Według rektora UMK prof. Andrzeja Tretyna, który złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, ekspedientka nie chciała pomóc upokarzanym studentom z Turcji pomimo prośby nie wezwała policji, a przycisk wyzwalający ochronę lokalu nacisnęła dopiero, gdy sprawcy zaczęli demolować sklep.
Spektakl poniżania
Przez kilkanaście minut w grupę trzech studentów z Turcji kilku wyrostków w wieku 15-20 lat rzucało jedzeniem, wulgarnie wyzywało, kazało im klękać i przepraszać za pochodzenie. Jeden ze studentów dostał w twarz.
Prokuratura potwierdza, że tak wyglądało zajście w nocy z 7/8 października w nocnym sklepie w sercu toruńskiej starówki, przy ul. Chełmińskiej 20. Jednak według śledczych, obsługa lokalu nie miała obowiązku wzywać pomocy.
- Doszło do znieważenia tych obywateli, natomiast to nie była sytuacja, która bezpośrednio zagrażała życiu pokrzywdzonych, nie spowodowała też bezpośredniego uszczerbku na zdrowiu - stwierdza Judyta Głowacka, p.o. prokuratora rejonowego Prokuratury Centrum-Zachód w Toruniu.
Prokuratura badała ten wątek sprawy pod kątem złamania art. 162 Kodeksu karnego, który mówi o tym, że kto odmawia pomocy w przypadku zagrożenia życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu podlega karze do 3 lat pozbawienia wolności.
Zobacz także: Konflikt sąsiedzki przy ul. Bolta w Toruniu. Policja bezradna
- Reakcja na zajście byłaby społecznie pożądana, jednak z punktu widzenia prawa nie można mówić o przestępstwie - dodaje prokurator Głowacka.
Śledczy nie przesłuchali ekspedientki. Prokuratura w swoich ocenach oparła się na analizie zapisu z kamer z miejsca zdarzenia oraz aktach sprawy. W jej ocenie najistotniejsze znaczenie miał materiał z postępowania prowadzonego przeciwko dorosłemu sprawcy - 20-latkowi, który miał być prowodyrem zajścia.
UMK powściągliwe
Władze UMK decyzję prokuratury komentują oszczędnie.
- Mieliśmy oczywiście świadomość, że przepis mówi o bezpośrednim zagrożeniu życia, dlatego poddaliśmy tę sytuację prokuratorskiej ocenie - stwierdza rzecznik UMK, Marcin Czyżniewski i podkreśla: - Niezależnie, czy zachowanie obsługi sklepu mieści się w granicach prawa, czy też nie, zasługuje na moralne potępienie.
Bardziej stanowcza w ocenach jest prof. Maria Lewicka z Katedry Psychologii UMK.
- Decyzja toruńskiej prokuratury to przyzwolenie na tego typu zachowania, coraz powszechniejsze w kraju - komentuje. - Wygląda na to, że człowieka o innym kolorze skóry można opluć, upokorzyć i to nie jest zagrożenie życia, bo on się wytrze, pójdzie dalej, a dopóki ktoś kogoś nie ugodzi nożem, to brak pomocy nie jest przestępstwem. Tak naprawdę nigdy nie wiemy, jak duże jest zagrożenie i jak skończy się spektakl upokarzania.
Polecamy:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?