MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kobra, pizza i Nina Terentiew

Ryszard Warta
Ryszard Warta
Ona była, odkąd pamiętam. To jej „er”, które nie było „er” tylko czymś między „h” a „ch” jest jednym z moich najstarszych wspomnień telewizyjnych, jeszcze z czasów „X,Y,Z”. Kończy się pewna epoka - powtarza się w komentarzach poświęconych odejściu Niny Terentiew, dyrektor telewizyjnej „dwójki”.

<!** Image 1 align=left alt="Image 26054" >
Ona była, odkąd pamiętam. To jej „er”, które nie było „er” tylko czymś między „h” a „ch” jest jednym z moich najstarszych wspomnień telewizyjnych, jeszcze z czasów „X,Y,Z”. Kończy się pewna epoka - powtarza się w komentarzach poświęconych odejściu Niny Terentiew, dyrektor telewizyjnej „dwójki”. Koniec epoki, nowa era, moment symboliczny. Najdalej poszedł chyba Tomasz Lis, który w wypowiedzi dla „Presserwisu” twierdził, że Terentiew była Bastylią TVP. Lekka przesada, bo nikt tu nikogo nie burzył, ani nawet nie rozbierał, a rozwód dyrektor z firmą wygląda na aksamitny.

Nigdy wcześniej nie było szefa „dwójki„ wywołującego takie emocje. Jedni jej wypominali, że wprowadziła do misyjnej telewizji kiczowaty sznyt biesiady, inni chwalili za takie hity jak „Na dobre i na złe” i „M jak miłość”.

<!** reklama right>Nina Terentiew w III RP zyskała sławę jednej z najbardziej wpływowych i odpornych na zmiany postaci TVP. I dlatego odejść musiała. Rację mają ci, którzy twierdzą, że bez tego nikt by nie uwierzył prezesowi Wildsteinowi, że naprawdę coś się w tej firmie zmienia.

Cała historia TVP, od czasów Radiokomitetu aż po KRRiT, to niekończące się pasmo końców epok. Gdy kreskówki wykolegowały Jacka i Agatkę z dobranocek, gdy z prognozy zniknął Wicherek, gdy w „Dzienniku Telewizyjnym” pojawili się faceci w mundurach, gdy w czwartki przestali puszczać „Kobrę” i gdy Aleksandra Jakubowska zabrała torebkę - zawsze wtedy kończyła się jakaś epoka.

Teraz też się kończy, ale przełom polega na czymś innym. „Dwójka”, „jedynka”, także flagowe kanały konkurencji, to wszystko telewizje starego typu, które do dziś konstruowane są według wzorca z lat 40. i 50., gdy rodziła się masowa telewizja. Wtedy powstał model telewizji - koktajlu treści, gatunków i form. „Dwójka” to w 42,3 proc. - filmy, 11,3 proc - rozrywka, 9 proc. - dokument, 8,8 proc. - reklama, 8,7 - wiedza, 6,5 proc. - informacja, 5,3 proc. publicystyka plus drobne dodatki: teatr, muzyka poważna, religia (z raportu zarządu Telewizji Polskiej SA, dane za 2005 rok). Wszystko w jednym, dla każdego coś. Tak jak w czasach, gdy nie można było jak dziś przebierać w dziesiątkach, a jutro setkach kanałów tematycznych. Jak wtedy, gdy telewizja jutra: indywidualnie programowana przez widza, uwolniona od ramówek, całkowicie interaktywna z programami zamawianymi tak, jak zamawia się pizzę - z dostawą do domu - była jakimś pokręconym science fiction, a nie kwestią najbliższej przyszłości. Czasy się zmieniają i tylko tej czwartkowej „Kobry” będzie tak samo żal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska