Za dopalacze trafili do więzienia

Dla Miłosza B. - 3 lata więzienia, dla Łukasza G. - też 3 lata, a dla Dawida G. - 2 lata i miesiąc. Takie kary bez zawieszenia wymierzył Sąd Okręgowy w Toruniu grudziądzanom za handel dopalaczami, ich magazynowanie oraz narkotykową dilerkę. Skazani mają od 27 do 29 lat.

Cofnijmy się do 2014 roku. Wtedy problem z dopalaczami nie był jeszcze rozwiązany. W sanepidzie narzekano, że mają związane ręce przepisami. Także w naszym regionie handel groźnymi specyfikami kwitł.

W Grudziądzu problem był nabrzmiały, a jego fatalne skutki znali choćby lekarze z tamtejszego szpitala. Dr Andrzej Witkowski, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego relacjonował wówczas lokalnym mediom, jak raz za razem trafiali do niego młodzi po dopalaczach. Najczęściej agresywni, prawie bez kontaktu, nieprzyznający się do tego, co wzięli.

- Takie eksperymenty dla młodych mogą skończyć się tragicznie. Mieliśmy już w Grudziądzu zgony po dopalaczach. Jeśli nie powstrzyma się dystrybucji tych środków, obawiamy się, że dojdzie do kolejnych dramatów - alarmował ordynator SOR-u.

W roku 2014, jak ustalili śledczy, biznes Miłosza B., Łukasza G. i Dawida G., działał sobie w najlepsze. Sanepid nie mógł się do niego dobrać, bo kram z dopalaczami i narkotykami grudziądzanie prowadzili w dużej w sieci. To znaczy - produkcja odbywała się na miejscu, jednak handel - głównie przez internet.

Gdy w czerwcu 2014 roku do mieszkania jednego ze skazanych wpadło CBŚ, odkryło prawdziwą fabryczkę. A mianowicie: 15 kg różnych substancji służących do produkcji dopalaczy, 2 tysiące gotowych już tabletek, wagi, zapas woreczków foliowych oraz tzw. tableterki.

Jak ustaliło CBŚ, tylko w czasie jednej godziny mogła wyprodukować ok. 3600 sztuk gotowych tabletek dopalaczy. Mogły one być sprzedawane przez podejrzanych na terenie całego kraju za pośrednictwem internetu, a za jedną tabletkę handlarze mogli żądać kwoty nawet 8 złotych.

Czytaj więcej na kolejnej stronie

CBŚ w mieszkaniu zabezpieczyło 400 g marihuany i 13 g amfetaminy.

Grudziądzanie od razu zostali tymczasowo aresztowani. Śledztwo w ich sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Toruniu. 5 grudnia wyrok wydał Sąd Okręgowy.

- Miłosz B. pracował jako magazynier w pewnej spółce w Grudziądzu. Ta praca pomogła mu w rozkręceniu interesu, czyli przy wytwarzaniu i sprzedaży dopalaczy. Środki te wytwarzał także Łukasz G. Wszyscy trzej natomiast brali udział w przechowywaniu nielegalnych substancji i obrocie - mówi prokurator Andrzej Kukawski.

Oskarżeni w procesie nie zeznawali identycznie, obarczali się winą. Toruński wyrok jest nieprawomocny. Skazani mogą apelować do Gdańska.

Warto przeczytać: Przepis na domowe pierniki!

Miłosz B., Łukasz G. i Dawid G. swój groźny dla życia i zdrowia innych ludzi biznes prowadzili przynajmniej od lutego do czerwca 2014 r. O takim okresie czasu mowa w ogłoszonym wyroku. Mężczyźni nie tylko sprzedawali dopalacze, ale i klasyczne narkotyki. Jak wpadli?

- Mogę zdradzić tylko tyle, że sprawę ujawniono w oparciu o tak zwane materiały niejawne. Zaliczamy do nich między innymi niejawne podsłuchy i przesyłki - mówi prokurator Andrzej Kukawski z Prokuratury Okręgowej.

Sąd Okręgowy uznał, że grudziądzanie działali wspólnie i w porozumieniu, z góry powziętym zamiarem zarobkowania na sprzedaży dopalaczy.