Nieodparte mam wrażenie, że specjaliści od robienia dobrego PR obecnej władzy na hasło „okolice Torunia” reagują objawami stresu pourazowego. Z drżeniem rąk włącznie. W styczniu kolumna ministra Antoniego Macierewicza zdemolowała kilka samochodów w Lubiczu Dolnym, co wywołało ożywioną ogólnopolską dyskusję m.in. o tym, czy różni ważni muszą się wozić tak, jakby drogi publiczne były ich prywatną własnością. Popularności rządowi na pewno to nie dodało.
Teraz wybuchła kolejna sprawa - myśliwskiej pasji ministra od ochrony środowiska, prof. Jana Szyszki, pasji realizowanej w ośrodku Polskiego Związku Łowieckiego w podtoruńskim Grodnie. Rzecz w tym, że urządzane tam polowania miały polegać na strzelaniu do bażantów wypuszczanych z klatek. Pisaliśmy o tym wczoraj i piszemy dzisiaj.
Czytaj też: Rzeź bażantów dla szych z Warszawy
Zdaniem rzeczniczki PZŁ, zgodne to jest z prawem i zasadami. Według innych, o legalności można by dyskutować. Według jeszcze innych, rozstrzeliwanie wypuszczanych z klatek przerażonych ptaków nic już nie ma wspólnego z jakimkolwiek romantyzmem łowów, a jest po prostu okrutną, sadystyczną zabawą. Wicepremier Mateusz Morawiecki stwierdził niedawno, że obecna ekipa rządzić będzie do roku 2031. Ciekawe, czy szybciej zabraknie drzew, czy bażantów?
À propos braków: w sprawie obsady dyrektora teatru Horzycy chyba zaczyna brakować cierpliwości Romualdowi Wiczy-Pokojskiemu, który, jak pamiętamy, konkurs jeszcze w 2015 roku wygrał, ale nominacji od zarządu województwa nie dostał. We wtorek w wypowiedzi dla „Nowości” mówił gorzko: „Mam wątpliwości, czy rzeczywiście [zarząd] chce podpisać ze mną umowę, czy raczej doprowadzić do tego, bym wycofał się z ubiegania się o funkcję dyrektora”.
Przeczytaj również: Trasa Staromostowa z pieniędzmi i wykonawcą
Pokojski dodał też, że trudno mu sobie wyobrazić negocjacje, póki województwo nie wycofa skargi do Naczelnego Sądu Administracyjnego. A nam trudno sobie wyobrazić, że zarząd ją wycofa. Na razie, po korzystnym wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, piłka jest po stronie Wiczy-Pokojskiego. Wyroku NSA jeszcze nie ma. Gdyby okazał się niekorzystny dla zarządu, to sytuacja prawna się nie zmieni. Ale możliwy jest i drugi wariant, że w NSA to zarząd wygra, a wtedy piłka przeszłaby na jego stronę. W NSA marszałek Całbecki nie ma więc nic do stracenia, a ma coś do wygrania.
Pozostaje tylko jedno zasadnicze pytanie: czy wobec takiego poziomu braku zaufania, po obu zresztą stronach, ułożenie się samorządu ze zwycięzcą konkursu w ogóle jest jeszcze możliwe? Bardzo w to wątpię.
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?