MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie są psy z Ostrowitego?

Paweł Antonkiewicz
Urzędnicy, policjanci, a nawet listonosze szukają psów, które atakowały bydło. Bezskutecznie.

Urzędnicy, policjanci, a nawet listonosze szukają psów, które atakowały bydło. Bezskutecznie.

O sprawie pisaliśmy ostatnio. Przypomnijmy, że do pierwszych ataków doszło na przełomie czerwca i lipca w jednym z gospodarstw.

Wałęsające się bezpańskie psy rozszarpały jednego z cielaków, a drugiego ciężko raniły. Tydzień później ludzie zauważyli trzy psy rozszarpujące beczące cielę. Spłoszone zwierzęta uciekły w kierunku Łączonka i zginęły w polu.

Pracownicy Urzędu Gminy z Brzuzego wystawili pułapkę, gdzie złapał się jeden z psów. Zwierzę trafiło pod obserwację weterynarza, żeby sprawdzić, czy nie choruje na wściekliznę. Co ciekawe, zachowanie zwierzęcia nie budzi niepokoju.

- Nie zachowuje się agresywnie i nie choruje na wściekliznę, ale nadal pozostaje pod obserwacją - mówi Kazimierz Czerwiński, który pilotuje problem watahy.

Okazuje się, że przynajmniej jedno ze zwierząt atakujących bydło w Ostrowitem miało właściciela. Tak przekonują przynajmniej ludzie, którzy od wielu dni tropią psy.

- Jeden z psów miał obrożę, więc prawdopodobnie i właściciela - wskazuje Kazimierz Czarnecki. - Zwierzęta zniknęły i przypuszczamy, że właściciele przestraszyli się całego zamieszania.

Dlatego pozostałych zwierząt szukają policjanci, urzędnicy, a nawet listonosze.

- Wszystkim przekazaliśmy rysopis psów. Jeżeli ktoś zauważy podobne zwierzę, przekażemy te informacje policji - mówi urzędnik. - Trwają poszukiwania i w przypadku ustalenia właściciela, ten poniesie odpowiedzialność za wyrządzone szkody.

Poszukiwania w Łączonku zakończyły się niepowodzeniem. W klatkę przeniesioną z Ostrowitego złapał się kundel z pobliskiego gospodarstwa zwabiony porcją świeżego mięsa. Agresywne zwierzęta dosłownie zapadły się pod ziemię.

- Moim zdaniem te psy nie mają właścicieli. Do podobnych ataków wcześniej dochodziło w Gulbinach - informuje nasz rozmówca, właściciel gospodarstwa. - Rozmawiałem z kilkoma ludźmi i z ich relacji wynika, że kiedyś ktoś wyrzucił sukę z samochodu. Oszczeniła się i teraz takim stadem polują.

A pies, który złapał się w klatkę zastawioną w miejscu ataków, podobnie jak w Łączonku nie jest sprawcą ataków.<!** reklama>

- To był zwykły kundel. Nie wyglądał na psa-zabójcę - ocenia nasz rozmówca.

Właściciele zaatakowanego gospodarstwa mogą liczyć na pomoc gminy. Prawdopodobnie skorzystają z ubezpieczenia samorządu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska