Miasto chce zatrzymać wzrost wynagrodzeń pracowników niepedagogicznych w oświacie. Ci organizują czarny protest

- Usłyszeliśmy rzeczy, które nas bardzo zaniepokoiły. Położono nam na stole propozycję dodatkowego protokołu do układu zbiorowego. Dokument ten zakłada zamianę procentów naliczanych od minimalnego wynagrodzenia na konkretne kwoty – relacjonuje Marta Humienna, szefowa Związku Nauczycielstwa Polskiego w Toruniu. - Trudno zakładać, by te zmiany były korzystne dla pracowników niepedagogicznych w toruńskich placówkach oświatowych. Przed nami poważne merytoryczne analizy przedstawionych propozycji, konsultacje z prawnikami i członkami związku. Dopiero potem będziemy się mogli odnieść do tego, co się właśnie wydarzyło.

Dwa tygodnie temu na jednej z konferencji prasowych Magdalena Flisykowska-Kacprowicz, skarbniczka miasta zapowiedziała, że konieczna będzie zmiana układu zbiorowego pracy dla osób zatrudnionych w administracji i obsłudze w toruńskich placówkach oświatowych. Ta zmiana to nic innego jak próba obniżenia wynagrodzeń woźnym, sekretarkom, księgowym czy intendentkom. Co ciekawe, najpierw o tym zamiarze poinformowano dziennikarzy, a dopiero później branżowe związki zawodowe. Te były bardzo rozczarowane, że o tak poważnych planach dotyczących wynagrodzeń dowiadują się z mediów.

Układ zbiorowy, o którym mowa, został podpisany w 2000 roku. Nim to się stało negocjacje trwały niemal trzy lata. Wówczas prezydentem Torunia był Wojciech Grochowski. Związkowcom chodziło o stabilność pracy i płacy dla wszystkich tych ludzi związanych z oświatą, którzy nie pracują przy tablicy. Udało się wypracować model, który wówczas był jednym z pierwszych w kraju i pierwszy w województwie. Ustalono, że wynagrodzenie pracowników administracji i obsługi będzie powiązane z płacą minimalną. Zależnie od grupy zaszeregowania dostawali na przykład 102 czy 103 procent tej sumy.

I o to właśnie się wszystko rozbija. Rządy Prawa i Sprawiedliwości podnosiły wynagrodzenie minimalne w kraju, co pociągnęło za sobą istotną podwyżkę wynagrodzeń dla pracowników niepedagogicznych. Miasto argumentowało natomiast, że w okresie pandemii musi oszczędzać.

Wielu pracowników ma 100 procent tej kwoty, ale jest też więcej, najwyższy angaż jaki znaleźliśmy to 158 procent minimalnego wynagrodzenia – mówiła dwa tygodnie temu Magdalena Flisykowska-Kacprowicz, skarbniczka miasta. - To jest płaca zasadnicza, oprócz tego pracownicy administracji i obsługi otrzymują dodatek za wysługę lat, gwarantowany ustawą o pracownikach samorządowych.

Miasto wyliczyło, że podwyżki dla pracowników administracji w przeliczeniu na cały etat wyniosły średnio 650 złotych, a dla pracowników obsługi 497 złotych. To ciężar, którego samorząd nie zdoła już udźwignąć.
Związek Nauczycielstwa Polskiego obiecał, że do propozycji miasta ustosunkuje się do 24 lipca. Na 31 lipca natomiast wyznaczono kolejne spotkanie w sprawie zbiorowego układu pracy. Tam związek przedstawi własne pomysły do negocjacji.
Wtorkowym rozmowom w magistracie towarzyszyła pikieta członków ZNP. Przyszli pod urząd ubrani na czarno w ramach protestu.