Kurczak mocno leci w dół

Ceny spadają, bo coraz mniej klientów kupuje drób. Choć lekarze weterynarii mówią o „ptasiej histerii”, konsumenci wiedzą swoje.

W ostatnim miesiącu ceny drobiu spadły średnio o 25-30 procent. Przykładowo: świeże kurczaki na giełdach dostać można było już po 3,6 zł za kilogram, choć we wrześniu kosztowały powyżej 5 zł. W toruńskich sklepach filety z kurczaka potaniały o ok. 30 proc. Jeszcze niedawno klienci płacili za kilogram tego specjału ok. 12-13 zł, w ostatnich dniach - 8-9 zł. Jak szacują ekspedientki, popyt na drób spadł o połowę. - A tymczasem obawy, szczególnie wobec przetworów, są zupełnie nieuzasadnione - mówią w toruńskim „Indykpolu” przy ul. Mazowieckiej. - Przecież wędliny wytwarzane są w wysokiej, bezpiecznej temperaturze. Nie ma szans, by mogły zaszkodzić. Odnotowujemy spadek popytu, ale wierzymy w rozsądek naszych klientów.

Hurtownie drobiu od zeszłego tygodnia przeżywają cenową huśtawkę. - Wywołała to panika związana z ptasią grypą - mówi wprost Monika Heldt, szefowa „Sary” przy ul. Seroczyńskiego w Toruniu. - Ostatnio prawie każdego dnia mieliśmy inną cenę kurczaka. Jak ostatnio informował nasz główny dostawca z Rudunek, jest kłopot z hodowcami drobiu i cena kurczaka z tego powodu znów może wzrosnąć. Trudno prognozować, co się dalej będzie działo.

Choć mięso kurcząt, nim trafi na rynek, jest wielokrotnie testowane, producenci zaczynają ograniczać hodowlę. Właściciele niektórych ferm pozbywają się piskląt. Po co inwestować w coś, czego nie będzie potem można sprzedać? Plajty boją się również ubojnie.

Konsumenci wolą dmuchać na zimne. - Tak na wszelki wypadek ustaliliśmy w domu, że mięso jemy, ale tylko pieczone lub smażone - mówi Michalina Wolf, pracownica jednego z toruńskich lokali gastronomicznych.