W sobotę spłonęła wieża katedry w Gorzowie Wielkopolskim. Pożary zdarzały się również w toruńskich kościołach. Dziś są one jednak dobrze zabezpieczone.
„Pierwszym, który zatelefonował do strażaków o pomoc dla płonącego wnętrza kościoła ojców jezuitów, był portier z pobliskiej poczty głównej przy Rynku Staromiejskim. Była dokładnie godzina 1.51. Początek 9 maja...” - informowały „Nowości” 10 maja 1989 roku.
Wielki pożar strawił m.in. XVIII-wieczne organy. Do dziś o tamtych dramatycznych chwilach przypomina napis na jednej z kolumn. Białymi literami na czarnym tle.
Czytaj też: Rewolucja na starówce. Co trzeba wiedzieć
Dziś na toruńskiej Poczcie Głównej pewnie nie ma już nocnych portierów. Ich interwencja nie byłaby zresztą potrzebna.
- Mamy nowoczesną, cały czas monitorowaną instalację przeciwpożarową z czujkami w całym kościele - mówi ojciec Zbigniew Leczkowski, superior toruńskich jezuitów. - Mamy też monitoring, wszystko jest nagrywane.
System jest podłączony do Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. Gdyby coś się stało, podopieczni świętego Floriana zostaną poinformowani o niebezpieczeństwie pierwsi.
Natychmiastowy alarm na komendzie spowoduje także pojawienie się dymu lub ognia w świątyni pod wezwaniem świętego Jakuba. Kościół, uważany przez wielu za najpiękniejszy w Toruniu, także miał w przeszłości bolesne przejścia z płomieniami. Działo się to jednak w czasach, kiedy nikt jeszcze nie słyszał nie tylko o instalacjach przeciwpożarowych, ale również o straży pożarnej.
Świątynia poważnie ucierpiała podczas wielkiego kataklizmu, jaki w czerwcu 1455 roku strawił znaczną część Nowego Miasta. Jego ofiarą padła m.in. kościelna wieża.
Katastrofa z XV wieku znacząco wpłynęła zresztą na jej wygląd. Przed pożarem była ona podobna do wieży kościoła św. Katarzyny w Gdańsku, odbudowaną ją jednak w kształcie podziwianym do dziś. Swoją drogą gdańska świątynia również swego czasu znajdowała się w centrum zainteresowania strażaków. 11 lat temu zdjęcia jej zasnutej dymem wieży obiegły media podobnie jak teraz działo się z informacjami o płonącej gorzowskiej katedrze.
Bezpieczeństwa w głównej świątyni Diecezji Toruńskiej strzegą czujki przeciwpożarowe, nie są one jednak podłączone do straży pożarnej. Ta instalacja zostanie jednak niebawem wymieniona na znacznie nowocześniejszą.
- Po tym, gdy spaliła się katedra w Sosnowcu (jesienią 2014 roku - przyp. red.), zdecydowałem, że musimy mieć nowy system - mówi ks. prałat Marek Rumiński, proboszcz kościoła św. Janów. - Projekt jest już zatwierdzony.
Przeczytaj także: Toruń bez ciepłej wody
Będzie realizowany w ramach drugiego etapu programu Toruńska Starówka, o którym sporo już pisaliśmy.
W kościele w Kaszczorku filarami systemu obrony przed ogniem są gaśnice. Wewnątrz nie ma w zasadzie nic, co mogłoby się spalić.
- Wszystko, co mogło, spłonęło podczas pożaru 50 lat temu - mówi ksiądz Grzegorz Leśniewski, proboszcz parafii pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego.
Kataklizm z 1966 roku przypomniał jesienią ubiegłego roku Juliusz Kola, organizując wystawę, którą można było zobaczyć w toruńskim Muzeum Diecezjalnym.
Inne wielkie, wciąż jeszcze wspominane nieszczęście, dotknęło katedrę w Chełmży. W nocy z 1 na 2 sierpnia 1950 roku uderzenie pioruna spowodowało pożar, który strawił dachy, poważnie uszkodził wieże i średniowieczne sklepienia.
Zniszczone zostały gotyckie malowidła, na szczęście jednak wcześniej zostały one sfotografowane przez młodszych przedstawicieli rodziny Scza-nieckich.
Album z tymi zdjęciami, niezwykłą pamiątkę z przeszłości Chełmży, stara się wydać kronikarz dawnych właścicieli Nawry Feliks Stolkowski.
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?