Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Młody Toruń” przygotowuje się do jubileuszu 50-lecia swojej działalności

Michał Malinowski
- Nazywani byliśmy szkołą społecznych charakterów i postaw. Na przyjęcie do zespołu czekało się w kolejce - mówi Sabina Leszczyńska
- Nazywani byliśmy szkołą społecznych charakterów i postaw. Na przyjęcie do zespołu czekało się w kolejce - mówi Sabina Leszczyńska Grzegorz Olkowski
Rozmowa z Sabiną Leszczyńską, współzałożycielką „Młodego Torunia”, o historii zespołu, który wpłynął na życiowe losy wielu torunian.

Historia „Młodego Torunia” rozpoczęła się niemal dokładnie przed 50 laty, dzięki Pani mężowi Benedyktowi...
[break]
Mąż był osobą pełną inicjatyw i energii. Skończył AWF w Warszawie. Początkowo zajmował się sportem i osiągał naprawdę duże sukcesy. Był człowiekiem niespokojnego ducha, sporo wyjeżdżał i bacznie przyglądał się działalności artystycznej, zwłaszcza w ówczesnych republikach Związku Radzieckiego, gdzie folklor był rozwinięty na szeroką skalę. Mąż był zauroczony tym, co tam się tam dzieje. Nie tylko w dużych miastach, ale także na wsiach. Po powrocie mówił, że to niemożliwe, że mając tak zdolną młodzież jak u nas, czegoś podobnego nie udało się stworzyć. Będąc kierownikiem Ośrodka Pracy Pozalekcyjnej przy Technikum Mechaniczno-Elektrycznym zaczął pierwsze przymiarki działalności artystycznej. W ten sposób zrodził mu się w głowie pomysł, aby stworzyć prężnie działający zespół. Za oficjalną datę powstania zespołu przyjmuje się 1 kwietnia 1964 roku. I nie był to wcale żart. Zaczęło się.
Jakie były pierwsze początki zespołu?
Pierwsza sekcja, która powstała i była bliska sercu męża, to orkiestry dęte. Udało mu się do współpracy zaprosić fantastycznego człowieka - Ignacego Kramskiego, który pracował w Filharmonii Pomorskiej. Mąż zaczął od tradycyjnych form - folkloru, orkiestr dętych, ale bazował na tym, co działało już w Technikum, m.in. na kole żywego słowa oraz chórze. Zespół rozpoczął działalność zupełnie od zera. Nie było ani instrumentów, ani strojów. Był tylko fantastyczny entuzjazm młodzieży. Całe życie męża w pierwszy latach skupiało się na jeżdżeniu po Polsce i zamawianiu strojów, instrumentów czy zdobywaniu pieniędzy. To nie były ekstra- sklepy muzyczne. Często zaopatrywał się w antykwariatach. Mało tego. Jak wyjeżdżał za granicę, zawsze coś przywoził - trąbki, klarnety. Ciągle nawiązywał kontakty. Tak się kleiło ten zespół. Warto dodać, że kreatywność i pomysłowość męża spotkała się z przychylnością ówczesnych władz.
Na początku był to tylko „Międzyszkolny Zespół Artystyczny”, którego nazwa z czasem rozszerzyła się o drugi człon - „Młody Toruń”. Jak do tego doszło?

Po inauguracyjnym koncercie z dnia 15 marca 1965 roku z okazji miejskiego Dnia Kobiet, redaktor Krzysztof Pawłowski (później zasłużony dziennikarz i redaktor naczelny „Nowości” - przyp. red.) zaproponował na łamach „IKP” nazwę „Młody Toruń”: „Nazwijmy ich „Młody Toruń” - bo to jest właśnie synonim tego, co sobą reprezentują: młodość, wesołość, piękno, a równocześnie pracowitość, wytrwałość. Są tacy, jakimi chcieliby ich widzieć dorośli, a zarazem wzbudzają podziw i zazdrość wśród rówieśników”. Krzysztof Pawłowski był wielkim przyjacielem zespołu.
Wróćmy jeszcze do tego premierowego występu zespołu. Jak Pani wspomina tamten spektakl, który odbył się w Teatrze Horzycy?
Dla mnie to był szok. Właśnie 15 marca 1965 roku po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć produkcję artystyczną. Przeszło to moje najśmielsze oczekiwania. Ile można zrobić przy tak wspaniałej współpracy ze wszystkich stron? Ofiarność instruktorów, zaangażowanie młodzieży. To razem dało tak piękny efekt. Także ówcześni oficjele byli mocno zaskoczeni.
Czym dla młodych ludzi było wówczas uczestnictwo w zespole?
Przede wszystkim niesamowitą szansą wybicia się, a także rozrywką i możliwością spędzenia wolnego czasu. Mąż założył sobie coś takiego jak wychowanie przez sztukę. Od początku zaczął organizować obozy szkoleniowo-wypoczynkowe. Cała społeczność „Młodego Torunia” miała szansę spotkać się, współpracować ze sobą nie tylko na niwie artystycznej, ale także towarzyskiej. To było coś wspaniałego. Te przyjaźnie, pomysły młodzieży, organizowane bale karnawałowe czy zabawy noworoczne. Do tego dochodziły wyjazdy zagraniczne. Dwa lata po powstaniu zespół wyjechał w pierwszą podróż do Bułgarii. Potem jeździliśmy praktycznie co roku. Największa wymiana była z Bułgarią i Jugosławią. Jechały dwa autobusy - ponad 100 osób. Żeby dostać się na taki wyjazd, trzeba było sobie zasłużyć wynikami w nauce. Nazywani byliśmy szkołą społecznych charakterów i postaw. Na przyjęcie do zespołu czekało się w kolejce. Było to takie zdrowe i pożyteczne ziarno rzucone w dobrą glebę.
Pani również odegrała istotną rolę w półwiecznej historii „Młodego Torunia”. I to w momencie, gdy nie było kolorowo...
Pewnego razu, w drugiej połowie lat 70. na koncercie do Chełmna przeżyłam spory zawód. Gołym okiem było widać, że zespół nie funkcjonuje tak jak powinien. Obawiałam się, że cały dorobek może zostać zaprzepaszczony. W 1979 roku przejęłam obowiązki kierownika zespołu. Od tego momentu zespół zaczął zwyżkować. Zatrudniłam dwie panie choreograf - m.in. obecną kierownik zespołu Katarzynę Bilską. Z orkiestry dętej powstała orkiestra rozrywkowa, ukształtowały się grupy wokalne zamiast chóru, opracowałam kilka ciekawych scenariuszy, i koncertów.
Jak dziś patrzy Pani na „Młody Toruń”?
Za moich czasów były cztery panie choreograf, tak dziś została w zasadzie jedna. Zmienił się także stosunek do tej działalności. Mimo wszystko chylę czoła przed Kasią, że zespół dotrwał do jubileuszu 50-lecia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska