Członkowie ZIT opowiadają się jednak za stowarzyszeniem: docelowo lub od razu

ZIT w naszym regionie musi zyskać osobowość prawną. Od kilku tygodniu toczy się jednak wewnętrzny konflikt o to, w co związek powinien się przekształcić. Przypomnijmy, że Bydgoszcz opowiada się za formą porozumienia, a Toruń stowarzyszenia.
Pierwsze rozwiązanie daje bydgoskim władzom możliwość rozdzielania ogromnej sumy ok. 700 mln zł. Tymczasem zdaniem toruńskich władz taka forma jest sprzeczna z zasadami, które wszyscy partnerzy ZIT zatwierdzili w ubiegłym roku z chwilą powstawania związku. Wówczas zdecydowano, że decyzje będą podejmowane demokratycznie, wspólnie, a głos każdego z członków ZIT będzie równoważny. Wobec tych rozbieżności władze Torunia zaapelowały do swoich partnerów o rozważenie możliwości bardziej czasochłonnej, ale trwalszej, jaką jest stowarzyszenie.

Deklaracje w tej sprawie przyjmowane były do ubiegłego piątku. Do wczoraj oficjalnych wyników tych konsultacji nie podano. Jak dowiedziały się jednak „Nowości”, wszystkich dwunastu członków ze wschodniej, toruńskiej części obszaru ZIT opowiada się za stowarzyszeniem. Połowa z nich zastrzega jednak, że z powodu presji czasu należy najpierw zawrzeć porozumienie. Podobne stanowisko prezentuje przynajmniej dwóch przedstawicieli bydgoskiej, zachodniej części ZIT. Dalej w ocenach wyników konsultacji idzie starosta toruński, Mirosław Graczyk.

- Wszyscy opowiadają się za modelem docelowym w formie stowarzyszenia. Na tym jednak etapie możliwości organizacyjno-prawnych i presji czasu większość z nas uważa, że należy skłonić się teraz ku porozumieniu. Część z nas uważa, że model docelowy należy wdrożyć jak najszybciej. Może to być jednak dość trudne, z czego wszyscy zdajemy sobie sprawę - mówi starosta Graczyk i zaznacza, że przy ocenie deklaracji dużą rolę odgrywa różne, często niejednoznaczne rozłożenie akcentów.

Teraz członkowie ZIT zajmą się dopracowaniem warunków funkcjonowania porozumienia. Kluczowe jest zabezpieczenie interesów wszystkich partnerów.