Zakupy przy zwałach śmieci. Czytelnicy o kłopotach z porządkiem na wyremontowanym targu i wożeniu niepełnosprawnych

Pisaliśmy już o nagminnnym paleniu papierosów przez sprzedawców i klientów w zadaszonej części świeżo wyremontowanego targowiska miejskiego przy Szosie Chełmińskiej w Toruniu. Okazuje się, że użytkownicy popularnego bazaru mają kolejny problem.

Porzucili pracę...

- Od chwili zakończenia remontu targowiska zarządca nie potrafi poradzić sobie z odpadami, które gromadzone są tuż obok głównej alei i straganów z warzywami i owocami - napisał do nas Czytelnik i na dowód załączył kilka fotografii (obok publikujemy jedną z nich). - W dodatku na targowisku zaczyna się unosić bardzo nieprzyjemny zapach.

- Rzeczywiście mamy z tym problem. Sukcesywnie zamawiamy duże, 22-metrowe pojemniki z Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania. Ostatnio taki pojemnik MPO podstawiło w piątek, następny przywiezie w środę (czyli dziś - przyp. red.). Jednocześnie szukamy kogoś, kto by na stałe zajmował się selekcją i wywożeniem odpadów z targowiska np. do punktów skupu makulatury, bo na hałdę śmieci trafiają głównie kartony. Właśnie dziś ma przyjść do nas ktoś zainteresowany odbiorem makulatury - mówi kierownik działu targowisk i parkingów w spółce „Urbitor” Piotr Lampka. - Kłopot mamy też z pracownikami do sprzątania targowiska. Dwie osoby zatrudnione do tych zadań właśnie porzuciły pracę.

Śmieci po remoncie domu?

A czy, by ułatwić zarządcom placu dbanie o porządek, nie należy zobowiązać sprzedawców do selekcjonowania odpadów już przed ich wyrzuceniem? Kierownik Piotr Lampka mówi, że niestety trudno to wyegzekwować. Ba, zdarza się, jak twierdzi, że użytkownicy straganów podrzucają na targowiskowe wysypisko także śmieci przywiezione z domu (na przykład pozostałości po remontach!).

Zarząd targowiska rozważa też karanie finansowo tych, którzy pozostawiają po sobie bałagan na straganach, chociaż do dyspozycji mają kontenery na bioodpady stojące na placu targowym. Takie kary funkcjonują już na toruńskiej giełdzie towarowej.

Polecamy: Toruń kiedyś i dziś PRZESUŃ SUWAK I ZOBACZ RÓŻNICĘ

Czekanie na mikrobus

- Od 1 stycznia firma, która na zlecenie Urzędu Miasta Torunia przewozi niepełnosprawnych, może miesięcznie przejechać tylko do 10 tysięcy kilometrów. To za mało, jak na potrzeby mieszkańców z niepełnosprawnościami - twierdzi Czytelniczka z Rubinkowa. - Często czeka się na taki przewóz w kolejce, a przecież zdarza się, że trzeba pilnie podjechać do lekarza.

Torunianka nie ukrywa, że dojazdy taksówką są dla niej za drogie, a w dodatku nie wszystkimi samochodami osoby na wózkach mogą podróżować tak wygodnie, jak przystosowanymi do tego busami.

Rzeczniczka prasowa prezydenta Torunia Anna Kul-bicka-Tondel zaprzecza, by Urząd Miasta zmniejszył limit na przejazdy dla osób niepełnosprawnych.

- Przez cały rok te mikrobusy pokonują średnio 130 tysięcy kilometrów przewożąc przy tym 12 tysięcy osób niepełnosprawnych między innymi do pracy, do szkoły, na rehabilitację, na imprezy sportowe, kulturalne i rekreacyjne - mówi rzeczniczka, którą skarga naszej Czytelniczki nieco dziwi. - Do tej pory nie docierały do nas żadne sygnały, że przejazdów jest za mało lub ktoś nie był w stanie z nich skorzystać. Należy jednak pamiętać, że prawo do korzystania z przewozów mają w pierwszej kolejności osoby na wózkach inwalidzkich i niewidome wraz z opiekunem, następnie pozostałe osoby niepełnosprawne ruchowo, legitymujące się stosownym orzeczeniem lekarskim.

Wyburzanie starych budynków TZMO w Toruniu – wideo z drona

NowosciTorun