąć po samodzielną władzę?

Mało jest dzisiaj państw, w których możliwe jest zdobycie aż tak dużego poparcia. Zresztą, żyjemy w świecie pewnych mitów. Przed wojną mityczna PPS, partia, w której 20 lat spędził Piłsudski, w szczycie swojej popularności miała zaledwie 13 proc. poparcia. Te 40 proc. głosów, które zdobył SLD w 2001 roku, to był ewenement, a nie prawidłowość. Polska politycznie przypomina Irlandię.

Tamtejsza Partia Pracy zawsze otrzymywała od 7 do 16 proc., a o władzę walczyły dwie partie prawicowe. I dopiero teraz wielki kryzys gospodarczy spowodował, że otrzymała ona ponad 20 proc. głosów i współrządzi. Myślę, że o tego typu perspektywie powinien myśleć SLD, a od pragmatyzmu Millera i całej partii będzie zależało, czy zachowa ona zdolność koalicyjną. Dyplomatycznie powiem, na wszystkie strony.

Czy Miller powinien licytować się z Palikotem na antykościelne i światopoglądowe hasła?

Badania prowadzone na wyborcach SLD pokazały, że w wielu sprawach kulturowych pozostają oni konserwatywni. O ile są zdecydowanie antyklerykalni, to nie przekłada się to na liberalizm obyczajowy. Są skłonni zaakceptować ograniczenie politycznej roli i majątkowych cesji państwa na rzecz Kościoła. Mają najczęściej od 55 do 64 lat i nie są zainteresowani np. małżeństwami homoseksualnymi, adoptowaniem przez takie pary dzieci czy legalizacją narkotyków. To wyborcy PO, formalnie członkini międzynarodówki konserwatywnej, są dużo bardziej liberalni kulturowo.

Paradoks polega na tym, że gdyby Miller z Palikotem zawarli sojusz, to obydwaj musieliby się mocno tłumaczyć z tego przed swoimi wyborcami. Dla SLD podjęcie takiej licytacji byłoby zabójcze, bo i tak nie ma szans przebić partii, która nie ma żadnych skrupułów, a jej młodzi wyborcy muszą być od czasu do czasu mobilizowani, nawet absurdalnie brzmiącymi hasłami. Dla SLD najlepszą wskazówką, gdzie znaleźć polityczne profity, powinien być przypadek Fico. Otóż słowacka socjaldemokracja zupełnie wyeliminowała tematykę kulturową ze swojego przekazu wyborczego, jej młodzi działacze stworzyli nawet klip wyborczy, przekonujący, że wyborcy oczekują tworzenia miejsc pracy, a nie legalizacji związków homoseksualnych.


Teczka osobowa

Politologia, historia socjalizmu i piłka nożna

Dr Rafał Chwedoruk ma 43 lata. Jest adiunktem Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego i sekretarzem Zakładu Najnowszej Historii Politycznej. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się na historii myśli politycznej i ruchów społecznych i historii myśli socjalistycznej w Polsce i Europie. Jest autorem wielu publikacji, dotyczących tej tematyki, m.in. „Między ewangelią a antyklerykalizmem. Socjaliści i socjaldemokraci wobec religii i Kościoła w Polsce” (1997) oraz „Socjaliści z Solidarności w latach 1989-1993” (2004).

Hobby: - U mnie tak szczęśliwie się składa, że jedno krzyżuje się z drugim - mówi. Jest kibicem piłki nożnej, sam też lubi w nią zagrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska