Wystraszone zwierzę pracownicy przytuliska nazwali Bogusią, bo przywieziono ją ze wsi Bogusławki pod Chełmżą. Nie wiadomo do kogo należała, nie wiadomo też, jak długo błąkała się po okolicy.
Najbardziej przerażające było jednak to, że zwierzę miało zawiązaną w pasie linkę, która wbiła się i wrosła w jego ciało.
- Trudno to wytłumaczyć. Pewne jest to, że zwierzę samo sobie tego nie zrobiło – mówi Agnieszka Szarecka, kierowniczka toruńskiego schroniska. - Przypuszczam, że ktoś jej tę linkę zawiązał na szyi, kiedy była jeszcze szczeniakiem. A ona potem – próbując się uwolnić – przełożyła przez nią obie łapy i sznurek zatrzymał się na brzuchu. Zwierzę rosło, a sznur coraz mocniej wbijał się w ciało.
Daleka droga
Bogusią zajęli się schroniskowi specjaliści – linka została usunięta, pies zaopatrzony. Niestety, przyplątała się parwowiroza, a stan psa jest poważny. Sytuację utrudnia dodatkowo fakt, że zwierzęciu nie można podać nawadniającej kroplówki, bo tak bardzo boi się ludzi.
- Mam informacje, że jej stan po woli się poprawia, ale do jego ustabilizowania jeszcze daleka droga - dodaje Agnieszka Szarecka. - Nie wiemy, co Bogusia przeszła, jakich ludzi spotkała na swojej drodze. Jest mocno wystraszona, wycofana, unika wszelkiego kontaktu z człowiekiem. Przed nami jeszcze bardzo wiele pracy, by suczka przekonała się do ludzi i zaufała im.
Bogusia trafiła pod specjalną opiekę Zofii Pawlak, schroniskowej wolontariuszki, której udało się wyprowadzić z zapaści, chorób i zdziczenia wiele psów.
- Bogusia nie da się dotknąć, nie chodzi na smyczy, nie jest zsocjalizowana z psami. Jej postępem i naszym sukcesem jest fakt, że zaczęła podchodzić i brać smaczki z ręki. O dotyku nadal nie ma mowy - opisuje swoje kontakty z suczką Zofia Pawlak.
Piękny Amorek
Agnieszce Szareckiej Bogusia jako żywo przypomina psa Amorka, który trafił do toruńskiego schroniska w sierpniu 2015 roku. Był wtedy młodym psem. Ktoś zawiązał mu linkę wokół szyi, a ta wrosła w ciało. Do tego pies został znaleziony w jutowym worku. Jego rana była w fatalnym stanie - zaogniona i ropiejąca.
- Amorek tak bał się ludzi, że musieliśmy go zawijać w kołdrę, by podać mu leki - wspomina Agnieszka Szarecka. - Jego socjalizacja była bardzo trudna. Dopiero po roku Amorek został adoptowany przez swoją schroniskową opiekunkę. Jest pięknym psem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?