Wczoraj nie było wiadomo, czy pawilon, w którym doszło do pożaru, będzie nadawał się do ponownego zamieszkania.
<!** Image 2 align=right alt="Image 29074" >Na pewno na długo wyłączone będą z użytkowania pomieszczenia, gdzie było źródło ognia.
- To było coś przerażającego. Języki ognia i kłęby dymu. Krzyki przerażonych koleżanek i kolegów. Mój pokój oddzielają od części, gdzie wybuchł pożar, zaledwie 3-4 metry. Nie mogę się pogodzić ze śmiercią moich kolegów. To było najgorsze co przeszedłem w całym moim długim życiu - mówi Henryk Pawłowski.
Problemy z ucieczką
Mieszkańcy domu w Zakrzewie podejrzewają, że ci mężczyźni zginęli, ponieważ nie byli w stanie sami uciec.
- To prawda, że z powodu niepełnosprawności ruchowej praktycznie nie mogli się poruszać bez pomocy - mówi Andrzej Kownacki, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Zakrzewie. - Ale dokładnie przyczyny ich śmierci wykaże sekcja zwłok.
<!** reklama left>Do pożaru doszło około godziny 21, a więc kilka godzin po kolacji, która w takich placówkach przynoszona jest do pokoi około godziny osiemnastej.
Po południu jest również nieco mniej obsługi niż w godzinach przedpołudniowych. Zawsze można wezwać pomoc do pacjenta, ale nikt na stałe nie pilnuje pensjonariuszy. Zresztą w godzinach przedpołudniowych jest podobnie.
- Przecież to dorośli ludzie, niepełnosprawni ruchowo, ale w pełni odpowiadający za swoje zachowanie - dodaje dyrektor Kownacki, pytany o to, jak mogło dojść do ewentualnego zaprószenia ognia w pokoju.
Dom w Zakrzewie składa się z pawilonu, łącznika i piętrowego budynku.
Na początek z pawilonu, gdzie wybuchł pożar, ewakuowano ponad 50 osób. Potem swe pokoje musiało opuścić prawie 40 pensjonariuszy z drugiego budynku.
- Istniało bowiem zagrożenie, że ogień może się przenieść również tam - tłumaczy Paweł Frątczak, rzecznik prasowy kujawsko-pomorskich strażaków. - Na szczęście udało się do tego nie dopuścić.
Wszyscy podkreślają, że szczęściem w nieszczęściu, jest to, iż do tego pożaru doszło o takiej godzinie, a nie na przykład po północy, kiedy wszyscy by już spali. Dyrekcja domu i strażacy zgodnie przyznają, że wówczas ofiar byłoby na pewno o wiele więcej.
- Poza tym wszyscy ratujący spisali się idealnie - mówi Kownacki - To też spowodowało, że nie było więcej ofiar. Jeszcze dziś wielu pracowników i mieszkańców przeżywa chwile sprzed kilkunastu godzin. Wybijali szyby, żeby dostać się do środka. Brali pensjonariuszy na plecy i wynosili daleko od ognia. Potem wracali, aby pomagać innym.
Co dalej?
Cześć z prawie 50 pensjonariuszy, którzy nie mogą obecnie wrócić do swoich pokoi w pawilonie, gdzie doszło do pożaru, zostało umieszczonych w sali gimnastycznej aleksandrowskiego Liceum Ogólnokształcącego imienia Jana Kasprowicza. Mają tam zapewnioną stałą opiekę. Dla innych znalazły się miejsca w ocalałym budynku. Na potrzeby pacjentów cały czas adaptowane są kolejne pomieszczenia. Między innymi pokoje administracji i świetlica. - Musimy jakoś przetrwać ten ciężki okres - dodaje Kownacki. - Pomoc zagwarantowały władze starostwa i województwa.
Dopiero we wtorek będzie wiadomo, czy spalony budynek nadaje się do remontu, czy też trzeba będzie go zburzyć. Był murowany, ale miał drewniany dach. - Spełniał wszystkie normy przeciwpożarowe - twierdzi Paweł Frątczak rzecznik prasowy kujawsko-pomorskich strażaków, którzy chwalą warunki w jakich przebywali pensjonariusze. Niektórzy mieli nawet jednoosobowe pokoje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?