Wraca sprawa 150 letniego wiązu z osiedla Głowackiego, który runął 8 marca na placu budowy ulicy. Drzewo było pomnikiem przyrody, zaś ulicę Wiązową, przy której stało remontowano na zlecenie Miejskiego Zarząd Dróg. Po skończonych pracach wiąz, który pozytywnie przeszedł ocenę dendrologiczną miał być wzmocniony. Niespodziewanie runął.
Zdaniem władz miasta, winna była huraganowa wichura i kondycja wiązu. – Próbowaliśmy ratować drzewo, ale jak się okazało po wypróchniałym wnętrzu pnia, wiąz nie miał szans na przeżycie – ubolewał tuż po wypadku prezydent Michał Zaleski.
Zdrowe, czy spróchniałe?
Co innego twierdzi torunianin Piotr Marach. „Drzewo było silne i zdrowe, mogło rosnąć kolejne 100 czy 200 lat – gdyby nie niechlujstwo w prowadzeniu robót ziemnych, które notorycznie się powtarza w Toruniu” - to tylko fragment wniosku, który złożył do marszałka województwa, Piotra Całbeckiego, sprawującego nadzór nad miastem w tej sprawie.
Piotr Marach to lokalny przedsiębiorca i społecznik, w ostatnich wyborach samorządowych startował z list Komitetu My Toruń. Podkreśla, że sprawę powalonego wiązu skonsultował ze specjalistami, w tym z dendrologiem.
Zobacz także: Wiąz runął 8 marca
Na tej podstawie twierdzi, że drzewa nie powalił huraganowy wiatr, tylko błędy podczas prowadzenia robót budowlanych. „Za pomocą ciężkiego sprzętu, wykonano korytowanie pod sam pień drzewa. Drzewu usunięto część korzeni szkieletowych, które je stabilizowały w gruncie. Prowadzenie w ten sposób prac jest załamaniem zapisów ustawy o ochronie przyrody. - jak pisze we wniosku toruński społecznik, „drzewo pozbawione stabilizacji uległo powaleniu. Zostało celowo zniszczone, pomimo ogromnej wartości przyrodniczej”.
Wskazuje też, że „roboty naziemne prowadzono bez nadzoru dendrologicznego, a także w strefie ryzyka drzewa SOD, gdzie robót nie należy wykonywać wcale przy użyciu ciężkiego sprzętu”, tylko ręcznie - i domaga się kary za zniszczenie pomnika przyrody.
Na podobne zarzuty władze miasta już raz odpowiadały, zaprzeczając, że wykonywano korytowaniu po samym pniem, przy korzeniach.
„Takie prace nie były na tym terenie wykonywane. Również po zdjęciu nawierzchni na ul. Wiązowej w żadnym miejscu nie zostały odkryte korzenie. Potwierdzeniem jest ich nienaruszony stan” - przekonywała kilka dni po zdarzeniu rzecznik Urzędu Miasta, Magdalena Stremplewska.
Sprawa dla prokuratura
Błędów o jakich pisze społecznik nie dopatrzył się również marszałek Piotr Całbecki. Na potrzeby tej sprawy przeprowadzono analizy oraz wizję lokalną. - Wiąz runął w wyniku silnych wiatrów - podkreśla Maria Wiśniewska, kierownik Biura Ochrony Przyrody Departamentu Środowiska Urzędu Marszałkowskie, potwierdzając dotychczasowe ustalenia służb miejskich
Podstaw do nałożenia kary więc nie ma. Dlaczego zatem marszałek skierował sprawę do prokuratury? Jak informuje Maria Wiśniewska „zgodnie z prawem sprawę przekazano do organu właściwego w celu jej zakończenia.”
Z kolei kierownictwo MZD w komentarzu do sprawy deklaruje czynny udział w wyjaśnieniu wszystkich okoliczności zdarzenia.
Zobacz także:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?