Wybory bez konkurencji i tysiączki zaoszczędzone na pensyjce [MINĄŁ TYDZIEŃ]

Zobacz wideo: Szczepienia w szkołach wciąż za mało popularne

Na przykład w PSL-u były wybory. I niespodzianki nie było. Bo szefem PSL-u w województwie nadal będzie eksposeł i ekswiceminister, czyli wicemarszałek Sosnowski, sympatycznie nazywany nie tylko przez chłopów z partii „Sosną”. Wynik w wyborach piękny uzyskał, bo nieco ponad 86 procent. Bądźmy jednak szczerzy – w Toruniu to rezultat bardziej interesujących tylko tych kilku działaczy należących tu do PSL-u, choć bywało, że partię mocniej wspierał sam prezydent Zaleski. Nieco więcej naliczyć ich można wokół miasta, ale nie jest to jakaś szokująca liczba.

Bez niespodzianki też w PO. Kujawsko-Pomorskie to nie Pomorskie. Tu wygrał poseł Lenz, namaszczony przez przewodniczącego Tuska. Z jeszcze piękniejszym wynikiem – 88 procent. Konkurencji nie było. Choć były dociekania, czy aby poseł Myrcha nie wystartuje, jako ten młody i zdolny. Nie teraz, to nie ten czas. Wsparł więc poseł Myrcha posła Lenza filmikiem odpalonym w internetach. Nie on jeden. Bo poseł Lenz kampanię wyborczą prowadził dość ambitną, jakby rywala miał co najmniej z Bydgoszczy. A może tylko chciał mocniej pokazać swą kandydaturę po tym zwrocie akcji. Czyli po tym, jak latem na partyjnym zebraniu bąknął, że szefem partii w regionie już być nie chce.

W PO wybierano też szefa partii w Toruniu. Został nim radny Gajewski z sejmiku województwa. Kiedyś wyborcze odkrycie posła Lenza, wzmacniające partyjny zestaw kandydatów do tego gremium. Radny Gajewski debiutuje w tej roli. To oczywiście ten eksmenedżer żużlowy, najpierw z Broniewskiego 98, a potem z Motoareny. Teraz to doświadczenie będzie mógł wykorzystać w partyjnych rozgrywkach. Na przykład przy wyznaczaniu żużlowego prowadzącego parę, czyli lidera partyjnej listy w tym czy w tamtym okręgu w wyborach do Rady Miasta. Czy stosując rezerwę taktyczną, czyli wzmacniając zestaw kandydatów jakimś lokalnym celebrytą. Pytanie, czy radny Gajewski będzie miał okazję do realnego wykazania się. Owszem, jako żużlowy menedżer władzę był samowładcą, ale w toruńskich strukturach partii wielkie wpływy przecież mają poseł Lenz i marszałek Całbecki. I dlatego szef PO w Toruniu to słabo rozpoznawalna postać.

Szczęścia zaznał w tym tygodniu prezydent Zaleski. Mocno z niego biło po poniedziałkowym spotkaniu w Nidzicy z premierem Morawieckim. Przy okazji tegoż okazało się, że z Polskiego Ładu Toruń dostanie prawie 35 milionów. Prezydent Zaleski nie wybrzydzał jak prezydent sąsiedniej Bydgoszczy.

W typowym dla siebie stylu rzucił, że natychmiast bierze się za realizację inwestycji, na które dostał te miliony. I można w ciemno założyć, że będzie w tym prymusem. Jak z tymi Mieszkaniami Plus, które generalnie w Polsce nie wypaliły. A w Toruniu stoją.

Co do rządu, to mieliśmy w nim oczywiście zmiany. Nikt z Torunia do niego nie wszedł. Ale jak mógł się w nim znaleźć, skoro PiS z Torunia nawet kandydata na wiceprezydenta miasta wskazać nie potrafi? Już drugi miesiąc tego stanowiska człowiek tej partii nie obsadza. Podobno padła propozycja, by konkurujący o nie radny Klabun i eksradny Kowalski z walki zrezygnowali i by pogodził ich ktoś trzeci. Tyle że ten pierwszy miał na to nie przystać. Jest opinia, że radnego Klabuna nawet prezes Kaczyński do rezygnacji nie byłby w stanie namówić. Za to prezydent Zaleski wiceprezydenckim wakatem zmartwiony być nie powinien. W końcu borykający się z problemami budżet Torunia miesięcznie ma jakieś 10 tysiączków oszczędności.