MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gangster wędruje do raju

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Z sequelami, czyli kontynuacjami głośnych filmów, bywa źle. Najczęściej wychodzą popłuczyny wielkiego tematu. A co z prequelami (co za straszne słowo!), czyli filmami pokazującymi wcześniejsze losy słynnych filmowych postaci, prawątki znanych opowieści? Ano, nie lepiej.

<!** Image 1 align=left alt="Image 12890" >
Z sequelami, czyli kontynuacjami głośnych filmów, bywa źle. Najczęściej wychodzą popłuczyny wielkiego tematu. A co z prequelami (co za straszne słowo!), czyli filmami pokazującymi wcześniejsze losy słynnych filmowych postaci, prawątki znanych opowieści? Ano, nie lepiej. Prequele „Gwiezdnych wojen”, choć perfekcyjne technicznie, nie wywołują już większych emocji. „Młody Indiana Jones” - żart, i to banalny. Do tej tezy pasuje również - niestety - „Życie Carlita - początek”, które ostatnio trafiło do wypożyczalni. Film Briana DePalmy z 1993 r. nie był może obrazem, który wstrząsnął kinematografią, ale
z pewnością zaliczyć go można do bardziej udanych realizacji „kina mafijnego”, czyli spod znaku „Ojca chrzestnego”. Duża w tym także zasługa wyśmienitego duetu aktorów - Ala Pacino i Seana Penna - bo filmy tego gatunku bez wyrazistego aktorstwa nie zapadają w pamięć. W nakręconym po przeszło 10 latach prequelu nie widać ani reżyserii na miarę DePalmy, ani porywającego aktorstwa. Może z wyjątkiem niewielkiej roli łączącego swą osobą stare i nowe „Życie Carlita” Luisa Guzmana - jako napędzanego kokainą killera o okropnych manierach. „Życie Carlita” rozpoczyna się od tego, że „Carlito” Brigante, Portorykańczyk, nowojorski baron narkotykowy, wychodzi z więzienia
i chce zejść z przestępczej drogi. „Życie Carlita - początek”... też rozpoczyna się od wyjścia Carlita z więzienia. Siedzi tam jednak za drobne kradzieże, a na wolności wcale nie myśli prowadzić cnotliwego żywota. Niech będzie, pierwsza odsiadka rzeczywiście często staje się przestępczym uniwersytetem. Potem jednak Michael Scott Bregman, reżyser i scenarzysta w jednej osobie, prowadzi nas do świata marnej baśni. Młody Carlito (to rola Jaya Hernandeza, oglądaliśmy go wcześniej m.in. w „Ognistym podmuchu”), wespół z kumplami z pudła - Murzynem Earlem i Włochem Rocco - zamierzają stworzyć w Harlemie coś w rodzaju narkotykowej strefy buforowej pomiędzy częścią dzielnicy rządzoną przez czarnych i częścią rządzoną przez makaroniarzy. Carlicie od czasu do czasu zdarza się zastrzelić kogoś w barze, przy klientach, ale w biznesie zachowuje się jak wytrawny mediator. Dba o zachowanie chwiejnej równowagi pomiędzy dwoma etnicznymi gangsterskimi żywiołami. Najdziwniejsze, że to mu się udaje. Poza tym Carlito zachowuje się jak wielu jego literacko-filmowych poprzedników: hołubi ambitną narzeczoną, jest absolutnie lojalny wobec chłopców z ferajny. Generalnie - fajny facet, którego w nagrodę za fajność czeka raj na Karaibach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska