<!** Image 1 align=left alt="Image 216530" >Nazwanie sytuacji w okolicach Torunia drogowym koszmarem nie jest żadną przesadą. Problemy komunikacyjne nasiliły się kilkakrotnie wraz z nadejściem wakacji.
W gigantycznych korkach stoją ludzie jadący na urlop, wracający z wypoczynku i okoliczni mieszkańcy, którzy chcą dotrzeć do domów. Wszyscy jednakowo męczą się w nagrzanych autach i zżymają na kosztujące miliony i niedrożne węzły komunikacyjne.
<!** reklama>
Bo co to za frajda w półtorej godziny dojechać autostradą z Gdańska do Torunia, skoro potem tyle samo czasu trzeba spędzić w korku, by z A1 wyjechać? Co nam po modernizacji drogi krajowej nr 10, skoro trzeba stać w sznurze aut w Dobrzejewicach i Lubiczu? Okazuje się, że rozwiązania zastosowane przez drogowców są nieadekwatne do natężenia ruchu.
Jak wąskie gardła na drogach doskwierają kierowcom, najlepiej widać w weekendy. W piątki auta gnają z południa i wschodu nad morze, a w niedziele stamtąd wracają. Kierowcy jadący znad Bałtyku na przykład do Łodzi czy Katowic, sprawnie pokonają autostradę A1, może nawet poczują się komfortowo i bezpiecznie.
Dopiero w okolicach 150. kilometra przy bramkach pod Czerniewicami zderzą się z rzeczywistością. Najpierw postoją w bardzo długim ogonku, by zapłacić za przejazd, a potem staną w kolejnym - na wysokości mostu przez Wisłę - by wyjechać na drogę krajową nr 91. Pokonanie niespełna 6 km zająć im może nawet 2,5 godziny. Nikt mnie nie przekona, że to jest normalne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
