Wytaczany jest w tej sprawie coraz cięższy kaliber. Od serii z broni maszynowej o tym, że autor to leń i zamiast dobrze portierować pisał sobie coś pod stołem, po salwę z prawdziwej 152-milimetrowej haubicy. Bo taką jest - moim zdaniem - wniosek kilku pracowników toruńskiego klubu „Od Nowa”, którzy chcieli, aby sąd zakazał sprzedaży książki.
Ten strzał - jak na razie - okazał się chybiony, ponieważ sąd na taki krok się nie zdecydował. Czy to pudło odbije się rykoszetem także na dalszych decyzjach składu sędziowskiego, który ocenić ma, czy książka naruszyła dobra osobiste składających pozew? Tego nie wiem.
Wiem natomiast, że na pewno takie ciąganie się po sądach wychodzi na dobre tylko autorowi książki, ponieważ rośnie jej sprzedaż. Również dzięki publikacjom prasowym na temat zakazu dystrybucji, pozwu, procesu i wyroku. Więc parę tych tekstów w gazetach jeszcze będzie.
A ten, kto o tym pisze, nie jest żadną dziennikarską hieną, tylko zajmuje się dalszym losem faktów, które stworzyli sami autorzy pozwu. Pisząc go powinni zdawać sobie sprawę z tego, że tak to we współczesnym świecie mediów działa. I jak to się mówi: czy się komuś podoba, czy nie. Nie wiem, czy pięć tysięcy złotych zadośćuczynienia na głowę jest tego warte.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?