MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kochał Martynę, więc... zabił jej matkę?

Grażyna Ostropolska
- Łukasz pragnął jej jak powietrza, a gdy z nim zerwała, zmienił się nie do poznania. Nie mył się, nie jadł, nie spał. Jeździł pod dom ukochanej, by poczuć jej zapach. Dlaczego zamordował? Nie wiem...

- Łukasz pragnął jej jak powietrza, a gdy z nim zerwała, zmienił się nie do poznania. Nie mył się, nie jadł, nie spał. Jeździł pod dom ukochanej, by poczuć jej zapach. Dlaczego zamordował? Nie wiem...

<!** Image 2 align=none alt="Image 187167" sub="Pan Dariusz, ojciec Łukasza: - Martyna była dla Łukasza jak powietrze. Jeździł pod jej dom (na zdjęciu poniżej) lub prosił, bym ja go woził, bo tam czuł jej zapach. FOT. Tymon Markowski">Tak zaczyna swoją opowieść o wielkiej miłości i okrutnej zbrodni ojciec zabójcy. - To ja ponoszę winę za to, że go nie upilnowałem, bo dobry ojciec powinien to zrobić - piętnuje się pan Dariusz.

Do zbrodni doszło 14 marca w Sikorowie koło Inowrocławia. 24-letni Łukasz C. zakradł się do domu byłej dziewczyny i zamordował jej matkę. Bił tłuczkiem, dźgał nożem. Potem wsiadł na rower i wrócił do domu w pobliskim Szymborzu.

- Był roztrzęsiony, miał przerażone oczy, zamknął się w swoim pokoju - tak jego powrót wspominają domownicy. Ojciec Łukasza nie ma wątpliwości: - Przez jakiś głupi telefon z informacją, że Martyna kogoś ma, syn wpadł w amok, coś mu w mózgu pękło lub

szatan w niego wstąpił.

Wstępował w niego od stycznia. To wtedy Łukasz usłyszał od Martyny: „Z nami koniec!”. - Zabrzmiało to jak najgorszy wyrok, bo kochał tę dziewczynę na zabój i nie wyobrażał sobie bez niej życia - mówi ojciec. Powód rozstania młodych tak tłumaczy: - Ktoś zamieścił w Internecie i przysłał Martynie zdjęcie, na którym widać jak Łukasz tańczy z koleżanką. „Zdradziłeś ją synu” - spytałem, a on mi na to: „Nie, tato, przysięgam!”.

<!** reklama>Ojciec tłumaczył Łukaszowi, że taki powód to błahostka i wszystko da się wyjaśnić. „Tata jej nie zna. Jak Martyna się uprze, nikt jej nie przekona” - powtarza słowa syna.

Pani Marta, babcia Łukasza, z niepokojem obserwowała wnuka. - To był pedant: dwa razy dziennie się kąpał, używał perfum Hugo Bossa, Chanel, a od stycznia trudno było już wnuka poznać. Chodził brudny, zarośnięty, nie jadł, nie spał - wspomina.

Ojciec zaprowadził Łukasza do psychologa. - Syn trochę się otworzył, ale to było za mało, więc zaprowadziliśmy go do psychiatry. „To jest silna depresja” - usłyszeliśmy diagnozę i od tej pory Łukasz brał tabletki. Normalny człowiek bierze dwie, jemu trzeba było podać pięć, by się uspokoił - dodaje pan Dariusz.

<!** Image 4 align=none alt="Image 187167" sub="FOT. Tymon Markowski">Widział, że syn nadal sobie nie radzi, więc postanowił porozmawiać z Martyną. Pojechał do Bydgoszczy, bo tam dziewczyna studiuje. - Powiedziałem jej: „Jeśli Łukasz zrobił coś złego, to ja cię w jego imieniu przepraszam, ale proszę - daj mu szansę”. Usłyszałem, że już nie chce z nim być i miała do tego święte prawo. To jest dobra dziewczyna, ja o niej złego słowa nie powiem - zaznacza.

Ojciec zaprosił jeszcze Martynę na rozmowę do swojego domu. - Skutek był podobny i wtedy Łukasz kompletnie się załamał - twierdzi pan Dariusz. Przyznaje, że poradził synowi, by spotkał się z matką Martyny. - „Jedź, synek, do pani Agnieszki i jeśli ona ma do ciebie o coś żal, to ją przeproś”, powiedziałem. Łukasz pojechał i usłyszał: „Ja do ciebie, dzieciaku, nic nie mam. Możesz do mnie przyjeżdżać na kawę, ale w sprawy między tobą a Martyną nie wnikam” - powtarza relację syna. - To było parę tygodni przed dniem, w którym mój syn odwiedził ją kolejny raz i zadał

śmiertelne ciosy

W jakim celu były chłopak Martyny pojechał do jej matki w południe 14 marca? Motywy zbrodni ustalają śledczy. - 24-letni Łukasz C. przyznał się do zabójstwa 47-letniej Agnieszki B. i sąd zdecydował o jego aresztowaniu na 3 miesiące - informuje nas inowrocławski prokurator Sławomir Głuszek.

<!** Image 5 align=none alt="Image 187167" sub="Łukasz C. przyznał się do zabójstwa Agnieszki B. i został aresztowany na trzy miesiące FOT. archiwum Policji">Podobno Łukasz C. tłumaczył śledczym, że przyjechał do domu ukochanej po swoje rzeczy. Wszedł od strony torów kolejowych przez uszkodzone ogrodzenie. Wybił szybę, wszedł przez okno, usiadł w pokoju Martyny, zapalił papierosa. Wtedy wróciła do domu mama Martyny. Łukasz sięgnął po tłuczek i nóż (podobno wrzucił je później do Noteci) po ostrej wymianie zdań czy też zaplanował morderstwo? Nie wiadomo. Wszystko działo się szybko.

Krótko po godz. 13 wracającą do domu autem Agnieszkę B. widziała córka sąsiadki, a chwilę później jej syn widział, jak z otwartej bramy domu państwa B. wyjeżdża rowerem Łukasz.

Zmasakrowane ciało matki odkrył 20 minut później 19-letni syn Mateusz, który wrócił ze szkoły. Była godz. 13.30, kiedy zadzwonił na policję.

Pani Józefa, przykuta do inwalidzkiego wózka sąsiadka Agnieszki B., nie może się pogodzić z jej śmiercią. - To była...

taka wspaniała, uczynna kobieta.

Będzie mi jej brak - mówi. O zabójstwie sąsiadki dowiedziała się, gdy pod dom zajechały samochody policji i pogotowia. O rozstaniu Łukasza i Martyny pani Józefa nie wiedziała, bo pobyt w szpitalu i sanatorium odciął ją od rozmów z panią Agnieszką.

<!** Image 3 align=none alt="Image 187167" sub="Pokój Łukasza. Rodzina z niepokojem obserwowała, jak po rozstaniu z Martyną chłopak popadł w depresję i przestał o siebie dbać. FOT. Tymon Markowski">- Domyślałam się, że coś jest nie tak, bo Łukasz dziwnie się zachowywał. Widziałam, że tu przyjeżdża, ale nie wchodzi do domu B., tylko zakręca autem na moim wjeździe, odjeżdża i znowu wraca. On ich chyba obserwował - wnioskuje pani Józefa. Utwierdziła się w podejrzeniach, gdy na początku marca jej synowie dorwali Łukasza zaczajonego w pobliskich krzakach. - Była noc, myśleli, że kręcą się złodzieje, więc poszli z latarką wzdłuż torów i tam go nakryli. Był zarośnięty, w kapturze. Postraszyli go policją i kazali się wynosić.

Kilka dni temu był u pani Józefy Tomasz, mąż zamordowanej. - Bardzo przeżywa śmierć żony, przebywa u rodziny w sąsiednim powiecie i chce się stąd wyprowadzić - dodaje sąsiadka. - Opowiedział mi, że Łukasz pracował u niego pod Warszawą na budowie. Martyna prosiła, by zatrudnił jej chłopaka, ale ten się nie sprawdził. „Obijał się, pracownicy się na niego skarżyli, więc musiałem go zwolnić”- usłyszała pani Józefa.

W Szymborzu, gdzie Łukasz B. mieszka, huczy od plotek.

- Rodzice Martyny nie chcieli go na zięcia, bo do roboty się nie nadawał. W wojsku się nie sprawdził, bo coś zachachmęcił i go wywalili, praca na budowie też go nie rajcowała. Zresztą, co miał się robotą plamić, skoro rodzice leżą na pieniądzach - sugerują miejscowi.

Dariusz B. dobrze zna te plotki. - Jacy my bogaci? - protestuje. - Żona jest pielęgniarką, ja na kuroniówce. Łukasz był w wojsku na kontrakcie i coś tam zaszło, skoro odszedł, ale ja nie chciałem w to wnikać - tłumaczy. O pracy syna na budowie też nie chce rozmawiać. - Syn powiedział mi tylko: „Tato, ja już tam nie wrócę, bo oni nie dadzą mi żyć”, więc pojechałem z nim pod Warszawę po ciuchy - tłumaczy.

Przyznaje, że zbrodnia, którą syn popełnił, jest trudna do wybaczenia, ale jako ojciec musi go bronić. - Martyna była dla Łukasza jak powietrze. Jeździł pod jej dom lub prosił, bym ja go woził, bo tam czuł jej zapach. Nie pozwolił zlikwidować rys na samochodzie, bo zrobiła je Martyna. Ani zmienić przetartej tapicerki, bo ona tam siedziała. To była

nieuleczalna miłość...

- ocenia pan Dariusz.

- Kilka dni wcześniej Łukasz groził Martynie, że zabije ją i jej rodzinę. Pojechał do niej do Bydgoszczy. Skłamał, że chce jej oddać dług, ale muszą podjechać do bankomatu i siłą wciągnął do auta. Krzyk dziewczyny usłyszeli jacyś mężczyźni. Pomogli jej, powiadomili policję, a ta znalazła w aucie Łukasza trzy noże - podpowiadają sąsiedzi.

Pan Dariusz nie zaprzecza, że takie zdarzenie miało miejsce, ale: - Gróźb nie było, chciał z nią tylko porozmawiać. Postawiono mu zarzut przetrzymywania w celu ograniczenia wolności i od tej pory miał policyjny dozór - broni go ojciec. Dariusz B. był z synem na policji krótko przed zabójstwem Agnieszki B. - Potem odwiozłem Łukasza pod dom, a po kwadransie syn do mnie zadzwonił i jak w amoku powtarzał: „Tato, Martyna ma kogoś”, a potem wsiadł na rower i pojechał do Sikorowa...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska