Zobacz wideo: W Polsce około 200 zachorowań na koronawirusa, a w Niemczech tysiące. Dlaczego?
16-letnia Agata jest uczennicą III LO na toruńskiej Skarpie. Do szkoły dojeżdża autobusami MZK z gminy Obrowo. To najlepsze i najszybsze połączenie. Już w środę, wracając z rozpoczęci roku szkolnego, jechała w sporym tłoku. Dzień później, czyli 2 września niemal cudem dostała się do autobusu.
- Autobus startuje na Rubinkowie II, a ja wsiadam na następnym przystanku na Skarpie. W czwartek ledwo co weszłam do środka, tyle było ludzi. Stałam ściśnięta przy samych drzwiach i nie miałam nawet szansy skasować biletu - opowiada licealistka. - Ludzie dosłownie opierali się jeden o drugiego, nie można było się ani ruszyć, ani przesunąć. Gdzie tu jakiś dystans społeczny czy zasady epidemiczne?
Nie lepiej jest w autobusach należących do spółki Arriva. Szansę na miejsce siedzące mają tylko ci pasażerowie, którzy wsiadają na dworcu. Dosiadający się na kolejnych przystankach w Toruniu jadą jak śledzie w beczce.
Część kursów wróciła
W marcu tego roku, gdy walczyliśmy z trzecią falą koronawirusa, Arriva zdecydowała się na zawieszenie sporej ilości lokalnych połączeń autobusowych. Mieszkańcy wielu miejscowości w regionie, w tym w okolicach Torunia, pozbawieni zostali transportu publicznego. Dojeżdżające do nich autobusy po prostu wypadły z rozkładów jazdy.
- Zawieszone zostały te kursy, na których liczba podróżujących nie przekraczała kilku osób - tłumaczyła nam w marcu Joanna Parzniewska, rzeczniczka prasowa Arrivy. - Połączenia przy tak niskiej frekwencji nie pokrywają podstawowych kosztów, takich jak koszt wynagrodzenia kierowców, koszt paliwa czy też eksploatacji autobusów. W związku z tym, że całe ryzyko finansowe wykonywania tych kursów leży po stronie przewoźnika oraz w kontekście poniesionych już strat i braku perspektywy poprawy, nie jesteśmy już w stanie dłużej uruchamiać nierentownych kursów.
Nowy rok szkolny skłonił Arrivę do zmiany wcześniejszych decyzji.
- W związku jednak z zniesieniem ograniczeń oraz - jak się wydaje - stabilną na tę chwilę sytuacją pandemiczną, od września zaplanowaliśmy przewrócenie części połączeń autobusowych - tłumaczy dziś Joanna Parzniewska.
Bez dystansu, bez maseczek
Siatka połączeń realizowanych przez Arrivę nie jest już tak gęsta jak to było przed pandemią. Alternatywą dla kursów Arrivy są autobusy toruńskiego MZK, które jeżdżą do okolicznych gmin. Miasto podpisało umowy na transport trzema gminami - Obrowem, Lubiczem oraz Złąwsią Wielką. Na mocy tych porozumień miejskie autobusy docierają do następujących miejscowości: Przysiek, Rozgarty, Silno, Dzikowo, Osiek, Sąsieczno, Obrowo, Kawęczyn, Zawały, Dobrzejewice, Głogowo, Brzozówka, Szembekowo, Złotoria, Kopanino i Lubicz.
Jaki informuje Urząd Miasta Torunia, po wiosennym zawieszeniu wielu kursów Arrivy, żadna z gmin nie wnioskowała o zwiększenie liczby kursów MZK na swoim terenie.
- Takich sugestii nie było. Na przełomie 2020/2021 były prowadzone jedynie rozmowy z Gminą Wielka Nieszawka. Jednak finalnie, tamtejszy samorząd porozumiał się z Arrivą - informuje Anna Kulbicka-Tondel, rzeczniczka prezydenta Torunia.
Osobną kwestią jest to, że zdecydowana większość pasażerów publicznego transportu nie używa maseczek. Tymczasem zakrywanie ust i nosa jest tam nadal obowiązkowe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?