Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bigbeatowy czad minionych lat

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Gdy miały przyjechać zespoły Czerwone Gitary, No To Co, Trubadurzy, Akwarele z Czesławem Niemenem, tysiące nastolatków ustawiały się w długich kolejkach po bilety. Na sali fruwały szale, czapki i „marynary”...

Gdy miały przyjechać zespoły Czerwone Gitary, No To Co, Trubadurzy, Akwarele z Czesławem Niemenem, tysiące nastolatków ustawiały się w długich kolejkach po bilety. Na sali fruwały szale, czapki i „marynary”...

<!** Image 2 align=none alt="Image 199893" sub="Czerwone Gitary reklamowały się w początkowym okresie swego istnienia hasłem „Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce”. Na Kujawy i Pomorze zespół po raz pierwszy na swoje występy przyjechał późno, bo dopiero w drugiej połowie marca 1967 roku, jeszcze w pięcioosobowym składzie z Jerzym Koselą, którego na zdjęciu już brak. [Fot. archiwum]">Lata 60. ubiegłego wieku przyniosły ogromny przełom w muzyce popularnej. Powstały wówczas dziesiątki młodzieżowych bandów i kapel, które zyskały niesłychaną popularność wśród młodych. Jednak na początku budziły nie tylko kpiny, ale i ostry sprzeciw ze strony starszego pokolenia.

<!** reklama>Wcześniej, przed nimi, na estradach było grzecznie. Popularnością cieszyły się giganty folklorystyczne „Mazowsze” i „Śląsk”, melodyjne piosenki solistów Janusza Gniadkowskiego, Anny German, Tadeusza Woźniakowskiego, Reny Rolskiej, Piotra Szczepanika, Sławy Przybylskiej, Mieczysława Fogga i innych lub „ugłaskane” bandy. Po 1956 roku zapraszano też wykonawców z zagranicy, najchętniej z krajów socjalistycznych, ale i np. trio Peters Sisters z USA, które wystąpiło w lutym 1963 r. w świeżo oddanej do użytku pierwszej większej bydgoskiej hali widowiskowej, mieszczącej półtora tysiąca widzów, „Astorii”. Toruń na swój kinoteatr „Grunwald”, późniejsze stałe miejsce koncertów rozrywkowych, musiał jeszcze poczekać.<!** Image 3 align=none alt="Image 199893" sub="Trubadurzy w najlepszym dla zespołu okresie występowali w składzie (od lewej): Krzysztof Krawczyk, Ryszard Poznakowski, Sławomir Kowalewski i Marian Lichtmann. Maniera stylizowania zespołu na średniowiecznych pieśniarzy nie okazała się trwała. Grupa sięgała po inspiracje z różnych źródeł, także ludowych. [Fot. archiwum]">

Luxemburg kontra Czarni

30 i 31 marca 1963 r. do Bydgoszczy przyjechały dwa popularne już w kraju zespoły Czerwono-Czarni i Luxemburg Combo, razem z nimi śpiewali soliści Helena Majdaniec, Karin Stanek, Michaj Burano, Wojciech Gąsowski, Toni Keczer. Po koncercie muzycy w hali „Astorii” przeprowadzali eliminacje do konkursu młodych talentów. Jego uczestnicy musieli przygotować dwie piosenki, w tym przynajmniej jedną polską oraz... zaświadczenie wydane przez szkołę lub rodziców, stwierdzające dobre wyniki w nauce i zezwalające na udział w imprezie. Tłum nastolatków był tak liczny, że musiano zorganizować dodatkowe eliminacje w innym terminie.

<!** Image 4 align=none alt="Image 199893" sub="Skaldowie wygrali jeden z pierwszych „turniejów” dla młodych zespołów i od tej pory zyskali wielką popularność nie tylko w Polsce [Fot. archiwum]">15 listopada tego samego roku do Bydgoszczy przyjechał zespół, który wygrał niedawno ogólnopolski festiwal młodych talentów w Szczecinie, błyskawicznie podbił polską scenę rozrywki, a w grudniu miał wyjechać na występy do Paryża. Muzycy nazywali się Niebiesko-Czarni. W Bydgoszczy zespół wystąpił z dwójką solistów Michajem Burano i Czesławem Wydrzyckim, późniejszym Niemenem, oraz żeńską grupą wokalną Błękitne Pończochy, w której występowała nikomu jeszcze nieznana Adriana Rusowicz. Kapela dała aż dwa koncerty (tak duże było zainteresowanie występem) o 17.30 i 20.15. „Niebiesko-Czarni - bardzo marni” zatytułował swój tekst recenzent na łamach lokalnej prasy, kpiąc z umiejętności muzycznych zespołu i wokalnych możliwości Wydrzyckiego.

<!** Image 5 align=right alt="Image 199893" sub="Adriana Rusowicz podczas występu w 1968 roku [Fot. archiwum]">Dla młodych nie miało to jednak żadnego znaczenia. Jak Polska długa i szeroka powstała moda na muzykę gitarową przy akompaniamencie perkusji. Między rokiem 1963 a 1964 dziesięciokrotnie wzrosła w kraju sprzedaż gitar. Szczególnie poszukiwane były elektryczne, których produkcja ruszyła, m.in., w... Bydgoskiej Fabryce Akordeonów.

- Muzyką wówczas młodzież faktycznie żyła - przyznaje bydgoski dziennikarz muzyczny, publicysta i prezenter, Zdzisław Pająk. - Natychmiast zaczęliśmy naszych idoli ze sceny naśladować. Kto tylko miał dostęp do sprzętu, montował z kolegami kapelę. Pierwsze amatorskie występy w Bydgoszczy miały miejsce w parku im. Kochanowskiego. Chodziliśmy na wszystkie koncerty, słuchaliśmy radia, kupowaliśmy płyty, głównie pocztówkowe, czytaliśmy „Sztandar Młodych” w sobotę i inne gazety, które miały rubryki o muzyce młodzieżowej.

Pająk szczególnie zapamiętał występ Niebiesko-Czarnych i angielskiej grupy London Beats w „Aście” w 1965 r. - Po koncertach tworzyły się pochody przez miasto, obstawiane przez milicję - wspomina.

W asyście patroli

Tradycją stało się śpiewanie razem z muzykami, wymachiwanie marynarkami, szalikami, parasolami. Palono także, stadionowym wzorem, gazety. To się nie podobało starszym. Tłum po koncertach niszczył także ławki, kosze na śmieci, wystawy, samochody. Kolejne występy obstawiała coraz większa rzesza milicjantów, wysyłano patrole w radiowozach. Wielu bydgoszczan zaczęło domagać się od władz wydania zakazu organizowania koncertów. Szczególnie po występie angielskiego The Artwoods w kwietniu 1965 r. w amfiteatrze Zawiszy.

<!** Image 6 align=none alt="Image 199893" sub="Gitara i perkusja - dwa najważniejsze instrumenty dla młodych muzyków w latach 60. Na zdjęciu nauka gry na perkusji. [Fot. archiwum]">Podobne problemy były w Toruniu. 9 sierpnia 1965 r. „Ilustrowany Kurier Polski” opublikował wywiad z Katarzyną Sobczyk. Piosenkarka wyjaśniła, że Czerwono-Czarni nie wystąpili na festiwalu w Opolu, bo w tym czasie odbywali tournée po USA. A potem... „bazę wypadową zorganizowaliśmy w Toruniu. Tutaj mieszkaliśmy w hotelu i stąd zorganizowaliśmy wyjazdy na występy do Inowrocławia, Ciechocinka, Włocławka, Grudziądza, i daliśmy naturalnie koncert w samym Toruniu”.

- Przez ponad tydzień, kiedy zespół mieszkał w „Polonii” - wspomina Wiesław Tomczyk - co dzień chodziliśmy tam i wystawaliśmy godzinami w nadziei, że spotkamy kogoś z naszych idoli, zwłaszcza marzyliśmy o autografach Sobczyk, Karin Stanek i Jacka Lecha. Było nas tak wielu, że muzyków eskortowała milicja.

Lokalną „Gitariadę-66” w Toruniu, zorganizowaną w tzw. Zieleńcu wygrali Marzyciele z Inowrocławia przed Wiślanami z Torunia i Pomorzanami z Torunia. W eliminacjach wojewódzkich lepsze okazały się Temperamenty z Bydgoszczy. W finale w Gdańsku nie odegrały jednak żadnej roli. Wygrali Skaldowie z Krakowa przed Nastolatkami ze Szczecina.

31 sierpnia 1966 r. w amfiteatrze Zawiszy zagrali Trubadurzy, którzy przyjechali prosto z festiwalu w Sopocie. Towarzyszli im angielski zespół The Lords, meksykański piosenkarz Ernesto Velasquez i Sława Mikołajczyk. Konferansjerkę prowadził Lucjan Kydryński.

„Bydgoskim nastolatkom nie można zaufać” - grzmiał następnego dnia reporter IKP - „Władze miejskie zgodziły się na jeszcze jeden występ zespołów „mocnego uderzenia”, mimo że kilka poprzednich zakończyło się chuligańskimi ekscesami. Ale i tym razem młodzież zaprezentowała się z najgorszej strony. Po imprezie naliczono 75 złamanych żerdzi w ławkach. Funkcjonariusze MO zatrzymali 18 rozrabiających amatorów bigbeatowej muzyki, którzy odpowiadać będą za wandalizm przed kolegium”.

Muzycy spragnieni

Jedna z wizyt Skaldów w Bydgoszczy zakończyła się jednak innego rodzaju skandalem. Muzycy mieli podpisywać swoje płyty w księgarni, gdzie czekał na nich ogromny tłum, jednak nie przyszli, bo woleli o tej samej porze pójść... na piwo. Z tego samego powodu spóźnili się na występ półtorej godziny...

W 1968 r. w Toruniu w czwartek, 14 marca, po raz pierwszy miał wystąpić Czesław Niemen ze swoimi Akwarelami. Bilety do kinoteatru „Grunwald” rozeszły się w mig, artysta przystał na drugi koncert tego samego dnia. Torunian spotkał jednak gigantyczny zawód, bo po koncercie w Bydgoszczy dzień wcześniej piosenkarz zaniemógł i pojechał do Warszawy.

Jesienią tego samego roku wielkie tournée po regionie odbyli Niebiesko-Czarni. Trzy koncerty dali w Toruniu, dwa w Bydgoszczy, po jednym w Wąbrzeźnie, Świeciu, Grudziądzu, Włocławku, Szubinie, Nakle i Tucholi. Można było wówczas rzec, że big-beat trafił pod strzechy...

Niemen do Torunia dotarł ostatecznie 19 września 1969 r. i zaśpiewał na... Tor-Torze, z czego był mocno niezadowolony. Ten występ rozpoczął serię wielkich koncertów w mieście Kopernika. Zimą w „Od Nowie” zagrał Klan, potem na Tortorze na początku maja wystąpili Skaldowie, wreszcie latem Trubadurzy, już z Haliną Żytkowiak, a bez Ryszarda Poznakowskiego, potem wreszcie Polanie. Każdej popularnej ekipie towarzyszył jednak debiutant albo ktoś mało znany.

- Dla nas była to wtedy zmora - mówi Tomczyk. - Za każdym razem w pierwszej części występował ktoś nieznany, kogo nie chcieliśmy wcale oglądać, tak na doklejkę. Ludzie nudzili się, tupali nogami, gwizdali. Dopiero w drugiej części wchodził na scenę właściwy powód przybycia.

Tymczasem moda na kolejne lokalne zespoły - efemerydy trwała. W 1967 r. na przegląd środowiskowy „Gitariada-67”, zorganizowany przez Wojewódzki Dom Kultury i Wydział Kultury Prezydium MRN w Bydgoszczy w kinie „Adria”, bilety można było w dniu imprezy nabyć jedynie u... koników i to po 50 zł. Wystąpiły grupy Nietoperze, Skorpiony, Czerwone Lizaki, Szkwały, Temperamenty.

Kolejki nawet na Jaremę

- Pamiętam w ówczesnym MDK-u w Toruniu „trójmecz gitarowy” - wspomina Tomczyk. - Grali bodaj Matadorzy, Szelesty i Torczesi, amatorskie zespoły z największych toruńskich zakładów. Do 300-osobowej sali przyszło dwa razy więcej ludzi.

Ale nie tylko zespoły bigbeatowe gromadziły komplety widzów. Kiedy w lutym 1968 r. zapowiedziano w toruńskim kinoteatrze „Grunwald” występy Jaremy Stępowskiego, zwanego „trubadurem z Warszawy”, bilety rozeszły się w mig już na tydzień przed występem, trzeba było zorganizować dodatkowy seans.

- Po każdym festiwalu opolskim - opowiada Wiesław Tomczyk - tworzyły się straszne kolejki do toruńskiej spółdzielni „Fotorys”, gdzie nagrywano poszczególne utwory na życzenie na płyty pocztówkowe. Potem w Emipku pojawiały się dwójki, czwórki i całe longplaye. Pamiętam, że kolejny szał to były radia tranzystorowe. Prawie każdy chodził z takim radiem po ulicach, parkach i słuchał na głos, na pełen regulator, ulubionych zespołów.

Powoli swoją opinię o nowym rodzaju muzyki zmieniali też starsi. 20 listopada 1968 r. IKP napisał „Wczorajszy występ Niebiesko-Czarnych w Bydgoszczy potwierdził raz jeszcze, że muzyka mocnego uderzenia porywa nie tylko młodzież, ale także dorosłych mieszkańców grodu nad Brdą”.

Jak piękne są wspomnienia...

Kres tej ery nadszedł na początku lat 70. Muzycy syci sławy i pieniędzy, z rozbudzonymi apetytami, zaczęli podróżować do Stanów Zjednoczonych i krajów europejskich, głównie socjalistycznych. Nieraz trwało to wiele miesięcy. Nagrywali też płyty i pierwsze teledyski dla telewizji, myśleli o solowych karierach. Koncerty najlepszych w tzw. terenie skończyły się. Miejsce elity zajęły setki zespołów, o których dziś już mało kto pamięta. Kariery większej nie zrobiły, a zainteresowanie publiczności z czasem też minęło...


Estrada bydgoska

200 imprez rocznie dla pół miliona widzów

Organizatorem większości imprez rozrywkowych na terenie naszego województwa była Estrada Bydgoska.

Estrada została założona w 1957 r., początkowo jako delegatura Przedsiębiorstwa Imprez Estradowych w Gdańsku, a od listopada 1958 r. jako samodzielna Wojewódzka Agencja Imprez Estradowych w Bydgoszczy. W 1963 r. przyjęła nazwę „Estrada Bydgoska”, a swoją siedzibę miała w spichrzach nad Brdą.

W okresie największej prosperity, na przełomie lat 60. i 70., Estrada organizowała rocznie 200 imprez, które oglądało pół miliona widzów.

Pod egidą Estrady występowały w Bydgoszczy gwiazdy polskiej piosenki, piosenkarze z krajów socjalistycznych i kapitalistycznych. W instytucji zatrudnienie znajdowali także muzycy, piosenkarze, tancerze i iluzjoniści, angażowani do jednorazowych programów lub dłuższych tras estradowych.

Estrada Bydgoska pełniła funkcje impresaryjne dla wielu znanych wykonawców, m.in. Niebiesko-Czarnych.


Estrada bydgoska

200 imprez rocznie dla pół miliona widzów

Organizatorem większości imprez rozrywkowych na terenie naszego województwa była Estrada Bydgoska.

Estrada została założona w 1957 r., początkowo jako delegatura Przedsiębiorstwa Imprez Estradowych w Gdańsku, a od listopada 1958 r. jako samodzielna Wojewódzka Agencja Imprez Estradowych w Bydgoszczy. W 1963 r. przyjęła nazwę „Estrada Bydgoska”, a swoją siedzibę miała w spichrzach nad Brdą.

W okresie największej prosperity, na przełomie lat 60. i 70., Estrada organizowała rocznie 200 imprez, które oglądało pół miliona widzów.

Pod egidą Estrady występowały w Bydgoszczy gwiazdy polskiej piosenki, piosenkarze z krajów socjalistycznych i kapitalistycznych. W instytucji zatrudnienie znajdowali także muzycy, piosenkarze, tancerze i iluzjoniści, angażowani do jednorazowych programów lub dłuższych tras estradowych.

Estrada Bydgoska pełniła funkcje impresaryjne dla wielu znanych wykonawców, m.in. Niebiesko-Czarnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska