Ile warta dłoń Busha?

<!** Image 1 align=left alt="Image 33568" >Interwencja w Iraku miała udowodnić, że Saddam dysponuje olbrzymim arsenałem broni chemicznej oraz utrzymuje intymne kontakty z al-Kaidą. Zarzuty nie potwierdziły się, a my wciąż tkwimy w niebezpiecznym Iraku i końca naszej misji nie widać. Wpadliśmy w irackie błoto po pachy i toniemy. Zaskarbiliśmy sobie wdzięczność Irakijczyków? Świat zaczął nas podziwiać? Przeciwnie. Prezydent Kwaśniewski wraz z Millerem zrobili z nas amerykańskich lizusów, za co mogliśmy nabyć bez kolejki samoloty F-16.

Zamiast Rusa mamy USA, a zamiast ministra spraw zagranicznych, Fotygę, co istotnie odróżnia nas w sposób widoczny od pozostałych krajów europejskich. Dwa dni temu pożegnaliśmy naszych żołnierzy wyjeżdżających do Libanu. Teraz montujemy armię w sile ponad tysiąca żołnierzy, która ma walczyć w Afganistanie. Opinia publiczna słusznie zadaje sobie pytanie, czy aż tyle musiał kosztować uścisk dłoni Busha. Radek Sikorski natomiast cieszy się, że nie brakuje chętnych do pełnienia misji w Afganistanie i każdy z naszych żołnierzy, który postawi nogę na lotnisku w Kabulu, zrobi to dobrowolnie, na własne życzenie.

<!** reklama right>Drogi Panie Radku, akurat to daje wiele do myślenia. Ludzie za chlebem i w poszukiwaniu lepszych perspektyw wyjeżdżają z naszego kraju do Anglii, Irlandii i jeden Bóg wie, gdzie jeszcze. I z tych właśnie powodów chcą wyjechać do Afganistanu, po to też jechali i są w Iraku, a to już, w sposób jak najgorszy, świadczy o sytuacji w naszym kraju. W kraju, w którym decyzję o obecności naszych żołnierzy za granicą podejmuje nie parlament, ale sparaliżowany bliskością sojusznika premier, którym się jedynie bywa i to nierzadko bardzo krótko.