Na Bydgoskim Przedmieściu: Chcieli zakazu, mają bunt

Przyczyną sporu jest zakaz zatrzymywania się, który stanął po lewej stronie ulicy Danielewskiego jakiś tydzień temu. Jak na Bydgoskie Przedmieście, brukowana ulica jest bardzo szeroka. Miejsc parkingowych wystarczało, dopóki Miejski Zarząd Dróg nie postawił tam znaku. Jedną decyzją urzędnicy skasowali połowę z 25 miejsc parkingowych na ulicy. I rozpalili tlący się konflikt z nowymi sąsiadami.
[break]

- Kupili posesję, ale nie ulicę! Wprowadzają swoje rządy - bulwersują się mieszkańcy przekonani, że znak to sprawka nowych sąsiadów. Nowi to lekarze z Kujawsko-Pomorskiej Okręgowej Izby Lekarskiej, którzy odkupili od uniwersytetu willę na końcu ulicy. Powoli kończą jej remont. - Mieliśmy problem z dojazdem do posesji - mówi dyrektor biura Izby Lekarskiej, Elżbieta Wierzbowska-Umińska. Twierdzi też, że mieszkańcy notorycznie zastawiali wjazd. Rozwojem sprawy jest zaskoczona: - Nie chcemy z nikim walczyć, my tylko poprosiliśmy Miejski Zarząd Dróg o uporządkowanie polityki parkingowej, nie my postawiliśmy ten znak - zapewnia.
- Czołg by tędy przejechał, a lekarz nie potrafi - Jerzy Kempka ma wyrobione zdanie o umiejętnościach lekarzy-kierowców. - Prowadzą jak baba! - i pokazuje na obłupany fragment bramy willi, dopiero co odrestaurowanej. - Jak to jest, że wozy MPO potrafią dojechać, a lekarz się nie mieści? - ironizuje.
Inna mieszkanka ul. Danielewskiego, Aleksandra Kniazielska twierdzi, że nikt nikogo nigdy nie zastawiał. - Ci ludzie nawet sami ze sobą nie potrafią się porozumieć - mówi. Pamięta, jak pewnego razu dwa duże samochody prowadzone przez doktorów stanęły na środku ulicy. Jeden chciał wyjechać, drugi wjeżdżał. - Stali tak dobre kilka minut, czekając aż drugi ustąpi.
Mieszkańcom Danielewskiego łatwiej o porozumienie. Dwudziestu mieszkańców, którzy przyszli opowiedzieć o swoich kłopotach, to zgrana grupa.
MZD, który postawił zakaz zatrzymywania, broni się, że decyzja zapadła w Komisji Bezpieczeństwa przy Wydziale Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta (powołanej do rozpatrywania tego typu wniosków) i była konsultowana z Radą Okręgu Bydgoskie Przedmieście, która jest reprezentantem mieszkańców dzielnicy.
- Konsultowana? - pyta zdziwiony Jarosław Wojtas, wiceprzewodniczący tej rady i opowiada, jak te konsultacje wyglądały. - Pan z MZD przyniósł nam podjętą decyzję o tym, że znak stanie. Mieliśmy tylko wskazać, po której stronie ulicy ma być.
- Spotkajmy się, porozmawiajmy - proponuje mieszkańcom dyrektor biura Izby Lekarskiej, zapewniając po raz kolejny, że lekarzom zależy na zgodnym sąsiedztwie. Sprawę chce wyjaśnić również MZD. - Jesteśmy otwarci - zapewnia Agnieszka Kobus Pęńsko, rzecznik MZD.
Przy okazji wyszło też na jaw, że od wielu lat mieszkańcy sami odśnieżali i sprzątali ulicę, choć powinno robić to miasto. Mieszkańcy mówią, że nie wiedzą, dlaczego służby miejskie zaglądają na Danielewskiego tylko wtedy, gdy trzeba postawić jakiś znak.
Na pewno jednak pojawią się tam dziś z wizją lokalną w towarzystwie przedstawicieli rady okręgu, żeby sprawdzić, czy znak zatrzymywania się, żródło niezgody, rzeczywiście jest aż tak bardzo konieczny.