15 lat więzienia dla "žNinja"

Na 15 lat więzienia skazany został Mariusz T. z Torunia, oskarżony o przewodzenie gangowi organizującemu brutalne napady. Inni członkowie również otrzymali surowe wyroki, oprócz Sebastiana P.

<!** Image 3 align=none alt="Image 193765" sub="Sebastian P. jest szczególnie chroniony. To dzięki niemu został rozbity gang „Ninja” / Fot.: Grzegorz Olkowski">Proces trwał od 2010 roku w Sądzie Okręgowym w Toruniu. W czasie rozpraw piętro, gdzie one się odbywały, było odcięte od świata przez policyjnych antyterrorystów. Całkowicie zamknięty był także sądowy dziedziniec.

Nie inaczej było wczoraj, w dniu ogłoszenia wyroku. Dziennikarze musieli czekać na wejście na salę kilkanaście metrów przed nią - za zamkniętą na klucz metalową bramką. Mogli wejść dopiero, gdy zabezpieczono salę i oskarżeni zostali na niej odpowiednio rozsadzeni.

<!** reklama>To, że w ogóle umożliwiono i wejście na salę było związane z tym, że ponad połowa z oskarżonych odmówiła przyjścia na ogłoszenie wyroku, nie godząc się na przykład na opuszczenie więziennych cel, do których trafili w związku z tymczasowym aresztowaniem.

Na sali rozpraw nie było wczoraj na przykład Mariusza T., pseudonim Ninja. Jego nazwisko pojawiało się natomiast w prawie wszystkich 32 zarzutach postawionych oskarżonym. Dotyczyły one głównie brutalnych napadów rabunkowych, przeprowadzonych przez 10 ustalonych do tej pory członków grupy, która działała w różnych konfiguracjach osobowych.

<!** Image 4 align=none alt="Image 193765" sub="Oskarżonego pilnowali między innymi policjanci w kamizelkach
kuloodpornych / Fot.: Grzegorz Olkowski">- Obrażenia, których doznał pokrzywdzony w czasie napadu, skutkowały trwałym kalectwem - takie stwierdzenia padały często z ust sędziego w czasie odczytywania wyroku. Chodziło na przykład o częściową utratę wzroku, czy chorobę realnie zagrażającą życiu.

Jak wynika z zarzutów, oskarżeni podczas napadów nie przebierali w środkach. Mieli ze sobą siekiery, toporki łomy lub drewniane pałki. Zdarzała się również broń palna.

Schemat ich działania był prawie zawsze taki sam. Najpierw bili swe ofiary po głowach obuchami siekier, drewnianymi lub metalowymi pałkami. Zdarzało się, że aby wymusić posłuszeństwo, oddawali strzały ostrzegawcze w powietrze lub wkładali lufy pistoletów w usta.

- W ten sposób wybito mi kilka zębów - mówił w czasie procesu jeden z napadniętych.

Oskarżeni napadali między innymi na konwoje z pieniędzmi. Tak zdarzyło się kilka lat temu w Toruniu, kiedy na jednym ze skrzyżowań na Rubinkowie pojazdowi przewożącemu utarg ze stacji benzynowych zajechało drogę audi z kilkoma napastnikami. Specjalnie doprowadzili do kolizji i za pomocą toporków wybili szyby w oknach pojazdu. Pobito konwojentów i zabrano około 130 tysięcy złotych. Ten sam sposób zastosowano również w innym mieście regionu, gdzie łupem napastników padło również kilkadziesiąt tysięcy złotych. W 2005 roku członkowie tego gangu napadli również na sklep jubilerski w Fordonie. Ukradli ponad trzy i pół kilograma wyrobów, wartych prawie 200 tysięcy złotych. Dwa razy napadali także na stacje benzynowe w Stolnie. Włamywali się do domów w Chełmnie i okolicy. Zaatakowali kobietę w Suchatówce - pomiędzy Toruniem a Włocławkiem. Ukradli jej kilka tysięcy złotych, grozili też uprowadzeniem dziecka, z którym wtedy była.

Tylko na karę 5 lat więzienia w zawieszeniu na 10-letni okres próby sąd skazał natomiast Sebastiana P., któremu postawiono nie mniej zarzutów niż Mariuszowi T., ale to dzięki niemu udało się rozwiązać zagadki wspominanych napadów. Sebastian P. odsiadując w wiezieniu wyrok za spowodowanie śmiertelnego wypadku, przyznał się, że był członkiem tej grupy i opisał mechanizm jej działania.